Organizacja ruchu w rejonie placu Wilsona raz jeszcze
BDiK do rowerzysty
BD-BR-MUT-5512-1-1-09
Warszawa, 9 kwietnia 2009 r.
Pan Marek Słoń,
W odpowiedzi na Pańskie pismo z dn. 29 marca 2009 [zobacz >>>], uprzejmie informuję, że wbrew Pańskiej interpretacji, celem opisanej przez Pana organizacji ruchu przy Pl. Wilsona nie jest zmuszenie rowerzystów do jeżdenia w trójkącie ul. Słowackiego / Krasińskiego / Toeplitza.
Znak nakazu skrętu w prawo za znakiem (C-2) zostal wprowadzony na zakończeniu drogi rowerowej, w miejscu, gdzie styka się ona z drogą serwisową, w celu zapewnienia zgodności kierunku jazdy rowerzysty z kierunkiem jazdy samochodów dostawczych i in., wjeżdających w drogę serwisową od strony ul. Słowackiego. Jest to pożądane z tego względu, że droga serwisowa jest wygrodzona slupkami, w związku z czym manewr mijania rowerzysty z samochodem jadącym z przeciwka może by niemożliwy, co z kolei może stać się przyczyną wypadku.
Ponadto, wlączanie się do ruchu z drogi serwisowej w ul. Slowackiego może by niebezpieczne, zarówno ze wzgldu na kąt styku z jezdni (pojazd wlączałby się w kierunku pod prąd), jak i blisko przejścia dla pieszych.
Wbrew Pańskim sugestiom, nakaz skrętu w prawo przy wyjedzie z drogi serwisowej w ul. Krasiskiego nie zmusza rowerzysty do skrętu w ul. Toeplitza rowerzysta jadąc jezdni na zasadach ogólnych może zawrócić w kierunku Pl. Wilsona (jak robi to bialy samochód na zalączonym zdjęciu nr 2), skąd może kontynuować jazdę w kierunku Pl. Wilsona, lub skręci w ul. Felińskiego i jechać nią w kierunku centrum, poruszając się równolegle do ul. Mickiewicza (co jest korzystne ze względu na uspokojenie ruchu na ul. Felińskeigo i odseparowanie od ruchliwej i hałaśliwej ulicy Mickiewicza).
Pański postulat oznakowania przejazdu dla rowerów przez ul. Krasińskiego, na przedlużeniu wylotu drogi serwisowej zostanie przeanalizowany.
Zastępca Dyrektora Biura Drogownictwa i Komunikacji
Inżynier Ruchu M.St. Warszawy
Janusz Galas
w załączeniu:
1. Zdjęcia sytuacyjne Pl. Wilsona / Krasińskiego
do wiadomości:
1. a/a
2. Urząd Dzielnicy Żoliborz
3. Stowarzyszenie Zielone Mazowsze
Przygotował: M.Utkin
Rowerzysta do BDiK
Warszawa, 17 kwietnia 2009.
Do: Biuro Drogownictwa i Komunikacji.
Do wiadomości: Urząd Dzielnicy Żoliborz, Inżynier Ruchu, Zielone Mazowsze.
Sprostowanie
W odpowiedzi na Państwa pismo z dn. 9 IV br. uprzejmie informuję, że w moim piśmie [zobacz >>>] nie było interpretacji sugerującej zmuszenie rowerzystów do jeżdżenia w trójkącie ul. Słowackiego / Krasińskiego / Toeplitza
, o czym świadczy zawarte w nim zdjęcie satelitarne z naniesionymi strzałkami oraz komentarz do niego. Otrzymałem więc od Państwa omyłkowo odpowiedź na inne pismo w tej samej sprawie lub odpowiedzieli Państwo na moje nie zapoznając się z jego treścią.
Przedstawiona przeze mnie droga rowerzysty jadącego zgodnie z obecnym oznakowaniem jest identyczna ze wskazaną przez Państwa w opisie i na załączonych zdjęciach sytuacyjnych. Różnica polega na tym, że ja pokazywałem ją jako oczywisty absurd, zagrażający bezpieczeństwu rowerzysty, Państwo natomiast jako na świadomie wybrane, pożądane
rozwiązanie. Sądziłem, że nową organizację ruchu wprowadzono bez należytego przemyślenia jej konsekwencji. Okazuje się jednak, że owe konsekwencje zostały przemyślane
, ale w sposób karykaturalny.
Paniczny strach przed rowerem pod prąd
Zgodnie z opisanym uzasadnieniem znak C-2 został umieszczony dla uniknięcia zagrożenia wypadkiem na kilkumetrowym odcinku drogi serwisowej, gdzie pojazdy rzekomo nie mogą się minąć. Zagrożenie to jest urojone. Na tak krótkim odcinku nie ma w ogóle problemu mijania się, lecz jedynie ustąpienia pierwszeństwa. Wysłupkowanie drogi uniemożliwia zjechanie na bok samochodom dostawczym, ale nie rowerom. Ponadto przy prędkościach obu pojazdów, jakie mogą być tam rozwijane, ich spotkanie może prowadzić raczej do nieporozumień i utarczek słownych, niż kolizji. Samochód musi wjechać na wyniesioną drogę serwisową skręcając pod kątem prostym przy minimalnym wyłukowaniu, rower przejeżdża między słupkami i także musi skręcić pod kątem prostym przy łuku >4m. Przez drogę serwisową przechodzi, bez żadnego dodatkowego oznakowania, intensywny ruch pieszy.
Pozostałe „niebezpieczeństwa” związane z włączaniem się do ruchu w ul. Słowackiego są czystą fikcją: kąt styku z jezdnią jest taki sam, jak na każdym przejeździe rowerowym, droga serwisowa nie ma tam wyprofilowania nawierzchni wynikającego z określonego kierunku jazdy, a bliskość przejścia dla pieszych jest pozorna, ponieważ między drogą serwisową a nim są światła – do spotkania pieszego z rowerzystą mogłoby dojść tylko w wypadku, gdyby jeden z nich nie dostosował się do sygnalizacji i wtargnął na przejście przy czerwonym świetle, czego przecież organizacja ruchu nie przewiduje.
Nawiasem mówiąc, problem z rzekomo niemożliwym lub niebezpiecznym włączaniem się do ruchu w ul. Słowackiego z Pl. Wilsona można rozwiązać w sposób bardzo prosty. Wystarczy zastąpić ustawiony za przejazdem przez ul. Toeplitza znak C-13/16 znakiem C-16 z tabliczką T-22. Tym bardziej, że zostawiono tu bardzo mało miejsca dla pieszych i stale chodzą ścieżką rowerową.
Faktyczną przyczyną wprowadzenia nakazu skrętu w prawo było więc przekonanie, że ruch rowerów pod prąd jest z natury niebezpieczny. Jest ono fałszywe i wynika wyłącznie z nieznajomości dobrej praktyki i stanu badań. W Niemczech przeanalizowano wszystkie wypadki na ponad 600 ulicach o takiej organizacji ruchu w trzyletnim okresie próbnym. Dopuszczenie jazdy rowerów pod prąd podniosło, a nie obniżyło, bezpieczeństwo ruchu na tych ulicach. A chodziło o drogi o znacznie intensywniejszym ruchu, wyższej prędkości dopuszczalnej i faktycznej (zarówno rowerów jak i samochodów), często wąskich i krętych. W krajach o największych doświadczeniach w tej sferze – Holandii, Danii, Niemczech – dopuszczenie ruchu rowerów pod prąd w strefie >30 km/h jest normą. Obawa przed wypadkiem na kilkumetrowym odcinku drogi serwisowej na Pl. Wilsona to jedynie przejaw niekompetencji.
Groźne konsekwencje niekompetencji
Ochrona rowerzysty przed wyimaginowanym zagrożeniem byłaby tylko jeszcze jedną drobną niedogodnością, jakich wiele w Warszawie, gdyby w zamian nie proponowano mu rozwiązania wystawiającego jego życie na poważne niebezpieczeństwo. Na ulicy Krasińskiego, gdzie ma zgodnie z przewidzianą organizacją ruchu skręcić w lewo, są dwa pasy w jedną stronę, a dozwolona i nagminnie przekraczana prędkość to 50 km/h. Nie ma możliwości, żeby skręcić na dwa takty, bo uliczka odchodząca w lewo nie ma przedłużenia po prawej stronie. Rowerzysta musi więc włączyć się do ruchu, zająć środek pasa uniemożliwiając wyprzedzenie go na tym pasie, a następnie zmienić go na lewy. W trakcie tego manewru, na którego wykonanie ma sto kilkadziesiąt metrów, musi wykluczyć nie tylko nadjechanie samochodu na pasie lewym, ale też próbę wyprzedzenia go z prawego pasa. Widoczność utrudniają na tym odcinku dwa zakręty: na tyle łagodne, że nie wymagają redukcji prędkości samochodu, a na tyle głębokie, że utrudniają obu stronom orientację. A każda pomyłka w ocenie sytuacji, czy ze strony kierowcy, czy rowerzysty, grozi temu ostatniemu śmiercią – uderzenie z tyłu przy prędkości 50-60 km/h jest zwykle śmiertelne. Co więcej, po około dwudziestu metrach ma znowu skręcać w lewo, w ulicę dwupasmową, znów o intensywnym ruchu samochodów i prędkościach formalnie do 50 km/h, a faktycznie zazwyczaj 60-70 km/h.
Żeby uchronić rowerzystę przed niebezpieczeństwem pokonania tego odcinka…
…nakazano mu z tej ulicy skręcać w lewo.
Przypadek zmiany organizacji ruchu na Pl. Wilsona wart jest nagłośnienia. Pokazuje bowiem wyraźnie, że irracjonalny strach przed dopuszczeniem jazdy rowerów pod prąd niezależnie od sytuacji wcale nie przyczynia się do zwiększenia bezpieczeństwa, lecz często, i tak jest w tym przypadku, wystawia cyklistów na poważne zagrożenie. Sprawa ta powinna też uświadomić opinii publicznej, na ile kompetentne są osoby odpowiadające w Warszawie za organizację ruchu rowerowego i jak groźne może to mieć konsekwencje.
Trasa Słowackiego – Mickiewicza
Przygotowana przez kierownika Wydziału rowerowego i zatwierdzona przez inżyniera ruchu odpowiedź zawiera budzącą nadzieję refleksję nad możliwością potraktowania ścieżek rowerowych i ulic o uspokojonym ruchu jako jednego systemu tras. Niestety, jest to albo dorabianie ideologii do komunikacyjnego bubla albo jeszcze jedno świadectwo niekompetencji.
Załóżmy, że rzeczywiście za nową organizacją ruchu stała idea skierowania rowerzystów na ul. Felińskiego. Dlaczego zatem doprowadza się ich aż do Pl. Wilsona, żeby stamtąd jechali niemal dokładnie do tyłu? Przecież ul. Słowackiego i Krasińskiego łączą w tym rejonie dwie uliczki, które doskonale nadają się do obsługi ruchu rowerowego.
Najkorzystniejsza byłaby ul. Toeplitza. Należałoby jednak ograniczyć na niej prędkość do 30 km/h i dopuścić jazdę rowerów pod prąd. Rowerzyście byłoby znacznie łatwiej przekroczyć ul. Krasińskiego w czasie, gdy ruch samochodów wstrzymuje sygnalizacja na Pl. Wilsona. Jeszcze bezpieczniej byłoby, gdyby naprzeciw łącznika między dwiema jezdniami ul. Krasińskiego powstał przejazd rowerowy. Dojazd do niego mógłby być zarówno od ul Toeplitza, jak od ul. Filareckiej. W tym celu wystarczyłoby oznakowanie tamtejszego chodnika wzdłuż ul. Krasińskiego jako drogi pieszo-rowerowej.
Takie oznakowanie wprowadzono, ale niestety na sąsiedniej uliczce i zupełnie bez sensu. Ul. Filarecka, podobnie jak ul. Toeplitza, nie pełni niemal żadnej funkcji komunikacyjnej i służy faktycznie jako parking. Z niewiadomych przyczyn jest tam dopuszczona prędkość 50 km/h, z czego na szczęście nikt nie korzysta. Niedawno została wyremontowana i przy tej okazji chodnik po stronie północnej oznakowano jako dwukierunkowy ciąg pieszo-rowerowy. Na większości długości nie ma on nawet 2 m szerokości, zwężają go znaki drogowe, wyjścia ze sklepów i jest permanentnie zastawiany przez parkujące samochody.
Względnie szeroka, nowa, równiutka jezdnia jest zazwyczaj pusta, ale tam rowerzyście już wjechać nie wolno. W żadną stronę.
Podsumowując: jeśli rzeczywiście była koncepcja, żeby kontynuacją ścieżki wzdłuż ul Słowackiego była ul. Felińskiego, można było łatwo zrobić to w sposób dla rowerzystów wygodniejszy i bezpieczniejszy. W ostatnim czasie wprowadzono tam zmiany w organizacji ruchu, ale one jedynie znacznie utrudniają dojazd w tym kierunku.
Ponadto, jeżeli ul. Felińskiego jest przewidzianym przez władze miasta szlakiem rowerowym w kierunku centrum, to jak prowadzi on dalej? Jego przedłużeniem powinien być wiadukt przy Dworcu Gdańskim. Przez wiele miesięcy były tam zwężone jezdnie. Z ruchu wyłączono jednak nie zewnętrzny ich skraj, lecz pas pośrodku. W ten sposób, zamiast przynajmniej czasowo uczynić to miejsce bezpieczniejszym dla rowerzystów, zrobiono wręcz przeciwnie. Obecnie za wiadukcie dopuszczony jest wyłącznie ruch pieszy. Dlaczego nie pozwolono tu, z zachowaniem pierwszeństwa pieszych, na przejazd roweru? Chodnik jest mniej uczęszczany, niż ten na ul. Filareckiej, i nie zastawiają go samochody.
Zamiast tego zmuszono rowerzystów do korzystania z objazdu – wraz ze wszystkimi samochodami z ruchliwej i hałaśliwej ulicy Mickiewicza
, stłoczonymi tutaj do jednego pasa w każdą stronę. Wydłuża to przeprawę od ul. Zajączka do ul. Stawki blisko dwukrotnie.
Jak wygląda teraz „korzystny” dla cyklisty szlak prowadzący wzdłuż ul. Słowackiego i Mickiewicza w kierunku centrum? Funkcjonalność takiej trasy nie wymaga komentarza.
Potrzeba specjalisty
Ja nie jestem specjalistą od inżynierii ruchu i w zasadzie to moje pomysły powinny być oceniane przez fachowców, a nie odwrotnie. Dobrze by było, żeby ktoś rozstrzygnął, która ze stron ma rację. Tylko kto? Przecież właśnie warszawski inżynier ruchu i kierownik Wydziału rowerowego w Biurze drogownictwa powinni należeć do najlepszych ekspertów w kraju, to ich należałoby prosić o ocenę. A może dwumilionowe miasto i zarazem stolica dużego kraju w środku Europy zdobyłaby się na zatrudnienie i obdarzenie odpowiednią władzą osoby, która ma odpowiednie przygotowanie teoretyczne, zna z autopsji rozwiązania sprawdzone w krajach należących do światowej czołówki i jednocześnie sama korzysta na co dzień z roweru jako środka transportu?
Z poważaniem,
dr Marek Słoń