(Dez)organizacja ruchu, daleka od ideału
Dziesięć lat minęło…
Dziesięć lat temu zwróciliśmy uwagę Urzędu Dzielnicy Ochota, że organizacja ruchu na ulicy Dalekiej jest niezgodna z prawem i zachęca do parkowania w świetle chodnika, tak że dla pieszych pozostaje mniej niż dopuszczalne minimum szerokości [zobacz >>>]. Powiadomiliśmy też o tym Biuro Drogownictwa i Komunikacji, będące organem nadzorującym i autoryzującym organizację ruchu, również na ulicach dzielnicowych. Z okazji dziesięciolecia bezczynności Urzędu Miasta i Urzędu Dzielnicy, uprzejmie informujemy, że urzędnicy miejscy nadal nie poczuwają się do tego, by po chodniku przy Dalekiej (kilkadziesiąt metrów od Urzędu Dzielnicy) dało się normalnie chodzić, a na skrzyżowaniu było bezpiecznie. Poświęcają zaś dużo energii, by nadal było niebezpiecznie i niewygodnie.
…jak jeden dzień
Uwzględniając, że w Warszawie zazwyczaj wszelkie zmiany pro-piesze ciągną się latami [zobacz >>>], po wysłaniu pierwszego pisma pokornie odczekaliśmy dekadę, po czym postanowiliśmy przypomnieć, że problem wciąż nie został naprawiony. Inspiracją ku temu była zorganizowana przez Zarząd Dróg Miejskich kampania społeczna 10 metrów
, przypominająca, że – jak tłumaczyła Wiceprezydent Kaznowska, przepisy prawa są jednoznaczne i zakazują parkowania oraz postoju w odległości mniejszej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych […] bardzo często tych 10 metrów dzieli życie od śmierci
.
Na pamiątkowym zdjęciu z inaugracji kampanii, umieszczonym na stronie Biura Polityki Mobilności i Transportu, widać też Michała Domaradzkiego, zastępcę dyrektora tegoż biura, odpowiedzialnego za organizację ruchu i rzekomo stawiającego sobie za cel poprawę bezpieczeństwa na drogach. (Fot. ZDM)
Sytuacja wydawałaby się dość klarowna: organizacja ruchu jest niezgodna z prawem (minimalna szerokość chodnika to 2,0m; w wyjątkowych sytuacjach – 1,5m; przy Dalekiej dla pieszych pozostaje kilkadziesiąt centymetrów) i stanowi wzorowy przykład utrudniania ruchu pieszego wbrew zapisom miejskich dokumentów strategicznych.
Brak widoczności na przejściu przyczynia się też do wypadków. Tylko w latach 2012-2013 na tym skrzyżowaniu doszło do dwóch najechań na pieszych, których zapewne można byłoby uniknąć, gdyby kierowca miał szansę zobaczyć pieszego przechodzącego zgodnie z prawem przez skrzyżowanie w linii chodnika.
W praktyce jednak ani prawo, ani dokumenty strategiczne przyjmowane przez Radę i Prezydenta miasta, ani bezpieczeństwo pieszych okazały się nie mieć znaczenia. Najważniejsze dla Urzędu Miasta okazało się, aby dalej było, tak jak jest – nawet jeżeli nie ma ku temu żadnych argumentów.
Jak odebrać ochotę…
…na partycypację obywatelską
Podejście pierwsze, jeszcze sprzed ww. kampanii, polegało na próbie zwolnienia Urzędu Dzielnicy z niesamowicie trudnego zadania, jakim okazało się podjęcie decyzji o odsunięciu miejsc parkingowych od ściany.
W tym celu został złożony projekt do budżetu partycypacyjnego, przewidujący zabezpieczenie przed najeżdżaniem na chodnik poprzez montaz progów najazdowych [zobacz >>>]. W 2017 roku projekt został zweryfikowany pozytywnie, ale nie zdobył wystarczającej liczby głosów, więc został ponownie złożony w 2018 roku.
W 2018 roku pojawiła się jednak niespodzianka. Urząd Dzielnicy Ochota negatywnie zaopiniował ten sam projekt, który rok wcześniej otrzymał opinię pozytywną. Po dziesięciu latach nicnierobienia, by rozwiązać problem, urzędnicy włożyli dużo wysiłku w to, by nadal nic się nie zmieniło. Zapewne więcej, niż wymagałoby naprawienie nieprawidłowości. W ramach weryfikacji przytoczono nieprawdziwe tezy (pozyskane – odpłatnie? – od zewnętrznego „fachowca”), nie poparte żadnymi rzeczowymi ani prawnymi argumentami, że odsunięcie miejsc parkingowych wymagałoby zamiany miejsc prostopadłych na równoległe. (W rzeczywistości do zagospodarowania na przesunięcie miejsc parkingowych są dwa metry nadmiarowej szerokości jezdni.) Podczas dyskusji na etapie rozpatrywania wniosku o ponowną weryfikację, urzędnicy stwierdzili, że im chodzenie
oraz że, jak się okazało, miejsca te celowo zostały wyznaczone z zajęciem chodnika. Nie potrafili jednak podać żadnego merytorycznego argumentu, który miałby przemawiać
wąskim chodnikiem nie przeszkadza
przeciwko ich odsunięciu od ściany.
Co ciekawe, postępowanie Urzędu Dzielnicy było niezgodne nie tylko z regulaminem budzetu partycypacyjnego, który nie pozwala na odrzucanie projektów na podstawie własnego widzimisię, ale też prawem krajowym. Kodeks Postępowania Administracyjnego stwierdza bowiem, że Organy administracji publicznej bez uzasadnionej przyczyny nie odstępują od utrwalonej praktyki rozstrzygania spraw w takim samym stanie faktycznym i prawnym
. A w tym przypadku identyczny element projektu został rozpatrzony pozytywnie w zeszłorocznej edycji. (Pomijając fakt, że sama obecna organizacja ruchu jest niezgodna z prawem.)
Projekt trafił do ponownej weryfikacji. Jak się jednak okazało, prawo prawem, ale najważniejsze, by biurokracja stłamsiła wszelkie przejawy partycypacji. Zarząd Dróg Miejskich, będący ostatecznym organem zatwierdzającym projekt, uznał brak argumentów ze strony Urzędu Dzielnicy Ochota za wystarczający argument, a wszystkie wspomniane argumenty merytoryczne i prawne zostały zignorowane. W efekcie odsunięcie parkowania od ściany musiało zostać wykreślone z projektu, aby został dopuszczony do głosowania.
Warto przypomnieć, że nie była to pierwsza sytuacja, w której władze dzielnicy pokazywały, że na wygodzie blaszanych pudełek na kółkach zależy im bardziej niż warunkach ruchu mieszkańców [zobacz >>>] [zobacz >>>], ani gdy bezpodstawnie odmawiano dopuszczenia projektów do głosowania [zobacz >>>].
…na babranie się w biurokracji
Nadzieję po powyższych doświadczeniach przywróciła wspomniana na początku kampania 10 metrów
. Od razu po jej ogłoszeniu, 11 czerwca, zostało wysłane pismo do Biura Polityki Mobilności i Transportu (działu odpowiedzialnego za organizację ruchu, podległego dyrektorowi Domaradzkiemu), z prośbą o usunięcie nieprawidłowości w organizacji ruchu na skrzyżowaniu ul. Tarczyńskiej i Dalekiej.
Brak ochoty na odpowiadanie w terminie
Biuro przekazało jedynie pismo do Urzędu Dzielnicy, nie zajmując żadnego stanowiska. Na prośbę o zajęcie takowego, Dyrektor Domaradzki odpowiedział, że najpierw wypowiedzieć się musi administracja dzielnicowa. Ta jednak robiła wszystko, aby wykazać, że nie zamierza nie tylko zapewnić zgodnych z prawem minimalnych parametrów chodnika, ale nawet przestrzegać przepisów przy odpowiadaniu na pisma. Po miesiącu, czyli w terminie, kiedy wymagane jest udzielenie ostatecznej odpowiedzi, Burmistrz Łęgiewicz zamiast odpowiedzi wysłała pismo do swoistego ochockiego tworu, jakim jest Komisja doraźna ds. przeglądu zasadności stawiania słupków drogowych przy ulicach Dzielnicy Ochota
. (Warto odnotować zbieżność nazwy z wypowiedziami pewnego kandydata na prezydenta miasta sprzeciwiającego się zapobieganiu nielegalnego zastawiania chodników i skrzyżowań samochodami.)
Brak ochoty na odpowiadanie na temat
Jako że ponowna prośba o podjęcie działań skierowana do Biura Polityki Mobilności i Transportu nie przyniosła skutku, po trzech miesiącach bezczynności pozostała skarga do Prezydenta m.st. Warszawy, do wiadomości jej zastępcy, firmującej akcję 10 metrów
. Odpowiedź na skargę jeszcze nie przyszła, ale 10 dni później zmaterializowała się odpowiedź z Urzędu Dzielnicy Ochota. Dzielnicowy Wydział Infrastruktury, podtrzymując najlepsze tradycje opierania się na braku argumentów, nie odniósł się w ogóle do tego, czy będzie realizował swoje obowiązki na podległych mu ulicach. Stwierdził tylko, że wspomniana wyżej komisja nie widzi takiej potrzeby.
Tym samym po dziesięciu latach jesteśmy w punkcie wyjścia. Ani razu nie padł przy tym żaden merytoryczny argument, dla którego wadliwa organizacja ruchu nie została zmieniona. Co ciekawe, w międzyczasie realizowane były inne drobne zmiany w organizacji ruchu na ulicy, jednak zatwierdzające je Biuro Drogownictwa/Polityki Mobilności nie widziało potrzeby zapewnienia minimalnej dopuszczalnej prawem szerokości chodnika. Pozostaje zatem przeciskać się szparą między maską samochodu a ścianą, czekając na następny wypadek.