Po Gdańsku bez biletu
Kontynuując rozpoczętą przed miesiącem relację z pobytu w Gdańsku [zobacz >>>] w tym artykule przedstawię parę ciekawostek dotyczących transportu i organizacji ruchu w mieście. Jak większość polskich miast Gdańsk nosi liczne piętna motocentrycznego planowania stawiającego samochód ponad wszystkimi innymi formami mobilności. Jednak może się również pochwalić niejednym awangardowym osiągnięciem w odwracaniu tego trendu. Takie pozytywne obserwacje z pewnością bardziej zainteresują naszych czytelników, zatem od nich zaczniemy. A ciemną stronę Gdańska pokażemy w kolejnym odcinku.
Rowerem w strefie pieszej
Będąc w Gdańsku trudno nie odwiedzić starówki. Można na niej spotkać wciąż unikalne w Polsce dopuszczenie ruchu rowerowego w strefie pieszej. Zarówno na szerokiej ul. Piwnej…
…jak i na wąziutkiej ul. Kaletniczej. Zarówno tu, jak i…
…na Piwnej dobrze widać, jak w strefach staromiejskich traci rację bytu i odchodzi do lamusa fizyczny podział na jezdnię i chodniki. Piesi chodzą całą szerokością ,,jezdni”,…
,,chodniki” zaś (mimo znacznej szerokości) nie mogą sprostać rosnącemu popytowi na funkcję przedłużenia lokalu gastronomicznego.
Rowerem legalnie na chodniku
Gdańsk dopuszcza jazdę rowerem nie tylko na starówce, ale także na niektórych chodnikach, np. w alei Grunwaldzkiej.
Dyskretny motyw z sylwetką rowerzystki uzupełnia oznakowanie pionowe.
Podobnie w biegnącej prostopadle strefie pieszej, co jest o tyle uzasadnione, że w przedłużeniu tego placu można ulicą Klonową dojechać wprost do dworca Gdańsk-Wrzeszcz.
Choć żaden z dwóch ciągów z poprzednich zdjęć nie jest drogą dla rowerów, zapewniono im szerokie, wygodne i dobrze oznakowane połączenie wyposażone w podpórkę.
Kombinacja znaku C-16 i tabliczki T-22 ma bardzo duży potencjał w początkowej wzrostowej fazie rozwoju transportu rowerowego, kiedy tak wielu użytkowników tego środka lokomocji (zwłaszcza tych potencjalnych) nie czuje się pewnie na jezdni, a nie ma do legalnego wyboru niczego innego.
Zaś doświadczonym rowerzystom nie odbiera możliwości korzystania z jezdni w przeciwieństwie do wspólnych ciągów pieszo-rowerowych, często dysfunkcjonalnych i pod wieloma względami szkodliwych i konfliktogennych [zobacz >>>]. Niestety, dopuszczenia rowerów na chodnikach nie uświadczymy w Warszawie, która tradycyjnie już kontestuje to, co inne miasta potrafią wdrożyć bez problemu i wykorzystać dla zrównoważonego rozwoju transportowego.
Niezbyt drogo odchudzoną drogą
Jak niewielkim kosztem ucywilizować przewymiarowany ściek komunikacyjny o szerokości kilkunastu metrów i przerobić go na bezpieczną miejską ulicę z miejscami do parkowania?
Świetnie pokazuje to przykład ul Kartuskiej. Na widocznym tu pierwotnym przekroju pozostawiono tylko po jednym pasie ruchu w każdym kierunku, rozdzielone zabrukowanym pasem zniechęcającym do wyprzedzania. Po południowej stronie zmieścił się skośny parking. Na pierwszym planie fragment azylu przejścia dla pieszych,…
…które dzięki takiej geometrii jezdni i zapewnieniu widoczności nie wymaga sygnalizacji ani nadmiernego oznakowania. Jeśli gdański ratusz jeszcze nie wpadł, by zapraszać tu wycieczki drogowców i radnych z innych miast, szczerze do tego zachęcamy, bo ulica naprawdę robi wrażenie i zasługuje na reklamę.
Szkoda, że nie przyjechali tu stołeczni decydenci (nie)odpowiedzialni za problemy z al. Reymonta [zobacz >>>], które można było rozwiązać w analogiczny sposób.
Rowerem pod prąd
Gdy Warszawa lubuje się w przesadnym akcentowaniu kontraruchu ,,czerwonymi dywanikami”, Gdańsk oszczędza farbę i przy braku kontrapasa poprzestaje na oznakowaniu pionowym.
Swoistą ciekawostkę tworzy różnorodność białych tabliczek w wersji podstawowej…
…i rozszerzonej.
Tramwajem wprost do pociągu
Zostawiona na deser wzmianka o dwóch miejscach z pewnością nie zaskoczy miłośników transportu szynowego. Pomorska Kolej Metropolitalna to jedna z niewielu chlubnych kart polskiego kolejnictwa w minionym 30-leciu naznaczonym cięciami i rozbiórkami.
Jeśli w ubiegłym stuleciu odwiedzało się Kartuzy pociągiem, a 10 lat temu widziało opłakany stan tamtejszego nieczynnego dworca PKP – z rdzewiejącymi szynami i tablicami, chwastami na peronie i wiszącym niczym groźba skupem złomu w tle – trudno nie popaść w metafizyczną zadumę nad kolejami losu widząc napis ,,Kartuzy” na wyświetlaczu stacji PKM.
Na mapę Gdańska wróciła utracona po wojnie linia Wrzeszcz – Kokoszki z nowymi, dopracowanymi estetycznie i funkcjonalnie stacjami (na zdjęciu u góry Gdańsk-Strzyża tuż przy pętli tramwajowej na dole).
Na wspólnym peronie stacji Gdańsk-Brętowo pojawił się jedyny w Polsce węzeł przesiadkowy między koleją a tramwajem drzwi w drzwi – Po prawej stronie dwukierunkowy skład tramwajowy, po lewej peron PKM w kierunku Gdańsk-Wrzeszcz.
Na poniższym filmie oprócz obu środków transportu można zobaczyć także dynamiczny wyświetlacz, a na nim nie tylko informacje o odjazdach, ale także o awariach, bezpłatnej komunikacji publicznej, a nawet o bieżących wartościach wskaźników jakości powietrza.
Nieopodal dworca Gdańsk-Wrzeszcz przebiega warta odnotowania ulica Wajdeloty przebudowana na przyjaźniejszą pieszym. Tu można pokazywać wycieczkom fizyczny środek uspokojenia ruchu w postaci parkowania naprzemiennego.
Na przybyszu z Warszawy duże wrażenie zrobi skala wyposażenia pojazdów transportu publicznego w dynamiczną mapę trasy przejazdu. Jak znalazł dla beztroskiego turysty bez biletu.
C.d.n.
[zobacz >>>]