Bielszy odcień zieleni
…czyli prospektywna zaduma nad minionym rokiem
Nasilają się spory i dyskusje na temat obecnego i przyszłego zwierzchnictwa nad władzami stolicy. Nie zważając na nie sporą część rządów nie tylko w Warszawie przejęła zima. Aktualna aura to paradoksalnie dobry czas, by spojrzeć z dystansu na to, co znikło pod obfitym śniegiem, ale znowu wyjdzie na jaw za jakiś czas. Na obecnej białej tablicy możemy sobie rysować takie otoczenie, jakim chcielibyśmy cieszyć oczy od wiosny do jesieni. A potem rozmyślać nad urzeczywistnieniem tych wizji.
Jednym z głównych przedsięwzięć naszego stowarzyszenia w minionym roku była akcja zazieleniania miasta połączona z aktywizacją wspólnot mieszkańców „Co z tą Warszawą”. Z jej podsumowania przez koordynatorkę widać, że projekt się udał, był potrzebny i zasługuje na kontynuację. Pewne problemy wystąpiły na terenie Śródmieścia. Zarząd Terenów Publicznych nie zaakceptował części naszych wizji uznając proponowane ogrodzenia drzew za zbyt niskie, a przez to nieodporne na kierowców i psy. Na łamach Gazety Stołecznej dyrektor ZTP p. Renata Kaznowska radziła nam słuchać tych, którzy na co dzień zajmują się zielenią w mieście.
Ci ostatni byli w minionym roku dość aktywni. Mogliśmy obserwować ich dokonania np. przy szeroko prowadzonej rekultywacji trawników i dosadzaniu drzew. Niestety, nie wszystkie można polecić jako wzór do naśladowania. Jeden z negatywnych przykładów prezentujemy dokładniej obok. Nie chcemy potępiać w czambuł miejskich speców od zieleni, ani rozgrzeszać ich z błędów. Popełnia je każdy, tym łatwiej, gdy działa w skali tak dużej jak obszar stolicy. Chcielibyśmy tylko, by podobne wpadki bardziej skłaniały wszystkich zainteresowanych do zastanowienia nad zapobieganiem im w przyszłości. Czyż nie to jest prawdziwym wyzwaniem?
Patronując konkursowi „Nasza Czysta Warszawa” Lech Kaczyński słusznie zwracał uwagę, że utrzymanie czystości wymaga stałego zaangażowania mieszkańców, czym istotnie różni się od innych zadań władz miasta. Dobru społecznemu służy nie tylko nasza bierna samodyscyplina czy płynące z góry zachęty do poszanowania wspólnego dobra, ale przede wszystkim aktywne postawy obywateli, uzupełniające działalność urzędów. Pani Dyrektor Kaznowskiej i innym osobom zajmującym podobne stanowiska można więc odwzajemnić radę, by słuchały codziennych „użytkowników przestrzeni miejskiej”. Ich opinie powinny być nieodłącznym elementem każdego etapu działań naszych włodarzy. Na pewno może to poprawić skuteczność i trwałość ich efektów, a przy tym zmniejszyć koszty i poprawić społeczny odbiór.
Czyż zapobieganie błędom nie jest tańsze niż usuwanie już popełnionych? To truizm, a jednak urzędnicy bardzo często postępują tak, jakby nie chcieli w ten sposób oszczędzać. W sferze działań doraźnych obywatel może im się naprzykrzać, czasem nawet dość skutecznie, jeśli tylko zna odpowiednie adresy czy numery telefonów interwencyjnych. Na poziomie strategii i polityki ma do powiedzenia niewiele lub nic. Namiastki konsultacji pojawiają się jako wymóg odległych komisji UE. Rządzący z bliska naszymi codziennymi sprawami nie czują potrzeby zasięgania opinii ogółu. W zetknięciu z nią reagują standardowym „za późno”, „za drogo”, „nie da się”. A jeśli już uda się coś wymusić, to najczęściej długo po zakończeniu inwestycji, kosztem ponownego uruchamiania całej machiny zleceń, przetargów, kosztorysów… Na czyj koszt? Podatnika, oczywiście.
Większość decyzji zapada w tajemnicy gabinetów i za plecami tych, których dotyczą i którzy potem poniosą ich konsekwencje. Prawdziwą kolekcję sprzeczności efektów inwestycji z potrzebami użytkowników przyniósł miniony rok wokół placu Wilsona na Żoliborzu.
– Zupełnie nie przemyślano projektu ścieżki rowerowej – jest niebezpieczna i urywa się, jakby miała być dekoracją, a nie zapewniać wygodny dojazd i tranzyt w inne rejony.
– Bardzo kosztowny i trwający prawie rok remont parku w odczuciu wielu osób przyniósł tylko niechciane ograniczenia i spadek użytkowej wartości parku.
– Przystanki przy stacji metra oddalono od wyjścia i odseparowano od siebie. Na autobusowym tłumy pasażerów ledwie się mieszczą, trudno przedrzeć się do autobusu, za to wpaść pod nadjeżdżający z tyłu można z łatwością.
– Przebudowę zatok na ul. Mickiewicza prowadzono już po uruchomieniu metra, zamiast przygotować je zawczasu. Kulminacja efektów niedopracowanej organizacji ruchu wprawdzie minęła, ale nadal jest daleka od ideału.
– Gdyby te i więcej innych prac drogowych rozpoczęto przed otwarciem stacji, oszczędziłoby to pieszym wielu zagrożeń a kierowcom nerwów. Opóźnienia odbioru dawały ku temu okazję…
– Dodatkowo nad całością ciąży cały czas groźba powtórki utrudnień w razie wznowienia zaniechanej budowy dojazdu do parkingu podziemnego.
Zielone Mazowsze nie tylko chce, ale i robi wiele, by było inaczej. Aby chętnych do współdecydowania o własnym otoczeniu nie skazywać na rozczarowanie albo zobojętnienie. Aby wszelkie zamierzenia władz były od początku jawne i szeroko dyskutowane, a decyzje – przejrzyste i umotywowane. 99% Twojego podatku wykorzystają, być może z podobnym do wspomnianego trawnika skutkiem, różne urzędy. Ale jednym procentem możesz wspomóc naszą działalność. Wykorzystamy te środki na pewno nie gorzej niż w ostatnim roku.
Czy Warszawa będzie przyjazna dla ludzi i trawników? Czy w istotnych dla miasta sprawach, takich jak transport, zieleń czy gospodarka odpadami, ktoś zacznie nas pytać o zdanie? Czy także Twoje codzienne obserwacje przyczynią się do poprawy tego, co Ci przeszkadza? Nie masz czasu na urzędowe zmagania? Nie wiesz, jak i gdzie wyrażać postulaty?
Zacznij od wsparcia Zielonego Mazowsza. Masz pomysły na przeciwdziałanie bezradności? Przyjdź do nas! Podatniku, mimo śniegu – myśl o trawniku! Cząstka decyzji „Co z tą Warszawą” należy do Ciebie.
PS. Długie zimowe wieczory dają więcej czasu na myślenie i pisanie. Może także na czytanie….? Tym niemniej osobom, które dotarły aż tutaj, składam należne wyrazy uznania i podziękowania 😉