Kierujący niewidzący w prawo skręcający
W pierwszej części cyklu poświęconego wadom wzroku wśród kierowców [zobacz >>>] a ściślej – pomocy udzielanej niewidzącym kierującym przez zarządców dróg znalazło się poważne niedopatrzenie. Autor bardzo pobieżnie rozpoznał opisywany teren i przeoczył na nim istnienie jednego znaku.
Tym samym nie przedstawił w sposób pełny starań zarządcy ciągu ulic Ogólnej i Słodowiec o jak najlepszy komfort kierujących pojazdami niezdolnych do zauważenia na swej drodze tej oto ściany, która nie emituje światła, nie jest wyposażona w elementy odblaskowe, jak na złość jest strasznie ciemna, szeroka i wysoka, a więc po zmroku można ją pomylić z jezdnią albo nieboskłonem.
Ale zacznijmy od przypomnienia fragmentów wymagających sprostowania.
O ile zgodne z historyczną prawdą było zdjęcie stanu przejściowego ul. Ogólnej ze zdjętym później znakiem A-2 „niebezpieczny zakręt w lewo”, o tyle za bardzo mylące i krzywdzące dla władz trzeba uznać stwierdzenie, że na intencjach się skończyło, bo znak ostatecznie zdjęto
. Sugeruje ono, że szklanka jest pusta może nawet bardziej niż do połowy.
A jak jest rzeczywiście? Wprawdzie na ul. Ogólnej znak zdjęto, ale dla przeciwnego kierunku, w ciągu ulicy Słodowiec istnieje znak A-1 „Niebezpieczny zakręt w prawo” – wypełniając szklankę do połowy.
Skręcając w prawo mamy do dyspozycji mniej miejsca i ciaśniejszy łuk. I to zapewne zdecydowało ostatecznie o takim właśnie niesymetrycznym oznakowaniu. Poza tym można podtrzymać uznanie dla osób projektujących i zatwierdzających je, że troskę o niewidzących kierujących postawiły wyżej niż zasady stosowania znaków A-1 i A-2 sformułowane w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury z 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach.
Zgodnie z tym aktem prawnym oba znaki stosuje się na drogach poza miastami, a w miastach gdy droga nie jest ulicą a dopuszczalna prędkość na niej jest większa od 60 km/h. Na ulicach można je zastosować w wyjątkowych sytuacjach, jakimi mogą być np. bardzo zła widoczność drogi, łuk o zwrocie powyżej 75°.
Nie oszukujmy się. Łatwo bagatelizować złą widoczność komuś, kto ma sokoli wzrok albo jeździ sobie dla przyjemności myśląc tylko o kierowaniu i delektując się wrażeniami, które dostarcza mu mijane otoczenie. A jeśli ktoś ma wadę wzroku? Jeśli jadąc musi układać w głowie przemówienie na zbliżająca się naradę albo rozwiązywać inne życiowe problemy? Nie może nie obserwować leżącego obok telefonu czy psa na tylnym siedzeniu? Wówczas bardzo łatwo o złą widoczność każdej drogi. Nawet gdybyśmy ją wyściełali kamizelkami odblaskowymi i przykręcili 10 kocich oczek na metr kwadratowy.
Odsunąwszy się od feralnego zakrętu śmierci jeszcze bardziej na zachód zauważymy dalsze przejawy przezorności decydentów. Zwracają uwagę, że budynki usytuowane wzdłuż ulicy są zamieszkałe i można spodziewać się na drodze nie tylko dwunożnych intruzów, ale i progu spowalniającego.
Mimo bliskiej odległości owego progu od zakrętu nie można przecież wykluczyć, że ktoś zechce minąwszy tę szykanę odreagować ją i próbować przyspieszyć do 180 km/h. Bo przecież znak ślepej ulicy na początku ul. Słodowiec do zbyt rzucających się w oczy nie należy. A trasa S-8 tak blisko….!
Znak A-1 po prostu ratuje takim ludziom życie. I ten chlubny, głęboko ukryty za blokami i ekranami przykład zasługuje na upowszechnienie i naśladowanie. Już czas, by ratusz ogłosił program pt. ,,milion znaków niebezpiecznych zakrętów dla Warszawy”. Tak niewiele trzeba, by niebezpieczne zakręty stały się bezpieczne.