Na Krakowskim kratki kują albo hałas wizytówką stolicy
Krakowskie Przedmieście nazywane jest wizytówką Warszawy, z czym trudno się nie zgodzić. Ale jak na dłoni widać, że mimo dużych nakładów finansowych problemy są te same, co w całej stolicy – na przykład wszechobecny hałas i niestaranne prace brukarskie.
Przyjrzyjmy się naszej wizytówce:
Hałas przed Uniwersytetem? Czy to możliwe przy ograniczonym ruchu i prędkości?
To takie proste – zaniedbane, wzorem przyjętym w całym mieście, studzienki i kratki znajdują się także w nawierzchni Krakowskiego Przedmieścia. Tylko przed bramą Uniwersytetu zauważyliśmy pięciu hałaśliwych przedstawicieli obu gatunków:
Studnie brzęczą pod każdym przejeżdżającym samochodem, bo nie są prawidłowo zamocowane i ich części wierzchnie po prostu się bujają. Bum, bum, bum – każde koło, zwłaszcza autobusowe, wywołuje dźwięk o 6 do 10 dB głośniejszy, niż gdyby przejeżdżało po zamocowanej pokrywie.
Jeszcze gorzej rzecz się ma z kratkami tzw. studni przewietrzających, oznakowanymi jako własność MPWiK. Znajdują się one pośrodku jezdni i trudno oczekiwać, że pojazdy, zwłaszcza autobusy, będą je omijać. Podobnie jak w przypadku pokryw, każde przejeżdżające koło to głośny stuk – łup, łup, łup – kolejne decybele lecą w przestrzeń i huczą między zabytkowymi fasadami. Jeśli zajrzeć do takiej kratki, można zauważyć, że ma ona pośrodku miejsce pod klucz, a pod spodem rygiel. Czy domknięty? A skąd, napotkanie w Warszawie domkniętego rygla graniczy z cudem.
Po co ktoś miałby się nim przejmować? Niech stuka, niech powstaje hałas, przecież go nie widać, nikt się nie połapie. Wykreślimy potem mapy akustyczne, złapiemy się za głowę – przecież tam nie ma gdzie postawić ekranów! Co robić? Niedasię!
A może lepiej zacząć dbać o infrastrukturę, przykręcić rygle, zamocować pokrywy? Zacząć nadzorować i konserwować? Tylko kto ma to robić? Tyle Zarządów, Biur, podziały kompetencji … łatwo powiedzieć. Na Krakowskie niby wszyscy patrzą, ale co z tego?
Usterki brukarskie na Krakowskim? Zaraz po remoncie?
Niestety, to też prawda. Tylko na krótkim odcinku między przejściem przez pomnikiem Kopernika i Uniwersytetem znajdziemy:
– kilka miejsc z wysadzoną i poluzowaną kostką, zarówno w obrębie jezdni…
…jak i chodnika
– zbyt wysokie i liczne uskoki na przejściach, brak fazy (obniżenia) na całej ich szerokości [zobacz >>>] – a miało być starannie zrobione dla wózków!
– zapadnięty ściek, w którym stoi woda i przez który nie da się przepchnąć niczego na małych kółkach. Czołgi przejdą, ale nie o to chodzi… [zobacz >>>]
– wsporniki znaków wbite w dziurę wygrzebaną w granicie i zapaprane cementem – czyli metodą kamienia łupanego i płyty tłuczonej – a gdzie estetyczna kostka do wypełniania? Gdzie projekt, architekt, konserwator? Gwarancja na nawierzchnię – dobry powód, żeby czegoś niewidomym odmówić, ale przy wbijaniu ocynkowanych rur już nieistotny?
Jeśli tak wygląda wizytówka stolicy, do tego niedawno po remoncie, nie dziwmy się, że gdzie indziej od niechlujstwa można się tylko popłakać. Ale sami nie jesteśmy bez winy – chodzimy tamtędy, patrzymy na to, hałas w skupieniu znosimy – a jak potem zapytać w urzędach, to powiedzą, że właściwie nikt się nie skarży. To może jest dobrze, a niżej podpisany się czepia? Na pewno, taki już jest!
Od Autora
Sami wszystko oceńcie, to w końcu Wasze miasto i Wasze zdrowie. Ja na Krakowskie docieram 3 razy w roku – wolę od niego ulice Wrocławia. [zobacz >>>] Ale oczywiście kocham swoją Warszawę – inaczej nie napisałbym tego artykułu.
Panie Prusie Bolesławie – zadanie wykonane – Krakowskie opisane! Choć to tylko mały kawałeczek…