Co poeta ze wschodu miał na myśli?
W naszym nieustającym cyklu „Co poeta miał na myśli?” [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>] zapraszamy tym razem do Białegostoku na przejażdżkę całkiem niezłymi, nierzadko asfaltowymi drogami rowerowymi. Nawierzchnia dobra, zakręty czasem poprawnie wyłukowane… a zatem czego znowu chcą „roszczeniowi” cykliści? Zobaczmy awangardę białostockiego drogownictwa i innowacyjność w inżynierii ruchu.
Oznakowanie dróg rowerowych
Na początek zapoznajmy się z zupełnie nowym znakiem drogowym. Próżno go szukać we wzorach w rozporządzeniach w sprawie znaków i sygnałów drogowych, czy w „Czerwonej książeczce”. Za to dość często jest widywany przy Białostockich chodnikach.
Fachowcy inżynierowie dość oryginalnie znakują tu też przejścia dla pieszych przez drogi rowerowe.
Droga prawie jednokierunkowa
A to już przykład drogi rowerowej (pomiędzy ul. Nowowarszawską a ul. Pod Krzywą) oznakowanej jako jednokierunkowa. Na razie wszystko dobrze. Jest nawet podział na pasy ruchu, który ułatwia orientację. Ale…
… problem polega na tym, że droga ta nie jest tak bardzo jednokierunkowa, jakby się mogło wydawać. Przynajmniej tak twierdzą znaki kilkadziesiąt metrów dalej.
Po kolejnych kilkudziesięciu metrach obowiązuje ruch lewostronny.
A po kolejnych widzimy taki oto miszmasz. Jeden pionowy znak nic nie znaczy, jeden jest zbędny (bliższy C-13a), a jeden sprzeczny z oznakowaniem poziomym (dalszy C-13/16). Poprawne jest w zasadzie tylko zakończenie drogi rowerowej na końcu ciągu pieszo-rowerowego.
Podsumowanie: ślepy zaułek drogownictwa
Białystok, podobnie jak Warszawa, może się chwalić sporą liczbą kilometrów dróg rowerowych. Kilometry te ładnie wyglądają w statystykach, choć przeciętnemu rowerzyście do niczego się nie przydają, a nawet (co widać na zdjęciach) mogą powodować zagrożenie.
Drogownictwo powinno być nastawione na użytkownika, a nie statystyki. To co obecnie dzieje się w Białymstoku, to z pewnością ślepy zaułek drogi do uczynienia z tego miasta miejsca przyjaznego rowerom.