Testujemy Green Velo – odcinek od Końskich do Kielc
Lato minęło. Chłód i coraz krótsze dni sprawiają, że chętniej się wspomina wakacyjne wyprawy rowerowe niż pakuje sakwy w podróż po Polsce. Nam też zebrało się na wspomnienia, więc dokładamy kolejną cegiełkę do recenzji szlaku Green Velo. Były już województwa lubelskie [zobacz >>>], podlaskie [zobacz >>>] i warmińsko-mazurskie [zobacz >>>]. Tym razem zabieramy was w świętokrzyskie.
Odcinek Końskie – Kielce
Szlak zaczyna się w Końskich. Ten wybór jest bardzo dziwny, bo trudno się tam dostać pociągiem. Jeszcze dziwniejsza decyzja to dokładne miejsce początku szlaku. Nie zaczyna się on na rynku czy na dworcu kolejowym, ale w… ogródku jordanowskim.
Jak wiadomo najważniejszymi miejscami, do których z Końskich chce dojechać turysta na rowerze są Sielpia Wielka i Elbląg. W tym celu na wyjeździe z ogródka jordanowskiego na drogę krajową pozbawioną jakiejkolwiek infrastruktury rowerowej postawiono odpowiednią tabliczkę.
Wyjazd z Końskich to największy koszmar całego świętokrzyskiego odcinka Green Velo. Przez całą długość wsi Brody wzdłuż drogi postawiono ekrany przeciwhałasowe. Szlak biegnie gorącym ponurym korytarzem po ciągu pieszo-rowerowym z kostki betonowej. Żaden z około 100 wyjazdów bramowych nie zachowuje niwelety. Jeśli będziecie jechali Green Velo od strony Kielc, to nie jedźcie do Końskich, ale do Włoszczowy.
…bo przed Włoszczową na kilku odcinkach droga wojewódzka nr 786 wygląda jak podobnej kategorii drogi w Niemczech. Wystarczyło trochę zainwestować i szlak mógłby przyjemnie zaczynać się na słynnej stacji Włoszczowa Północ, gdzie zatrzymują się m. in. pociągi z Warszawy, Krakowa, Katowic, Gdyni, Wrocławia i Białegostoku. Zły wybór początku szlaku to największy błąd trasowania w całym województwie.
Wracamy na szlak. Green Velo przebiega obok kilku z licznych w województwie świętokrzyskim zalewów i plaż. Pierwszy zalew mijamy w Sielpi Wielkiej, gdzie zbudowano też efektowny most pieszo-rowerowy.
Za Sielpią Wielką natrafiamy na asfaltową drogę dla rowerów. Prawie jak w Niemczech. Prawie, bo przejazd przez drogę krajową nr 74 jest bardzo niebezpieczny. Dla samochodów nie zbudowano żadnego urządzenia spowalniającego, za to przejazd rowerowy przez wyspę dzielącą pasy biegnie po krawężnikach.
Osobny asfalt kończy się po kilku kilometrach, po czym szlak wije się lokalnymi drogami w każdą stronę świata przez 40 kilometrów. Po drodze można zobaczyć zabytki takie jak dom z XVI wieku w stanie bliskim rozpadu.
Górki Szczukowskie. Postawienie na chodniku znaku drogi dla rowerów nie sprawi, że przestaną nim chodzić piesi, zaś pozostawienie wysokich krawężników nie sprawi, że pojawią się rowerzyści.
Kielce
W Kielcach Miejsca Obsługi Rowerzystów służą także społecznościom lokalnym.
Jak wiadomo na drodze z sześcioma pasami ruchu nie ma miejsca na drogę dla rowerów, ani przejścia dla pieszych, więc trzeba zjechać w bok, gdzie na rowerzystów czeka…
Podjazd 14%. Spokojnie, ma tylko 5 metrów długości.
W Kielcach szlak Green Velo ma dwie odnogi prowadzące na dworzec kolejowy. Gdybyście wyruszali z Kielc i jechali odnogą zachodnią, to traficie na znak kierujący w lewo na Sandomierz i w prawo na Końskie. Niby wszystko pięknie, ale szlak w kierunku Sandomierza prowadzi prosto przez jezdnię, potem w prawo. Znak do wymiany.
Tym razem poza krawężnikami buda stojąca w trójkącie widoczności. Miejsce bardzo niebezpieczne, a jak rowerzysta spróbuje przejechać na wprost, to jeszcze może spodziewać się kary za jazdę po przejściu dla pieszych.
Zachodnia odnoga szlaku kończy się schodami przy dworcu kolejowym. Dlatego nie polecam ani zaczynać ani kończyć podróżowania Green Velo w Kielcach, bo wnoszenie i znoszenie roweru z sakwami po stromych schodach łatwe nie jest.
Cdn.
W kolejnym odcinku pozwiedzamy jeszcze trochę Kielce i dojedziemy do Sandomierza.