Tu się nie ma co pieścić, to się musi zmieścić
Ważna jest technika, nie rozmiar
Bardzo często słyszymy z ust drogowców i projektantów tłumaczenia, że jest za mało miejsca, za wąsko, coś się nie mieści. W Warszawie świadczy to o zwyczajnej nieudolności, gdyż w efekcie zniszczeń (po)wojennych pasy drogowe są aż nadmiernie szerokie. Istnieją jednak miasta, w których gęsta historyczna zabudowa może faktycznie narzucać spore ograniczenia, a również w takich trzeba zapewnić swobodny sprawny ruch komunikacji publicznej (a także rowerowej, ale o tym innym razem).
Przykład z Pragi – Vyšehradský tunel, gdzie jezdnia zwęża się trzykrotnie, a dzięki inteligentnej sygnalizacji tramwaje nie grzezną w korku – podawaliśmy już przy okazji linii tramwajowej na Modřany [zobacz >>>].
Pokazywaliśmy też strefy pieszo – tramwajowe, gdzie zabrakło miejsca dla samochodów, ale tramwaj się zmieścił [zobacz >>>].
Mala Strana
Dzisiaj wracamy do praskich tramwajów. Tym razem odwiedzimy Malostranské námestie, gdzie na północnym wylocie z placu jest rzeczywiście ekstraordynaryjnie ciasno.
Na odcinku kilkudziesięciu metrów tramwaje w obu kierunkach muszą korzystać z tego samego wąskiego przesmyku pod budynkiem. Mimo to ruch odbywa się płynnie.
W najwęższym miejscu od ściany do ściany jest nieco ponad 3 m.
Dodatkowe utrudnienie stanowi ograniczona wysokość bram.
Przed jednoczesnym wjazdem z obu stron chroni widoczna po prawej sygnalizacja. Przy natężeniu ruchu w szczycie 60 tramwajów na godzinę (po 30 w każdym z kierunków) większość przejeżdża bez zatrzymania, dla pozostałych czasy oczekiwania nie przekraczają kilkunastu sekund.
Tak naprawdę to cały czas są tu dwa tory, tyle że niemal w całości zachodzą na siebie. Takie rozwiązanie zapewnia większą niezawodność niż zwrotnice i ułatwia sterowanie – eliminuje ryzyko, że tramwaj wyjeżdżający ze zwężonego odcinka wjedzie na niewłaściwy tor.