Pismo z 18 grudnia 2019 r.

Do Biura Polityki Mobilności i Transportu i Zarządu Dróg Miejskich.

Pomiędzy jezdniami al. Solidarności, na wysokości numeru 60a, przy Muzeum Niepodległości, znajduje się parking publiczny. Znajduje się on w strefie płatnego parkowania niestrzeżonego - jest parkometr. O ile dojazd do niego jest łatwy - osobna faza na skręcie - to wyjazd jest dosyć trudny. Zupełnie niemożliwe jest za to opuszczenie parkingu pieszo. Z jednej strony jest posesja muzeum, do której dostęp jest zagrodzony płotem i szlabanem. Z kolei przejście przez jezdnię i torowisko nie jest zgodne z prawem. Artykuł 13 punkt 5 prawa o ruchu drogowym brzmi:

Na obszarze zabudowanym, na drodze dwujezdniowej lub po której kursują tramwaje po torowisku wyodrębnionym z jezdni, pieszy przechodząc przez jezdnię lub torowisko jest obowiązany korzystać tylko z przejścia dla pieszych.

Mamy obszar zabudowany, drogę dwujezdniową i tramwaje na torowisku wydzielonym z jezdni (po stronie południowej wyspą, po północnej polem P-21), nie ma za to przejścia dla pieszych. Niemożliwe jest więc zgodne z prawem opuszczenie parkingu i udanie się na którąkolwiek stronę al. Solidarności.

Lokalizacja niedostępnego parkingu. Źródło podkładu: Urząd m.st. Warszawy, http://mapa.um.warszawa.pl/

Proszę więc o analizę i doprowadzenie do sytuacji, gdy uczestnicy ruchu zgodnie z prawem i bezpiecznie będą mogli korzystać z infrastruktury drogowej w tym miejscu. Proponuję wyznaczenie przejść dla pieszych przez obie jezdnie do parkingu, z chodnikiem łączącym te przejścia. Umożliwi to przekraczanie jezdni także innym pieszym, którzy chcą przejść na drugą stronę.

Jeśli potrzebne byłoby wprowadzenie sygnalizacji to warto zrobić też dla wyjeżdżających z parkingu - obecnie jest to legalne ale niebezpieczne, ruch pojazdów po pasie i trambuspasie jest bardzo duży. Jeśli przejścia nie mogą powstać, parking powinien być zlikwidowany, gdyż nie jest dostępny pieszo w sposób legalny ani bezpieczny.

DW: Zielone Mazowsze

Od redakcji

Dziękujemy za opis ciekawego problemu. Kolejny raz okazuje się, że urzędnicy miejscy odpowiedzialni za organizację ruchu dopuszczają do sprzecznych z prawem zagrożeń i absurdów. A jednocześnie sprzeciwiają się rozwiązaniom w pełni legalnym i potrzebnym uznając je arbitralnie za niebezpieczne.