Przystanek przy zaspie
Stołeczne ulice skutecznie zakorkowane przez wszystkie pory roku, pod naporem śniegu tracą resztki przejezdności i przepustowości.
Cierpi na tym szczególnie transport zbiorowy i to, jak się okazuje, nie tylko od strony „jezdno-dynamicznej”, ale i „pieszo-statycznej”.
Dzisiejsza iście surwiwalowa podróż po mieście skłania mnie do zastanowienia nad tym, kto i na jakich zasadach dba o
utrzymanie przystanków. Wyjście z autobusu prosto w zaspę lub błotnistą bryję nie zachęca do korzystania z usług ZTM, a przecież na zmniejszeniu liczby samochodów w tym okresie powinno Miastu zależeć szczególnie. Oto parę przystankowych migawek.
Na ul. Słowackiego przy Stołecznej.
Na pl. Wilsona – narzekać czy cieszyć się, że nie posolone?
Chyba jednak to drugie…
Na ul. Wierzbowej – prawdopodobnie śnieg „wtórny”, naniesiony przez pług.
Na ul. Wolskiej chodnik odśnieżony chyba aż przesadnie szeroko (zważywszy że prowadzi do parku), ale cześć przystankowa nietknięta. Dlaczego?
Za to w przeciwnym kierunku zamiast łopaty poszła w ruch chemia – czy o to chodzi?
Na ul. Żelaznej – wyraźnie widać nietkniętą część przystanku, choć ciąg pieszy ktoś najwyraźniej przetarł.
Na ul. Płockiej – po kostki, łydki lub kolana – zależy jak wypadną drzwi.
Może niepokoję się na wyrost, ale zdjęcia zrobiłem między 9:00 a 13:00, padało słabo, o przyjściu zimy wiadomo od ponad doby.
Pracowników odśnieżających przystanki jakoś nie zauważyłem, może akurat byli gdzie indziej. Przecież nie mogą być wszędzie.
A może by tak postawić na przystankach łopaty? Skoro i tak czeka się na zimnie, można by trochę poodśnieżać.
Przecież to żadna ujma. Każdy po trochu, dla rozgrzewki i dla dobra ogółu.
Chętnie bym tak zrobił, gdyby było czym. Bez żartów!