Szybciej, ale za jaką cenę?
Od Nowego Roku o 10km/h podniesiono dopuszczalną prędkość samochodów osobowych i motocykli na autostradach i dwujezdniowych drogach ekspresowych. Dla przeciętnego użytkownika autostrady w Polsce oznacza to, że 100 km odcinek takiej trasy pokona o 3 minuty i 20 sekund szybciej niż wcześniej. Jak widać różnica jest czysto symboliczna. Jak bardzo symboliczna? Przeanalizujmy to na przykładzie najdłuższej w Polsce autostrady – A4.
Ile oszczędzimy czasu?
Załóżmy, że chcemy pokonać trasę z Legnicy do Krakowa (odcinek ten wybrałem, gdyż jest mi znany). Dystans między Krakowem a Legnicą, według mapy Targeo, wynosi 331 km. Teoretycznie nasz zysk powinien wynosić więc około 11 minut.
Ale tyle czasu na opisywanej trasie na pewno nie oszczędzimy. Dlaczego? Bo do autostrady najpierw trzeba dojechać, normalnymi drogami. Targeo twierdzi, że dojazdy z Legnicy do A4 i z A4 do Krakowa zabiorą nam łącznie 12 km. Na drogach niższej kategorii dozwolone prędkości nie uległy zwiększeniu, więc i zysku tam żadnego nie będzie. Zostaje 319 km autostrady, co zmniejsz nasz zysk do niewiele ponad 10 minut.
Ale i tyle nie zaoszczędzimy. Na A4 istnieją bowiem odcinki, gdzie ograniczenia ustanowione są znakami. Jest tak np. na odcinku Pietrzykowice k. Wrocławia – Legnica (na zdjęciu), gdzie z racji na brak pobocza ograniczono prędkość do 100-110 km/h.
Podobne ograniczenia z różnych powodów funkcjonują też w okolicach Katowic, Rudy Śląskiej, przy kilku węzłach, punktach poboru opłat oraz w kilku miejscach, w których aktualnie trwają roboty drogowe. Łącznie na tym odcinku około 85 km autostrady posiada mniejsze lub większe ograniczenia prędkości. Ograniczenia te się nie zmieniły, więc tam także nie zaoszczędzimy nic. Nasza oszczędność topnieje tym samym do niecałych 8 minut. 8 minut mniej na dystansie ponad 300km, których przejazd łącznie zajmie nam pewnie około 3,5 do 4 godzin. 4% szybciej (pomimo wzrostu dozwolonej prędkości na autostradzie o 8%) – to wartość niemal nieistniejąca.
A i to przy założeniu, że na autostradzie przez cały czas możliwa będzie jazda z pełną dozwoloną prędkością. Gorsza pogoda, jeden zepsuty samochód, stłuczka, korek albo zwykła kolejka do wyprzedzenia ciężarówki (jak na zdjęciu) i oszczędność czasu spadnie jeszcze bardziej.
Zatem, czy warto było?
Negatywne skutki większej prędkości
Szansa na wypadek rośnie
Podniesienie dozwolonej prędkości zawsze ma wpływ na bezpieczeństwo ruchu. Dogmat mówi, że prędkość zabija, ale moim zdaniem nie jest to prawda. Ziemia dookoła Słońca zasuwa prawie 30 km/s i nic złego się nie dzieje. Zabija dopiero różnica prędkości. Dlatego niefajnie byłoby, gdyby Ziemia zderzyła się z czymś lecącym w innym kierunku – nawet z małą asteroidą.
Ale jaki to ma związek z tematem? Na autostradzie oraz drodze ekspresowej również występują różnice prędkości. Pominę różnice prędkości występujące pomiędzy pędzącym samochodem, a stojącymi przy drodze znakami, barierami energochłonnymi, czy innymi elementami krajobrazu. Różnice prędkości występują też pomiędzy pojazdami.
O ile samochody osobowe, motocykle i ciężarówki do 3,5t DMC (dopuszczalnej masy całkowitej) od początku stycznia mogą jechać autostradą i drogą ekspresową o 10km/h szybciej, o tyle autobusy (na zdjęciu) i ciężarówki powyżej 3,5t DMC, muszą jechać z dokładnie tą samą prędkością, co kiedyś. Odpowiednio – 80km/h na autostradzie i 70km/h na drodze szybkiego ruchu. A to oznacza, że właśnie o 10km/h zwiększyła się różnica prędkości pomiędzy różnymi pojazdami na tych drogach. Różnica ta wynosi teraz aż 60km/h.
Różnice prędkości między różnymi pojazdami to poważny problem. Zwłaszcza istotny wydaje się w przypadku typowego zdarzenia na autostradzie – najechania na tył poprzedzającego pojazdu. Liczba najechań na tył powinna teraz ulec zwiększeniu. Dlaczego? Nie jest tajemnicą, że kierowca ciężarówki niewiele widzi do tyłu. Teraz zmieniając pas aby wyprzedzić inne auto, będzie musiał wypatrywać w lusterkach pojazdów znajdujących się dalej za nim, a zatem będących widocznych w lusterku jako mniejsza „kropka”. Podobna sytuacja dotyczy zresztą także aut osobowych.
Skutki wypadków będą bardziej drastyczne
Poza wzrostem samego zagrożenia wypadkiem, zwiększyły się także ewentualne skutki zdarzeń drogowych. Wraz z prędkością rośnie bowiem także energia kinetyczna. W dodatku nie rośnie ona liniowo lecz w kwadracie prędkości. Na autostradzie prędkość podniesiono tylko o 7,7%, ale energia kinetyczna pojazdu wzrosła o prawie 16%. I te dodatkowe 16% więcej energii będą teraz musiały pochłonąć w trakcie zderzenia zarówno kontrolowane strefy zgniotu auta jak i ciało kierowcy oraz pasażerów.
Niestety kontrolowane strefy zgniotu w aucie mają swoje ograniczenia i są projektowane pod konkretne prędkości. Nieprzypadkowo symulacje zderzeń wykonuje się przy 50-65 km/h. Przy 140 km/h nie przeszło by jej żadne produkowane seryjnie auto!
Nasze ciało także nie najlepiej znosi zdarzenia drogowe. Warto uzmysłowić sobie, ze w przypadku zdarzenia na drodze, mówimy tak naprawdę o trzech różnych zderzeniach. Pierwsze jest oczywiste – to zderzenie auta z przeszkodą lub innym autem. Drugie to zderzenie ciała człowieka z pasami lub elementami wnętrza auta (w przypadku niezapiętych pasów). To stąd zwykle połamane żebra, kręgosłupy i kończyny u ofiar zdarzeń. Trzecie i najbardziej niebezpieczne zderzenie odbywa się w środku nas, gdy wciąż rozpędzone organy wewnętrzne rozbijają się o siebie nawzajem i o już zatrzymane wcześniejszym zderzeniem ciało. To właśnie to trzecie zderzenie pociąga za sobą najwięcej ofiar masakrując niezbędne dla życia narządy.
Więcej paliwa, więcej spalin
Wraz ze wzrostem prędkości rośnie nie tylko zagrożenie i skutki wypadków. Liniowo (czyli o około 8%) rośnie opór toczenia pojazdu – opon, łożysk itp. Natomiast opór powietrza, podobnie jak energia kinetyczna, rośnie w kwadracie prędkości. By pokonać opory powietrza przy 140 km/h na autostradzie, potrzeba użyć niemal 16% więcej mocy pojazdu niż przy 130 km/h. Więcej spalonego paliwa, to także znacznie więcej spalin w atmosferze.
Większy hałas i… wydatki na drogi
Ale spaliny to nie jedyny problem ekologiczny. Wraz ze wzrostem prędkości, wzrasta również hałas generowany przez samochód. Chodzi tu zarówno o hałas powodowany większym obciążeniem silnika i wyższymi jego obrotami, większymi oporami toczenia pojazdu, jak i opływem powietrza wokoło karoserii. Dotychczasowe zabezpieczenia w tym zakresie zainstalowane przy naszych autostradach przystosowane były do natężenia hałasu generowanego przy autach jeżdżących 130 km/h. Z dniem 1 stycznia 2011 roku mogły tym samym stać się niewystarczające i wymagające kosztownych przebudów i modernizacji do większego hałasu wytwarzanego przy 140 km/h. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że zapłacimy za to wszyscy.
Podsumowanie
Parlament zafundował nam zmniejszenie bezpieczeństwa na drogach, większe wydatki na paliwo, znacznie więcej spalin i hałasu. A także dodatkowe koszty – zarówno związane z ofiarami zdarzeń drogowych, jak i z przebudową dróg pod kątem ochrony przed hałasem. A to wszystko tylko po to by 3,5 – 4-godzinną podróż skrócić o 8 minut.
Całe szczęście, że na autostradzie wciąż można jeździć wolniej niż 140 km/h. Do czego szczerze zachęcam.