W uzupełnieniu reportażu Droga na Uniwersytet w Radiu Kampus
W piątek 29 lutego Radio Kampus wyemitowało ciekawy reportaż Michała Płocińskiego pt. Droga na Uniwersytet
o problemach komunikacyjnych UKSW. Autor potraktował temat bardzo rzetelnie i zadał sobie trud dotarcia do wielu osób i instytucji. Rozmawiał m.in. z Radosławem Brudnickim – byłym przewodniczącym samorządu studentów UKSW i Agnieszką Chodkowską – rzeczniczką prasową uczelni.
Wypowiedzi usłyszane w reportażu i niedawne pismo kanclerza [zobacz >>>] wskazują, niestety, że w nastawieniu uczelni nic się nie zmieniło. Choć na zapoznanie się z tłem sprawy i zastanowienie czasu nie brakowało. UKSW nadal obstaje zarówno przy swoich nieuzasadnionych ([zobacz >>>] dlaczego) roszczeniach, jak i przy mitologizacji przyczyn swoich problemów, upatrywanych w ekologach, zamiast w krótkowzroczności decydentów [zobacz >>>].
Podajemy niżej pochyłą wytłuszczoną czcionką najważniejsze stwierdzenia pani rzeczniczki, które szczególnie wymagały sprostowania lub skomentowania. Kolejność została nieco zmieniona względem prezentowanej w reportażu. Komentarz do wypowiedzi p. Brudnickiego zamieścimy w następnym odcinku.
Nagranie reportażu (mp3, 32 MB) można pobrać z adresu:
www.sendspace.com/file/kj9wnh
Darowanym koniem pod górkę czyli zabrać wszystkim po równo
A.Ch. Władze UKSW nie zgodziły się 4 lata temu na autobus, który miał jechać Wisłostradą, i zatrzymywać się na wysokości uniwersytetu, ponieważ było to rozwiązanie gorsze niż od strony ul. Marymonckiej. Problem byłby w zimie ponieważ jest to droga niemożliwa do pokonania dla studentów niepełnosprawnych (na UKSW studiuje 170 takich osób, co stanowi 1% ogółu). Z Wisłostrady trzeba by było wejść na skarpę pod górkę. Do tego potrzebne jest zainstalowanie wind. Bez tego byłoby to niemożliwe.
Jeśli Władze UKSW nie zgodziły się 4 lata temu na autobus, to może wyjaśnią, dlaczego ich dwaj wysocy przedstawiciele podpisali się 3 lata temu pod wnioskiem, że należy dążyć do jego uruchomienia i podjąć starania o wykonanie furtki i przejścia skracającego dojście studentom do przystanku na Wisłostradzie [zobacz >>>]. Zapomnieli, że się nie zgodzili? Czy w towarzystwie licznych gości gospodarzom nie wypadało inaczej?
Można przyznać rację potrzebie zainstalowania wind, ale kiedy i komu UKSW taką potrzebę zgłaszał? Czy potrafi to udokumentować? W żadnym z wielu zdobytych przez nas dokumentów z żądaniami i prośbami rektora i kanclerza nie ma ani słowa o windach. Ale o autobusie przez rezerwat traktuje właściwie każde pismo [zobacz >>>] [zobacz >>>].
Słuchamy hipotetycznych rozważań o drodze niemożliwej do pokonania przez niepełnosprawnych w zimie. Zobaczmy więc, jak uczelnia zatroszczyła się o nich na własnym terenie. Oto kilka zdjęć.
U wjazdu na teren uczelniano-kościelny i zimą, i latem wita pierwsza bariera w postaci 12 cm krawężnika. Można zrezygnować z chodnika i poruszać się jezdnią, ale grozi to potrąceniem przez samochód i wymaga pokonania progów spowalniających. Do korzystania z chodnika zniechęca też ażurowa nawierzchnia, zupełnie nieprzystosowana do potrzeb osób na wózkach.
Podjechanie pod górę, w stronę kościoła, do bramy wjazdowej wydaje się zbyt trudne dla osób na wózku.
Parkujące nieprzepisowo samochody przy pierwszym (starszym) gmachu UKSW często zastawiają obniżony odcinek krawężnika, a wtedy droga prowadzi tędy, przez piąty już próg.
Za kamedułów ruch był niewielki, więc chodnik zaczyna się dopiero za bramą. Tam krawężnik obniżono stosunkowo niedawno (2, może 3 lata temu, a uczelnia istnieje formalnie od lat 9, a fizycznie od ponad 50).
A tak jest przystosowana do potrzeb osób na wózkach siedziba samorządu studentów UKSW.
Rzeczniczka przekonuje, że przez wzgląd na 170 osób niepełnosprawnych (czyli 1% studentów) odrzucono rozwiązanie może nie idealne, ale jednak dla pozostałych 99% studentów bezsprzecznie lepsze niż drałowanie od Marymockiej. Czy ktokolwiek w to uwierzy? Tak samo sensowne byłoby wycofanie wszystkich wysokopodłogowych autobusów i tramwajów i sparaliżowanie miasta tylko dlatego, że dla kilku procent pasażerów są gorsze niż niskopodłogowe.
Rektor i kanclerz nie zrezygnowaliby z wymiernej poprawy sytuacji dla 99% studentów z tak absurdalnych i nieracjonalnych powodów. Prawdziwe motywy były zupełnie inne. Władze UKSW wybrzydzały licząc najprawdopodobniej, że sprzyjający urząd dzielnicy czy miasta szybko spełnią ich żądania. Gorliwość niektórych urzędników niewątpliwie dawała podstawy do takich nadziei [zobacz >>>] [zobacz >>>]. Albo też uważały, że zgoda na tymczasowy autobus nad Wisłą odbierze im główny oręż w walce o maksymalną stawkę. Zbagatelizowano jednak kilka czynników, które okazały się bardzo istotne dla sprawy.
Niedaleko od szosy i daleko od prawdy
A.Ch. Przez tak długi czas nie doszło do utwardzenia ciągów pieszych przy ulicy Dewajtis ze względu na blokadę ze strony środowisk ekologicznych i z powodu ich protestów. Władze uzyskały zgodę nawet Konserwatora Przyrody na zorganizowanie linii autobusowej między dwoma kampusami, protest znowu środowisk ekologicznych na to nie pozwolił.(…) Linia ta jest istotna bo ułatwiłaby studentom przemieszczanie między kampusami. Proszę też pamiętać, że na UKSW studiuje 170 osób niepełnosprawnych. Dlatego też ta utwardzona droga rozwiązałaby choć trochę problem.
Pani Chodkowska mija się z prawdą w tak podstawowych kwestiach, że trudno nie postawić pytania, czy świadomie chce wybielić swoich zwierzchników oczerniając środowiska ekologiczne, czy uważa za właściwe zabieranie głosu w tak istotnej sprawie bez należytego przygotowania i bez znajomości kluczowych faktów i dokumentów. Zapytana pocztą o to, kto i kiedy organizował owe protesty i co zablokował, nie odpisała [zobacz >>>].
Wyjaśnijmy więc wszystkim zainteresowanym, jak jest i było naprawdę.
Pani rzeczniczka nie wskazuje konkretnych winowajców z nazwy, czemu trudno się dziwić, bo takowych po prostu nie ma. O braku jakichkolwiek skutecznych prawnie protestów czy blokad pisaliśmy dokładnie w odpowiedzi panu prof. Cieślakowi na podobne ogólnikowe i gołosłowne zarzuty [zobacz >>>].
Przeciwko utwardzaniu ścieżek przy ul. Dewajtis ekolodzy nie musieli protestować. Dlaczego? Sprzeciwił się temu Konserwator Przyrody [zobacz >>>], a rektor UKSW nie oponował [zobacz >>>]. Trudno aby było inaczej, gdyż ul. Dewajtis nie posiada obecnie obowiązujących linii rozgraniczających pas drogowy, więc de facto jest częścią rezerwatu. Jakiekolwiek prace budowlane poza jezdnią wymagałyby zezwolenia Ministerstwa Środowiska, które do wydawania go nie widzi żadnych podstaw [zobacz >>>].
Prawdą jest jednak, że usłużni bielańscy urzędnicy zlecili (za publiczne pieniądze) projekt utwardzenia jednej z alejek nie bacząc na jego sprzeczność z wymaganiami Konserwatora Przyrody. Został zarzucony, ale kto wie, czy nie doszłoby do jego realizacji, gdyby nie konfrontacja tych dwóch stanowisk na posiedzeniu Komisji Ekologii [zobacz >>>].
Abstrahując od tych formalności, trudno traktować poważnie stwierdzenie, że utwardzenie ścieżek przy ul. Dewajtis rozwiązałoby choć trochę problem niepełnosprawnych. Po pierwsze – niewielu z nich decydowałoby się ją pokonywać samodzielnie ze względu na dystans i występujące po drodze znaczne nachylenia wzdłużne. Większość tych osób pewnie i tak korzysta z samochodu. Po drugie – dalej napotkaliby na swej drodze wspomniane przeszkody, których usunięciu żaden ekolog chyba się nie sprzeciwiał.
Linia autobusowa po ul. Dewajtis budzi sprzeciw nie tylko przyrodników i ekologów, ale i zwykłych mieszkańców [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>], czego nikt nie ukrywa. Tym niemniej również ten pomysł UKSW napotkał na inne obiektywne przeszkody – progi spowalniające na jezdni i oczywisty brak pętli, na której autobusy mogłyby zawracać.
Czy doczekamy się kiedyś poważnej dyskusji na argumenty i dokumenty zamiast manipulacji i konfabulacji?