Las Bielański a rowery
Z redakcyjnej poczty
Kochani,
Trafiłem na Waszą stronę i bardzo się ucieszyłem, że są jeszcze ludzie, którzy chcą żyć w zgodzie z naturą, a jednocześnie bezlitośnie walczą z głupotą i indolencją władz naszego miasta.
Mieszkam na Bielanach, do Lasu Bielańskiego mam przez jezdnię. Od wielu lat jeżdżę na rowerze, również zimą, a szlak do Młocin jest jednym z moich ulubionych. Szlag mnie omal nie trafił, kiedy zobaczyłem znaki zakazu ruchu rowerów w naszym Lasku. Komu to przeszkadza, że ludzie jeżdżą sobie spokojnie po wyznaczonych drogach nie czyniąc nikomu i niczemu żadnej szkody? Ostatnio usłyszałem w radio (TOK FM) dyskusję na ten temat. Tłumaczyła tam ten zakaz jakaś typowo tępa urzędniczka, która twierdziła, że zakaz ten obowiązuje już od wielu lat, a bezpośrednim powodem ostatniego ustawienia znaków zakazu jest to, że rowerzyści rozjeżdżają i rozkopują wąwozy i jary, a tego w rezerwacie robić jak wiadomo nie wolno. I znowu mnie mało szlag nie trafił, bo dlaczego ukarane zostają tysiące ludzi za kilku może gnojków, którzy zapewne rzeczywiście robią tam jakieś szkody swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem?
Ja może podpowiem osobom odpowiedzialnym za porządek w Lasku Bielańskim, co należy zrobić. Otóż łobuzów trzeba złapać i ukarać, a Lasek patrolować i łapać również innych, którzy go niszczą i zaśmiecają, bo przecież tam się ciągle odbywają różne pijackie libacje, niejednokrotnie z ogniskiem. Widzę to i słyszę ze swoich okien jakże często. Wielokrotnie dzwoniłem na policję i straż miejską, ale oni na ogół nie reagują(!), a jeśli już, to po kilku godzinach, kiedy jest już po wszystkim… Przyjeżdża wtedy samochodem (bo jakże inaczej) jakiś patrol i ponieważ autem nie da się tu wjechać (gdyby się dało, to pewnie by wjechali), zaglądają nieśmiało do lasu na głebokość 5 metrów po czym… wsiadają do auta i odjeżdżają. Zadanie wykonane, sprawa odfajkowana… Dupy mają przyrośnięte do samochodów – zarówno policja, jak i straż miejska. Oni zresztą tak „patrolują” inne miejsca jak np. Kępę Potocką czy Pole Mokotowskie, rozjeżdżając ścieżki i trawniki.
W Lesie Bielańskim (i w innych podobnych miejscach) potrzeba patroli pieszych lub rowerowych, i to skutecznych, a nie tych, co po prostu „są w pracy”…
Najłatwiej postawić zakaz, który uderza w znakomitą większość spokojnych obywateli pragnących zażyć ruchu w kontakcie z przyrodą. Przecież policja i straż miejska ma „ważniejsze sprawy” niż łapanie paru łobuzów niszczących przyrodę… Zresztą jak to zrobić? A znak się stawia i już.
Właścicieli psów puszczanych luzem natychmiast po wejściu do lasu też nie ma komu wyłapywać. Sam widziałem dwa dobermany goniące sarnę. A znak też stoi… I też prosiłem wspomniane służby porządkowe o reakcję. Reakcji albo nie było, albo patrz wyżej…
Kochani, musimy walczyć o nasze, rowerzystów i wszystkich przyjaciół przyrody, prawa, ale przede wszystkim musimy wymagać od odnośnych władz i służb, aby robili to do czego są zobowiązane i to skutecznie! Z tym jest, obawiam się, najgorzej… Mimo wszystko nie ustawajmy w wysiłkach!
Pozdrawiam wszystkich przyjaciół Zielonego Mazowsza!
Wojciech B. (nazwisko do wiadomości redakcji)