Nie wylewajmy roweru z kąpielą
Pismo do ZOM
Do biura Społecznego Rzecznika Niezmotoryzowanych wpływają skargi rowerzystów dotyczące zakazu wjazdu dla rowerów do Lasu Bielańskiego i Lasu Kabackiego oraz likwidacji ważnego odcinka niebieskiego szlaku rowerowego, który biegł krawędzią skarpy od ul. Dewajtis w kierunku Młocin. Zwracamy się do Państwa z uprzejmą prośbą o podanie przyczyn takich działań oraz skutków, jakie miałyby one Państwa zdaniem przynieść. Jednocześnie wyrażamy nasze stanowisko na temat problemu ruchu rowerów po rezerwatach i sugestie dotyczące jego rozwiązywania w kontekście szerzej rozumianej ich ochrony.
We wspomnianych rezerwatach obowiązuje już od dawna zakaz puszczania luzem psów, jazdy konnej, hałasowania i zaśmiecania. Obserwacje dowodzą, że zakazy te są zupełnie martwe.
Pozostawione butelki i inne opakowania to codzienny widok.
Podobnie psy biegające bez smyczy, także na obszarze ostoi dzikiej zwierzyny przylegającej do Rudawki.
W czerwcu w głębi rezerwatu Las Bielański rozpalono ognisko, po którym pozostały liczne śmiecie, zniszczenia ściółki i połamane gałęzie.
Jak Państwo widzą zapobieganie takim praktykom (o wiele gorszym od ruchu rowerów), skoro obszary leśne leżą całkowicie poza zainteresowaniem służb porządkowych?
Zwracamy uwagę, że w maju b.r. podobnie jak rok temu obie uczelnie sąsiadujące z rezerwatem zorganizowały hałaśliwe koncerty w ramach juwenaliów (przy wsparciu Miasta!) Głośniki ze sceny przy UKSW wycelowano wprost w Las, zamiast w przeciwną stronę. Poziom decybeli w rezerwacie był tak wysoki, że chwilami nie dało się normalnie rozmawiać, a wszystko to działo się w okresie lęgowym ptaków. Co gorsza UKSW wyznaczył dojście setkom osób przez teren rezerwatu nie uzyskując na to niczyjej zgody, a policja obecna podczas koncertu i powiadomiona o łamaniu Ustawy o ochronie przyrody nie zareagowała [zobacz >>>].
Pytamy więc – co ZOM jako zarządca lasów i inne organy władz miasta zamierzają zrobić, poza ustawianiem tablic, by wyeliminować wspomniane zjawiska? Czy wprowadzanie kolejnego martwego zakazu da cokolwiek poza ośmieszaniem prawa? Czy karani będą zwykli obywatele na rowerach, najłatwiejsi do spacyfikowania, a uczelnie i instytucje, na które art. 4. Ustawy o ochronie przyrody nakłada określone obowiązki, będą nadal praktykować lub tolerować szkodliwą dla rezerwatu działalność?
Mamy świadomość, że część rowerzystów upodobała sobie np. skarpy przy Potoku Bielańskim i rozjeżdżają je, niszczą ściółkę i stwarzają zagrożenie dla innych. Potępiamy takie zachowania. Jednak wprowadzanie z ich powodu całkowitego zakazu jest w społecznym odczuciu środkiem niewspółmiernym do przyczyn i zbyt daleko idącym. Wjazd na obszary wymagające ochrony należy ograniczać np. ogrodzeniami, co zresztą się dzieje, czy pozostawianiem pni martwych drzew.
Trzeba też zagwarantować choć minimalny nadzór służb porządkowych, którego obecnie zupełnie nie ma. W odczuciu mieszkańców tym brakiem należałoby się zająć w pierwszej kolejności. Stosunek do zakazu jest wybitnie negatywny nawet wśród miłośników lasu o czym wymownie świadczy widoczne od samego początku jego całkowite ignorowanie. Widać też idące dalej przejawy społecznego sprzeciwu.
Dla przykładu znak przy ul. Klaudyny już parokrotnie był wyrywany lub zdejmowany, co zmusiło Państwa do zwieszenia go wysoko na drzewie.
Znak przy ul. Tczewskiej zamalowano farbą.
Jedyny jak dotąd skutek to przyzwyczajanie społeczeństwa do fikcyjnych, oderwanych od rzeczywistości zabiegów, świadczących o bezsilność władz wobec problemu i zupełnie nieskutecznych.
Zakaz uniemożliwi poruszanie się po lesie również rowerowym patrolom Straży Miejskiej i Policji, których obecność jest ze wszech miar pożądana dla bezpieczeństwa i zapobiegania licznym dewastacjom wykonanych przez Państwa wiat, koszy i tablic. Takie patrole są też niezbędne, by egzekwować wspomniany zakaz ruchu rowerów. Jak, Państwa zdaniem, ma zachować się wobec jadącej spokojnie, w celach rekreacyjnych starszej osoby funkcjonariusz sam poruszający się na rowerze? Obecność rowerzystów podnosi bezpieczeństwo – więcej ludzi, sprawnych fizycznie może reagować w przypadku np. napaści, wezwać pomoc itp.
Jako organizacja skupiająca również środowisko warszawskich rowerzystów proponujemy zniesienie zakazu jazdy rowerem i zorganizowanie przy współpracy ZOM, Straży Miejskiej, Policji, LOP i innych zainteresowanych podmiotów patroli społecznych, które przynajmniej okresowo kontrolowałyby na rowerach teren leśny i zapobiegały niewłaściwym zachowaniom odwiedzających. Deklarujemy udział w takich działaniach.
Zamykanie dla rowerów nawet głównych dróg po których jeżdżą niekiedy samochody służb leśnych, jest niezrozumiałe. Zwracamy uwagę na niczym nie ograniczony ruch samochodów przez rezerwat Las Bielański po ulicy Dewajtis oraz Las Kabacki po ulicy Nowoursynowskiej. To one emitują spaliny i hałas, szkodzą ciągłości ekosystemów i znacznie bardziej zagrażają tym rezerwatom niż nawet licznie odwiedzający je rowerzyści, dopóki nie łamią innych przepisów związanych z ochroną przyrody.
Możliwość dojazdu rowerem przez Las zachęca zmotoryzowanych bywalców kościoła pokamedulskiego do rezygnacji z samochodu. Najkrótsza i najbardziej atrakcyjna droga do kościoła i do UKSW od strony Żoliborza prowadzi właśnie przez Las (przedłużeniem ul. Klaudyny). Nie powinno się takiego dojazdu utrudniać.
Uważamy, że ustawione niedawno znaki zakazu wjazdu dla rowerów do ww. rezerwatów nie spełniają swojej roli, zwłaszcza, że obydwa rezerwaty są właściwie ogólnodostępne. Sztuką nie jest zakazać rowerzystom wjazdu na określony teren, ale tak kierować ich zachowaniem, aby nie zakłócali spokoju przyrody. Naszym zdaniem konieczne jest rozpoznanie dróg najczęściej uczęszczanych przez rowerzystów w tych lasach i umożliwienie poruszania się po nich rowerem w odpowiedni dla tego terenu sposób. W szczególności rowerzyści powinni mieć możliwość dojazdu do polan biwakowych umieszczonych wewnątrz tych rezerwatów.
Podkreślamy, że podobnie jak zwracający się do nas mieszkańcy, mamy świadomość, że stołeczne rezerwaty są bezcenne i wymagają skutecznej ochrony. Naszym zdaniem jednak zakaz nie spełnia tej funkcji i rodzi negatywne nastawienie nawet wśród miłośników przyrody. Liczymy, że uda się wypracować inne metody ochrony, a zwłaszcza zachęcić do aktywnego udziału w niej samych mieszkańców. W przeciwieństwie do „odgórnych dekretów” daje to szansę utrwalania i rozszerzania postaw obywatelskich. Zróbmy coś, by ochrona rezerwatów trafiała do ludzkich przekonań i przejawiała się w realnych efektach, zamiast w kolejnych fikcyjnych zakazach.
Korzystając z okazji prosimy o pilne podjęcie działań celem zamknięcia dzikiego przejazdu do klubu Hutnik po ścieżce rowerowej od ul. Prozy. Mieszkańcy Bielan nie mogą się o to doprosić w Urzędzie Dzielnicy i Biurze Ochrony Środowiska od ponad roku!
A widać już zaczątek dzikiego wysypiska śmieci przy forcie Bielany, obok boiska piłkarskiego. Zagraża to degradacją otoczeniu Lasu Bielańskiego i samemu rezerwatowi.