Warszawskie lasy łęgowe zagrożone
Międzywale zagrożone
Pierwsze poważniejsze uszczuplenia zasobów przyrodniczych praskich łęgów zaczęły
się przy okazji budowy mostów Świętokrzyskiego i Siekierkowskiego. Ponadto na
terenie obecnie już nieczynnego Portu Praskiego (między mostem Śląsko-Dabrowskim
a Poniatowskim), planowana jest olbrzymia inwestycja – budowa centrum
biznesowo-handlowego. Z tej okazji wyciętych zostanie kilka hektarów lasu
rosnącego w okolicach Portu Praskiego. Jednak wszystko to jest niczym w
porównaniu z postępowaniem Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie
(RZGW), pod który podlegają w Warszawie tereny przybrzeżne. RZGW wydał
decyzję o przeznaczeniu do wycięcia 26 000 drzew, rosnących na prawym brzegu
Wisły. Jest to bezprecedensowy zamach na przyrodę. Decyzja o wycince
została wydana w trybie natychmiastowej wykonalności, a więc z pominięciem
konsultacji z organizacjami społecznymi i wszystkimi zainteresowanymi –
zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę status ochronny tego terenu. Decyzja taka
została podjęta w oparciu o obowiązującą obecnie ustawę prawo wodne. Zasięgnięto
jedynie opinii wojewódzkiego konserwatora przyrody.
Najważniejszym argumentem przemawiający za wydaniem decyzji o wycince drzew
rosnących w międzywalu, jest zagrożenie powodziowe (z uwagi na możliwość
spiętrzania wody poprzez powstanie zatorów lodowych). Jest to dziwny argument,
ponieważ nic nie słychać o zbliżającej się do Warszawy fali powodziowej, zaś
powódź z 1997 r. (okrzyknięta jako powódź tysiąclecia), nie spowodowało
praktycznie żadnych zagrożeń na terenie warszawskiej Pragi. Jest to najlepszy,
empiryczny dowód na to, że praskie łęgi nie stanowią poważniejszego zagrożenia.
Ekolodzy i hydrotechnicy
W dniu 11 marca br. członkowie
kilku organizacji ekologicznych (Zielone Mazowsze, Wspólna Ziemia, Pracownia na
rzecz Wszystkich Istot) oraz przedstawiciele lokalnej społeczności spotkali się z
RZGW w Warszawie. Wycinka miała trwać do 15 marca, ze względu
na rozpoczynający się okres lęgowy ptaków. Jednak od 15 sierpnia 2003 r. wycinka
będzie kontynuowana.
Hydrotechnicy usilnie starali się nas przekonać, że
praskie łęgi stanowią poważne zagrożenie powodziowe, a ich istnienie jest
całkowicie przypadkowe (brak środków finansowych w poprzednich latach na
zabezpieczanie międzywala). Gdy brakowała im racjonalnych argumentów, straszyli
nas wizją wielkiej wody. Oczywiście z tym, że zagrożenie powodziowe istnieje i
powodzie są groźne, zgodzić się należy. W przypadku drzew porastających
międzywale, koronnym argumentem hydrotechników przemawiającym za wycinką jest
możliwość powstawania zatorów lodowych. Jednak na nasze pytanie czy kiedykolwiek
powstawały takie zatory i spowodowały zimową powódź w Warszawie, nie byli w
stanie odpowiedzieć twierdząco (prawda jest taka, że nie doszło do takich
sytuacji).
Usunięcie integralnego składnika ekosystemu doliny rzecznej,
jakim są łęgi, na krótką metę może i poprawi stan bezpieczeństwa
przeciwpowodziowego w mieście, lecz długotrwały efekt będzie taki, że
niebezpieczeństwo odsunięte zostanie w czasie i przestrzeni. Woda będzie
szybciej przepływać przez miasto lecz w sumie zmniejszona zostanie zdolność
retencyjna ekosystemu rzecznego. Nie mówiąc już o samooczyszczaniu.
Nie wiadomo też czemu zdecydowano się na najbardziej niekorzystny dla przyrody
wariant prowadzenia prac zabezpieczających, jakim jest zrąb zupełny. Na odcinku
od trasy Łazienkowskiej (południe) do mostu Grota-Roweckiego (północ) ma zostać
wyciętych zdecydowana większość zalesienia. Pozostawiony będzie jedynie wąski
pas drzew. W opinii ekologów, uwzględniającej zagrożenie powodziowe,
wystarczające byłyby gniazdowe wycinki w najbardziej zagrożonych
miejscach. Jednak RZGW odrzuciło jakiekolwiek sugestie i propozycje
korygujące i ograniczające plan wycinki. Wszystko to napawa poważnym niepokojem,
ponieważ po raz kolejny okazuje się, że jest możliwe niemal całkowite
zniszczenie unikatowego przyrodniczo obszaru, jedną, nie do końca przemyślaną
decyzją. Zadziwia arogancja RZGW, który podejmując tak brzemienną w skutkach
decyzję dotyczącą obszaru o bardzo dużych walorach przyrodniczych, chronionego
międzynarodowymi konwencjami, nie uznał za stosowne przeprowadzenie konsultacji
z przyrodnikami i organizacjami ekologicznymi.
Plany swoje, życie swoje…
Plany dotyczące
zagospodarowywania warszawskiego odcinka Wisły zaczęły powstawać w XIX w. Przez
cały ten czas, aż do upadku reżimu komunistycznego, zasadniczą ideą tych planów
było uregulowanie brzegów Wisły. Wysuwano mniej lub bardziej śmiałe koncepcje,
które miały podnieść gospodarcze znaczenie rzeki dla miasta, lecz nie
uwzględniały uwarunkowań ekologicznych. Prawdziwy przełom nastąpił w 1992 r.
Idąc z duchem czasów (Szczyt Ziemi w Rio de Janeiro), Rada Warszawy zatwierdziła
nowy proekologiczny plan zagospodarowania przestrzennego. Wisła włączona została
do tzw. strefy 0, którą utworzono w celu zachowania bądź przywrócenia równowagi
przyrodniczej w skali miasta (…). W strefie nakazano m.in. ochronę roślinności
i powierzchni ziemi. Po raz pierwszy również odrzucono pomysł kaskadowania Wisły
w obrębie miasta (co powtarzało się we wcześniejszych planach). Tak więc
ustalenia planu z 1992 r. zmierzały do ochrony naturalnego charakteru
warszawskiego odcinka Wisły.
Niestety wygląda na to, że obecnie obowiązujący
plan zagospodarowania Wisły w Warszawie, podobnie jak plany z lat poprzednich,
pozostaje tylko i wyłącznie wizją i niczym więcej. Działalność RZGW ma się nijak
do postulatu zachowania naturalnego charakteru doliny Wisły.