Praworządność i moralność na 102 (decybele)
18 maja br. Biuro Ochrony Środowiska Urzędu m.st. Warszawy wystąpiło do Rektora UKSW w sprawie przestrzegania ustawy o ochronie przyrody podczas juwenaliów [zobacz >>>].
Ksiądz rektor Rumianek nie uznał za stosowne udzielić Biuru odpowiedzi osobiście i ustosunkować się do istotnego problemu. Zamiast niego zrobił to Przewodniczący Zarządu Samorządu Studentów Cezary Szczypa [zobacz >>>].
Poniżej zamieszczamy komentarze do tego stanowiska wraz z jego kolejnymi fragmentami (wytłuszczona kursywa). Materiał jest obszerny ze względu na wagę sprawy godnej wyczerpującego omówienia. Zawiera też liczne odsyłacze. Liczymy, że osób zainteresowanych ochroną Lasu Bielańskiego ta objętość nie zniechęci. Śródtytuły od redakcji.
Wszelkie wątpliwości rozwiewa ocena Wojewódzkiej Rady Ochrony Przyrody, wg której UKSW złamał prawo [zobacz >>>].
Moraliści ponad prawem?
– teren UKSW nie podlega jurysdykcji ustawy o ochronie przyrody, ponieważ z terenu utworzonego w roku 1973 rezerwatu bielańskiego teren ATK (obecnie UKSW) został wyłączony. Uczelnia istnieje od 1954 roku, rezerwat bielański został utworzony ponad 19 lat później.
Zastanówmy się, co jest kluczowe dla oceny danego czynu: czy tylko to, gdzie się znajdował sprawca, czy może raczej skutki dla otoczenia? Zakłócanie snu hałasem jest wykroczeniem, nawet jeśli ma miejsce przez ścianę czy z sąsiedniego budynku lub podwórka. Interpretując prawo tak jak p. Szczypa dochodzi się do absurdu: Nie można powodować hałasu będąc w rezerwacie, a można dokładnie taki sam hałas w nim wywoływać z zewnątrz. Albo można bezkarnie skazić chronione jezioro za pośrednictwem zasilającej je rzeki czy podpalić las „na odległość” płonącą strzałą z łuku.
Liczy się skutek, o czym zresztą mówi ustawa (patrz wyjaśnienia w opinii biegłego, mgr. Mikołaja Kirpluka [zobacz >>>]). Identyczne stanowisko zajęło Ministerstwo Środowiska w uzyskanej przez nas opinii: /…/ oddziaływane źródeł hałasu zlokalizowanych w jakiejkolwiek odległości od granic rezerwatu przyrody, które wpływają na zakłócanie ciszy np. dla zwierząt bytujących w rezerwacie, jest bezdyskusyjne
. (całość [zobacz >>>])
Według p.Szczypy zachodzi ciągłość między filigranową ATK (jeden budynek i kilkuset studentów, z których może parę % posiadało samochód) a gigantem UKSW (trzy gmachy, kilka tysięcy studentów, w tym wielu zmotoryzowanych). Ale ciągłości środowiska naturalnego p.Szczypa woli nie dostrzegać. Zupełnie jakby relikt rosnącej tu od tysięcy lat puszczy z wiekowymi dębami nabrał wartości dopiero w 1973 roku [zobacz >>>].
Trudno czytać bez zażenowania te próby sprowadzenia ustawy o ochronie przyrody do regulaminu zachowania na fragmentach terytorium kraju przy zupełnym pominięciu ducha i nadrzędnych celów jasno wyrażonych nie tylko w tym akcie prawnym, ale nawet w Art. 5. Konstytucji RP. A może teren UKSW także jej jurysdykcji nie podlega?
– uczelnia dołożyła wszelkich starań (chociaż nie jest prawnie do tego zobowiązana), aby koncert nie miał szkodliwego wpływu na otoczenie,
Nie wiadomo, jakie starania ma na myśli p.Szczypa, poza staraniami o zamydlenie oczu rzekomymi ekranami akustycznymi (o nich dalej). Co do prawnych zobowiązań – wypadałoby zajrzeć do Ustawy, która w Art. 4. dbałość o przyrodę będącą dziedzictwem i bogactwem narodowym jednoznacznie czyni obowiązkiem osób prawnych i innych jednostek organizacyjnych a także osób fizycznych– czyli każdego obywatela bez wyjątku. Zwraca na to uwagę także w/w opinia Ministerstwa Środowiska.
Przezorność postawiona na głowie
– nigdy nie zostały przeprowadzone wiarygodne badania natężenia dźwięków, które wskazywały by na negatywny wpływ na zwierzynę i ptactwo zamieszkujące w lesie bielańskim,
Ustawa nie zabrania działań, których negatywny wpływ na zwierzynę i ptactwo potwierdziły te czy inne badania. Ustawa jasno i wprost zakazuje zakłócania ciszy. Zaś art. 6. Prawa ochrony środowiska mówi:
1. Kto podejmuje działalność mogącą negatywnie oddziaływać na środowisko, jest obowiązany do zapobiegania temu oddziaływaniu.
2. Kto podejmuje działalność, której negatywne oddziaływanie na środowisko nie jest jeszcze w pełni rozpoznane, jest obowiązany, kierując się przezornością, podjąć wszelkie możliwe środki zapobiegawcze. A nie tylko o nich mówić i pozorować je.
Natężenia dźwięków rzędu 90-100 dB emitowane do rezerwatu w czasie dorocznych koncertów na UKSW uważa się za szkodliwe dla ludzi, czego nie trzeba badać – wystarczy sięgnąć do bogatej literatury. Jeśli p. Szczypa uważa, że nie przeprowadzono badań wpływu studecybelowego hałasu na zwierzynę, to powinien zastosować się do w/w przepisu POŚ i takie badania przeprowadzić, aby udowodnić brak negatywnych skutków i wykluczyć ich wpływ, zanim powziął zamiar zorganizowania koncertów.
Tymczasem p. Szczypa, w imieniu sprawcy działań prawnie zakazanych i powodujących ewidentne ryzyko, przerzuca ciężar dowodu na tych, których te działania niepokoją. Trudno o bardziej jaskrawe odwrócenie zasady przezorności. Studentowi można takie mylenie pojęć darować, ale jak uszło ono uwadze ks. prof. Rumianka? A może (co pojąć jeszcze trudniej) ks. rektor w ogóle nie był zainteresowany jakością i treścią pisma przygotowanego przez p.Szczypę, mimo że sam na pismo BOŚ nie odpowiedział.
Pomiary hałasu mówią same za siebie
Poświęciliśmy trochę uwagi tym rozważaniom apriorycznym, ponieważ ukazują dobrze stosunek UKSW do prawa. W tym roku dysponujemy jednak nie tylko prawną teorią, ale i dodatkową wiedzą a posteriori i teraz przejdźmy do niej.
Podczas koncertu 25 maja przeprowadzono dwa niezależne pomiary hałasu. (patrz dwa raporty
PDF, 609 kB,
PDF, 553 kB)
Ich wyniki są całkowicie zbieżne – hałas w rezerwacie dochodził do 100 dB, tj. tylu, ile emituje młot pneumatyczny z odległości kilku metrów. W porównaniu z poziomem tła akustycznego rzędu 70 dB był wyższy o 30 dB. Przy logarytmicznej skali decybelowej oznacza to poziom hałasu tysiąc razy wyższy od poziomu tła! Człowiek nie powinien przebywać w hałasie o natężeniu 100 dB dłużej niż 10 minut bez ryzyka uszkodzenia słuchu. Czy można więc wątpić, że tak głośny koncert zakłócił ciszę w rezerwacie?
Święte prawo do parkowania
– ulica Dewajtis nie jest własnością uczelni tylko drogą gminną, dlatego nie można organizatorów obarczać winą za brak poszanowania przepisów Kodeksu Drogowego przez parkujących w lesie bielańskim./…/,
W piśmie BOŚ nie było obarczania organizatorów winą za nielegalne parkowanie, a jedynie zwrócenie uwagi na problem. Oczywiście każdy kierowca indywidualnie odpowiada za swoje postępowanie. A oprócz groźby mandatu podlega też społecznej ocenie. Jaka jest ta ocenia za strony UKSW, jeśli jego kanclerz na jednym z posiedzeń powiedział, że słuchacze studiów zaocznych płacą za nie niemałe kwoty, więc mają prawo dojechać do uczelni samochodem i tam go zaparkować?
Mityczne dobro człowieka
– /…/ Chronimy środowisko po to, aby służyło człowiekowi. Koncert trwający 3 godz. raz w roku z odpowiednimi wyciszeniami służy właśnie człowiekowi, wydarzenie ma informacyjny program o środowisku, podnosi świadomość ekologiczną, jest skierowany w stronę edukacji ekologicznej.
Zwierzęta potrafią się adaptować do różnych warunków otoczenia. Hałas z przyległych ulic jest w rezerwacie słyszalny, ale jako ciągły i dość stabilny szum, który zwierzyna jakoś potrafi tolerować. Szkodliwym szokiem dla niej są zjawiska niecodzienne, sporadyczne i zarazem intensywne czyli dokładnie takie, jak doroczna studecybelowa zabawa na UKSW.
Wbrew zapewnieniom p. Szczypy, a wcześniej rzeczniczki UKSW, podczas koncertu nie było żadnych wyciszeń . Chyba że tym mianem określimy reklamę wskazaną strzałką na zdjęciu.
Była to rozpięta na stelażu połać siatki (!) stosowanej do wzmacniania tynków. Ocena przepuszczalności akustycznej materiału widocznego na tym zbliżeniu wydaje się zbyteczna.
Przypisywanie tej imprezie celów edukacji ekologicznej zakrawa na kpinę i ponury cynizm. Szkoda, że p. Szczypa nie dorzuca jeszcze do tego wychowania w trzeźwości. Wszak na koncercie nie sprzedawano wódki a jedynie piwo. Tego rodzaju żarty w gronie kolegów byłyby tylko godne politowania. Jednak jako opinia przekazana oficjalnie organowi Miasta w imieniu katolickiej uczelni (ATK i UKSW to jedno – jak czytamy wyżej) stanowi kolejne potwierdzenie jej poczucia bezkarności i braku dobrej woli. Jak widać, władze UKSW nie troszczą się nawet o zachowanie pozorów zgodności czynów z wielkimi słowami o etyce i wychowaniu, często spotykanych w ich wypowiedziach, np. na łamach miesięcznika „Nasze Bielany” [zobacz >>>].
Ciekawe jak taką postawę oceniłby patron uczelni kardynał Wyszyński ([zobacz >>>] cytat-motto) i Jan Paweł II [zobacz >>>].
Dialog grochem o ścianę
-członkom organizacji proekologicznych zalecamy, by w ramach zrównoważonego dialogu podjęli się całościowego ujęcia problematyki lasu bielańskiego, w tym:
• celów, w jakich został utworzony rezerwat Las Bielański: Rezerwat tworzy się w celu zachowania wartości społecznych i krajobrazowych »Lasu Bielańskiego«, będącego cennym składnikiem środowiska naturalnego, zachowanym na obszarze aglomeracji miejskiej Warszawy
• następnie oddziaływania spalin i hałasu z Wisłostrady, ul. Marymonckiej i Podleśnej.
Doprawdy nie wiadomo, dlaczego p. Szczypa swoje zalecenia dla organizacji proekologicznych wyraża w piśmie do Biura Ochrony Środowiska, zamiast to zrobić bezpośrednio. Czy liczy na pośrednictwo Biura? I uważa to za taktowne? I kto tu kogo powinien zachęcać do dialogu? Zapewniamy, że ZM reaguje na korespondencję, nawet pochodzącą od osób wątpiących w sens naszych działań czy wręcz nastawionych do nich negatywnie [zobacz >>>], choć jak dotąd był to jedyny tego typu list. To Samorząd Studentów UKSW nie wykorzystał żadnej z okazji do dyskusji z Zielonym Mazowszem nie odpowiadając na nasze e-maile czy inne próby podjęcia szerszej dyskusji.
W materiale z 10 maja [zobacz >>>] kolejny raz apelowaliśmy do Samorządu Studentów Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego o zastanowienie i szersze spojrzenie na tło problemu. Pismo p. Szczypy wskazuje na to, że apel trafił w próżnię.
W rewanżu polecamy p. Szczypie i pozostałym działaczom Samorządu Studentów UKSW (a może też księdzu rektorowi?) lekturę tekstu Przemysława Kędzierskiego (doktoranta filozofii na UKSW, autora książki „Kościół i ekologia”) pod tytułem Kochaj przyrodę jak siebie samego. Gladiatorskie podejście do natury jest sprzeczne z nauką Kościoła (GW z 14 kwietnia 2007 r.). Może czas już zastanowić się nad dysonansem poznawczym, jaki musi doskwierać kształconym na tej uczelni studentom prawa i ochrony środowiska. Wykładowcy wpajają im zapewne zasady poszanowania prawa i środowiska, a administracja i samorząd studencki daje przykład czegoś wręcz przeciwnego.
Co do celów utworzenia rezerwatu – gdyby wśród nich była jego „eksploatacja” przez ludzi, to czym różniłby się od innych terenów, na których nie obowiązują ustawowe ograniczenia? Niczym. Tworzenie tak pojmowanego rezerwatu nie miałoby żadnego sensu.
Kulturalnym ludziom Las Bielański służy od dawna. W jaki sposób cytowana sentencja z 1973 r. miałaby uzasadniać i zezwalać na gladiatorskie podejście UKSW do rezerwatu? Oto kolejna niewiadoma i pozorowanie argumentacji bez związku z meritum sprawy.
Cieszy nas, że Samorząd UKSW analizuje akty prawne dotyczące ochrony przyrody. Szkoda jednak, że posługuje się nimi tak wybiórczo nie zauważając w cytowanym Zarządzeniu z 1973 r. w rezerwatach zakazu płoszenia dziko żyjących zwierząt (§ 13. p. 1. 9), a w Ustawach – obowiązku dbałości o przyrodę i innych zaleceń.
O kwestii hałasu komunikacyjnego wspomniano wyżej. Postulowaliśmy ustawienie ekranów dźwiękowych na remontowanych estakadach [zobacz >>>] i wniosek ten został uwzględniony. Dostrzegamy też istotne różnice między oddziaływaniem komunikacji i miasta otaczającego Las na zasadzie trudnej czasem do zaakceptowania, ale jednak cywilizacyjnej wyższej konieczności, a praktykowaniem regularnego lekceważenia przyrody, prawa i kultury, bliższego wandalom niż cywilizowanym ludziom. Bo jak inaczej zakwalifikować zakrapiane piwem igrzyska służące jedynie swawolnym zachciankom młodzieży. Tej plamy na wizerunku UKSW nie zatuszuje dorabianie naciąganej ideologii o służeniu człowiekowi i głoszenie moralnej wyższości tej uczelni nad innymi [zobacz >>>]. Ostatnio zła sława UKSW dotarła nawet do sejmu [zobacz >>>].
Nie domagamy się więc zamknięcia Wisłostrady, Marymonckiej i Podleśnej. Ale będziemy głośno i stanowczo domagać się przestrzegania prawa najcenniejszego stołecznego rezerwatu do należytej ochrony. Do oceny działań UKSW – uczelni o jakże wysokich moralnych aspiracjach – będziemy nadal przykładać równie wysoką miarę, bez przemilczeń i owijania w bawełnę, zgodnie z ewangelicznym nakazem Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi
(Mt 5,37).
A ocenę naszych działań pozostawiamy innym – dotychczasowe zobowiązują [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>].
W podtekście drugiej rady p. Szczypy można wyczytać dwa założenia. Pierwsze – że należy walczyć albo ze wszystkim złem naraz, albo poddać się i nie walczyć wcale, co każdy oceni jako niemożliwy i nieracjonalny absurd, płytki nawet retorycznie. Drugie – że jeśli rezerwat podlega jednemu szkodliwemu czynnikowi, to zwalnia nas to z prób eliminacji innych i daje prawo używania sobie i dokładania kolejnych. Nie zgadzamy się z żadnym z tych podejść.
– uważamy, iż wystąpienia organizacji pozarządowej Zielone Mazowsze tytułującej się ekologami mają charakter prowokacyjny i służą rozreklamowaniu w mediach.
W sporze o juwenalia na UKSW można widzieć (jak p. Szczypa) prowokacje i autoreklamę Zielonego Mazowsza (obrona przez atak?). Ale można też spojrzeć głębiej i zastanowić się nad takimi pojęciami jak poszanowanie, odpowiedzialność, praworządność czy wreszcie (tak lubiana na UKSW) etyka i wychowanie młodzieży. Aspekt moralny i tutaj się kłania… [zobacz >>>] Trudno nie zauważyć podobnych sugestii również w wystąpieniu Biura Ochrony Środowiska. Czy adresaci z nich skorzystają – przyszłość pokaże.
Sprawiedliwych nie brakuje
Wystawianie oceny całej społeczności akademickiej UKSW na podstawie wypowiedzi i zachowań przewodniczącego Samorządu byłoby niesłuszne i krzywdzące. Przecież spaczone rozumowanie i traktowanie przyrody widoczne w piśmie p. Szczypy nie jest przypadłością uczelni, na którą uczęszcza. Wiele pracy w przygotowanie tego materiału włożył bezinteresownie inny student UKSW. Nie wątpimy, że wielu z nich dostrzega w Lesie Bielańskim coś więcej niż atrakcyjne tło, którym można instrumentalnie wabić młodych ludzi (czy to na studia, czy na koncert [zobacz >>>]). Dlatego prosimy te osoby, by nie czuły się urażone negatywnymi opiniami pod adresem uczelni i nie odbierały ich osobiście. Polemizując z „UKSW” mamy na myśli tylko tych, którzy go reprezentują i mają bezpośredni wpływ na jego budzące sprzeciw działania, a nie wszystkich pracowników i studentów.
Liczymy też, że publikacja pisma p. Szczypy i tego komentarza skłoni większą liczbę studentów do zadumy nad tym, kto i w jakim stylu ich reprezentuje. I czy robi to skutecznie, jeśli z takim zaangażowaniem organizuje kolejne szkodliwe dla rezerwatu i wizerunku uczelni koncerty, a nie potrafił zadbać o wykorzystanie możliwości poprawy dojazdu dla niezmotoryzowanych [zobacz >>>].