Ekshumacja ścieżki rowerowej na Bielanach
W wielu tekstach na tej witrynie lamentujemy nad niedostatkiem dróg dla rowerów i mankamentami tych już istniejących. Z tym większą radością trzeba odnotować, że tej wiosny długość dostępnych w stolicy ścieżek wzrosła o ok. 400 m! Na dodatek stało się to za sprawą Zarządu Oczyszczania Miasta, co czyni sprawę jeszcze bardziej niecodzienną. Dokładnie 1 kwietnia, podczas prac porządkowych w rejonie Wisłostrady ekipa ZOM natrafiła pod zwałami ziemi na ślady dobrze zachowanego ciągu spacerowo – rowerowego z drugiej połowy XX wieku. Zauważył to jeden przejeżdżający rowerzysta z Młocin i odkrycie archeologiczne nabrało rozgłosu.
Podziękowania
W imieniu licznej rzeszy cyklistów odwiedzających ten rejon składamy Dyrekcji Zarządu Oczyszczania Miasta należne (i naprawdę całkiem poważne) podziękowania licząc, że dbałość o ścieżki rowerowe stanie się regularną coroczną praktyką. Mamy też nadzieję, że aktualna przegrana 0:400 zachęci Zarząd Dróg Miejskich do osiągnięcia w tym współzawodnictwie AD 2005 przynajmniej remisu.
Porównanie stanu przed i po zakończeniu prac wykopaliskowych
Oddajmy teraz głos obrazom, przy których wszelki komentarz staje się zbędny. Pokazują one stan ścieżki uchwycony w trzech momentach: przed rozpoczęciem prac, w trakcie i po zakończeniu. Widać ogrom wysiłku włożonego w przywrócenie ścieżki do życia.
Stan z marca 2005 r.
W trakcie prac na początku kwietnia.
Stan po zakończeniu prac w połowie kwietnia.
Tło historyczne
Osoby młodsze czy rzadko odwiedzające Młociny mogą się zastanawiać, jak do tego doszło? Przypomnijmy więc pokrótce tło historyczne.
Z relacji żyjących jeszcze świadków minionej epoki dowiadujemy się, że w drugiej połowie ubiegłego wieku modne było hasło „Polak potrafi” i razem z Wisłostradą powstało na Bielanach i Żoliborzu całkiem sporo przylegających do niej ciągów spacerowo – rowerowych. I – mało tego – wykonano je z asfaltu (choć nie czerwonego, gdyż wtedy żaden drogowiec nie zaryzykowałby takiej profanacji koloru zarezerwowanego dla krawatów, flag i transparentów). Kto wie, czy nie były to pierwsze w mieście ścieżki ze znakami C-13, a z pewnością jedne z pierwszych. Niestety, władze zajęte głównie konserwowaniem betonu partyjnego pozostawiły te asfaltowe ścieżki na pastwę atmosfery i korzeni drzew. Jedne niszczały od słońca, wody i mrozu, inne przez 30 lat zasypywał piach z estakady lub ziemia i liście ze skarp, w efekcie czego zostały kompletnie zamaskowane i pogrzebane. Nasze interwencje zwracające uwagę na stan traktu przy Wisłostradzie i zaniedbania pielęgnacji ścieżek przyczyniły się do rozpoczęcia ich reanimacji.
Jeszcze niedawno ścieżka skutecznie odstraszała rowerzystów bez terenowego zacięcia. Po wydobyciu na światło dzienne przyciąga także bardziej wymagających i statecznych użytkowników.
Wskazana ostrożność
Jest się czym cieszyć i co oglądać. Zapraszamy wszystkich – wsiadajcie na rowery i jedźcie na ścieżki przy Wisłostradzie. Osoby pamiętające ich niedawny wygląd będą mocno zaskoczone. Specjalnie nie przedstawiamy wszystkiego na zdjęciach – przekonajcie się sami! Ale uwaga – choć nawierzchnia pod trawnikiem przechowała się nienajgorzej, to nie zapomnijcie zachować ostrożności.
Tu i ówdzie czyhają m.in. liczne, zapomniane przez właściciela studzienki telekomunikacyjne czy ubytki zerwanego asfaltu.
Pobliski parking jest dla niektórych kierowców sprawdzonym miejscem pozbywania się śmieci. Zarówno hurtowo…
…jak i detalicznie. Ta butelka na szczęście rozbiła się na asfalcie, a nie na głowie pieszego czy rowerzysty… Dopóki władze miasta nie ustawią tam barier dźwiękowych czy innego ogrodzenia, trzeba być przygotowanym na niemiłe widoki. Także związane z ludzką fizjologią.
Oprócz archeologów Warszawie potrzebni są inżynierowie
Czy gdzieś w Warszawie można znaleźć jeszcze podobne przypadki podziemnych ścieżek? Dajcie nam znać, jeśli o nich wiecie. Specjalnie na to jednak nie liczymy. Sądzimy raczej, że podobne okazje zdarzają się raz na 20 – 30 lat.
Podkreślmy to wyraźnie – powierzanie archeologom rozwoju ścieżek rowerowych w stolicy Polski (z całym szacunkiem dla historii miasta) nie da spodziewanych efektów. Muszą się tym wreszcie zająć dobrze przeszkoleni i odpowiednio nastawieni inżynierowie. Miejmy nadzieję, że to bielańskie odkrycie ich nie zniechęci.