Prof. Maciej Luniak o Lesie Bielańskim
Transport, drogi i Las Bielański
Zacznijmy rozmowę od tematyki drogowej i kontrowersji na temat przebiegu tras komunikacyjnych przez tereny cenne przyrodniczo. Ostatnio obserwujemy liczne spory na tym tle, tak w stolicy, jak i w Polsce. A mało kto wie, że podobne dylematy miały miejsce już 40 lat temu, podczas planowania bielańskiego odcinka Wisłostrady, tylko że rozgrywały się wyłącznie w gabinetach, a nie na forum publicznym jak obecnie.
Czy mógłby Pan przybliżyć naszym czytelnikom tę mało znaną, a przecież bardzo interesującą historię? Jak udało się doprowadzić do zmniejszenia niekorzystnego wpływu tej arterii na środowisko w czasach, gdy decydenci rzadko brali pod uwagę opinie nie tylko obrońców przyrody, ale i społeczeństwa w ogóle?
Sprawa ta jest ciekawa jako precedens – pierwsza ekologiczna bitwa w Warszawie i w dodatku wygrana. Wisłostradę, budowaną w latach 1971-75, według początkowych planów zamierzano wyprowadzić znad rzeki ulicą Dewajtis, przez środek Lasu Bielańskiego.
Do zmiany tej przerażającej w skutkach koncepcji przyczyniły się dwie osoby. Pierwsza to Czesław Łaszek – wojewódzki konserwator przyrody – jeden z najlepszych jakich mieliśmy, któremu zawdzięczamy wiele rezerwatów w woj. warszawskim. Był zupełnie niepodatny na naciski i świadom wartości Lasu Bielańskiego – robił wszystko, by ochronić go przed budowlaną inwazją [zobacz >>>]. W tych staraniach wspierał go także zakochany w Lesie architekt Tadeusz Baum.
Oni dwaj byli promotorami objęcia tego obszaru ochroną rezerwatową, co nastąpiło w roku 1973. Szukając wpływowego sojusznika dotarli do prof. Haliny Skibniewskiej, ówczesnej wicemarszałek sejmu, cenionej osoby o dużym autorytecie. Przekonali ją, że dla dobra przyrody należy zmienić ten fatalny projekt. Dzięki niej władze przyznały pieniądze na estakadę – nowatorskie i kosztowniejsze rozwiązanie. Warto dziś ten historyczny precedens przypominać.
A jak w tym kontekście zapatruje się Pan na plany poszerzenia ul. Dewajtis i wprowadzenia na nią linii autobusowej? [zobacz >>>]
Poszerzenie ul. Dewajtis to nawiązanie do tamtej koncepcji, szczególnie jeśli miałoby mu towarzyszyć połączenie z Wisłostradą, a więc umożliwienie ruchu przelotowego. Gdyby do tego rzeczywiście doszło, to byłby smutny paradoks, że w wolnym kraju nie potrafimy docenić wartości tego Lasu i zadbać o nią, a w Polsce Ludowej umieliśmy.
Obaj zgadzamy się jednak, że połączenie z Wisłostradą to dobry pomysł, ale pod warunkiem zamknięcia ruchu od strony Marymonckiej. Czy sądzi Pan, że wystarczy w tym celu znak zakazu?
Doświadczenie uczy, że zakazów w tym miejscu nie udaje się skutecznie egzekwować. Niektóre stoją od dawna, ale kierowcy się do nich nie stosują. Nastąpiła pewna poprawa, ale nadal i wcale nierzadko widuje się parkujących na dziko. [zobacz >>>]
Na przykład w trakcie ostatnich juwenaliów. Zakaz niby obowiązywał, ale strażnik zamiast reagować, wyjaśniał, że dostał wytyczne od przełożonych, aby w tym dniu go nie egzekwować.
Nie ma gwarancji, że w przyszłości nie pojawią się naciski na otworzenie ul. Dewajtis z innych poważnych przyczyn, gotowa arteria będzie zawsze kusiła, więc poszerzanie jej to bardzo zły pomysł. Po połączeniu z Wisłostradą powinno się ustawić jakieś fizyczne blokady, oczywiście możliwe do otwarcia w stanach wyższej konieczności.
Wokół stolicy nie brakuje lasów. Dlaczego więc ten akurat powinniśmy chronić? Czy poza sentymentalnym przywiązaniem są jakieś inne powody do szczególnej troski o Las Bielański?
Zdecydowanie tak! Las Bielański jest jedynym pozostałym fragmentem Puszczy Mazowieckiej którą 400 lat temu zamieszkiwały ostatnie tury. Mamy tu w znacznym stopniu ciągłość trwania biocenozy. Wszystkie inne lasy na Mazowszu, z Puszczą Kampinoską włącznie, były karczowane i sadzone, eksploatowane. Bielański, jako dobra królewskie a później teren wojskowy – tylko w niewielkim stopniu.
Zachował 400 letnie dęby, których nie sadził człowiek. Te dęby, tak jak i wiele zbiorowisk roślinnych Lasu Bielańskiego, to pełna, naturalna kontynuacja od dziesięciu tysięcy lat.
W tym tkwi unikalność, bo najważniejszą rzeczą w przyrodzie jest właśnie kontynuacja w czasie i przestrzeni. Przerywając ją niszczymy trudny do ogarnięcia, niewyobrażalnie wielki i różnorodny kompleks życia.
W tym Lesie żyje na pewno ponad tysiąc (może nawet dwa tysiące) gatunków zwierzęcych (przy 36 tysiącach zanotowanych w Polsce), ptaków, ssaków i innych kręgowców uzbierałaby się setka, a pozostałe to bezkręgowce (np. owady, pajęczaki, mięczaki) – na ogół zupełnie dla nas niezauważalne. Dzięki nim oraz drobnoustrojom mogą w lesie funkcjonować rośliny i wszystkie inne zwierzęta. Gdyby nie swoista fabryka w glebie i przetwarzanie (można powiedzieć recykling) materii organicznej, trzeba by sypać tony sztucznych nawozów, bez których rośliny pozbawione substancji odżywczych by obumarły.
Przez dziesiątki tysięcy lat fauna i flora puszczy trwały w stabilnej, stale doskonalonej symbiozie. Dzięki różnym sprzyjającym okolicznościom ekosystem ten dotrwał do naszych czasów zachowując w dużej mierze swój charakter. Rzecz jasna pod względem rozmiaru obecny Las Bielański to tylko miniaturowy fragment dawnej Puszczy, z której się wywodzi. Nieprzerwana kontynuacja biologiczna jest właśnie tą wyjątkową wartością, wyróżniającą ten las na tle wielu innych, nawet wielokrotnie większych kompleksów leśnych.
Co zagraża Lasowi Bielańskiemu?
Przede wszystkim niedobór wody. Ten ogromny i złożony ekosystem funkcjonował przez dziesięć tysięcy lat mniej więcej w stałym reżymie wodnym. Nawadniały go potoki, dolne partie zalewała Wisła. Usypanie wału przeciwpowodziowego odcięło las od rzeki. W ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat poziom wód gruntowych spadł o 2 metry, głównie za sprawą zabudowy.
Potok Bielański, w którym dawniej żyły ryby, teraz praktycznie wysechł.
A przecież podstawą wszelkiego życia jest woda. W lesie niedostatecznie zasilanym w wodę procesy życiowe słabną, rośliny tracą odporność i łatwiej ulegają wszelkim niekorzystnym czynnikom. A tych przecież stale przybywa – wydeptywanie, psy, spaliny, hałas, zanieczyszczenia powietrza.
Trzeba pamiętać, że zachowanie unikalnych cech Las zawdzięcza nie tylko minimalnej ingerencji ludzi, ale także stosunkowo dużej powierzchni i jej spójności. W rozdzielonych kawałkach nie przetrwałby w tak doskonałym stanie. Dzielenie ruchliwą arterią biegnącą przez środek byłoby nieszczęściem dla Lasu, musi odbić się niekorzystnie. Rozmiar i spójność to dziś ostatnie atuty Lasu Bielańskiego.
CDN
Powyższy tekst to tylko początek wywiadu z prof. Luniakiem. W drugiej części profesor opowiada o swoich miejskich podróżach rowerem [zobacz >>>], w trzeciej i
ostatniej części – o ptakach i ornitologii [zobacz >>>].
Całość ukazała się na łamach Zielonego Światła – kwartalnika Centrum Zrównoważonego Transportu [zobacz >>>]
Prof. dr hab. Maciej Luniak jest ornitologiem, emerytowanym profesorem w Instytucie Zoologii PAN. Zajmuje się miejską fauną i problemami ekologii miasta. Przyczynił się do objęcia Lasu Bielańskiego ochroną rezerwatową. Autor i współautor licznych publikacji, m.in. monografii na temat Lasu Bielańskiego (1982) i raportu o jego wartości i stanie przyrody (2002).
Rozmawiał i zredagował Marcin Jackowski.
(c) Wszelkie prawa do tekstu zastrzeżone.