Slalomem po chodniku czyli zima w mieście
Zima nas tej zimy oszczędziła, ale dzięki inwencji stołecznych władz i służb mamy za to inne atrakcje i urozmaicenia w monotonnej szarzyźnie miejskiego życia.
Zaspy dla rowerzystów
Choć śnieg był towarem deficytowym, to nawet jego śladowe ilości wystarczyły by podtrzymać tradycję dośnieżania ścieżek rowerowych [zobacz >>>].
Prawie dwa lata temu prosiliśmy Zarząd Oczyszczania Miasta w obecności dyrektora Biura Ochrony Środowiska Urzędu m.st. Warszawy o zwrócenie podwykonawcom utrzymującym ulice uwagi na to minimum: przynajmniej nieszkodzenia ruchowi rowerowemu.
Efektów nie ma [zobacz >>>]. Jedyne, co usłyszeliśmy na ten temat, to złota myśl Jana Białka, p. o. dyrektora ZOM
sprzed roku: „Ścieżki rowerowe będą czyszczone sporadycznie, więc zachęcam do saneczkarstwa” [gazeta.pl, 10.11.2006]
Slalomy dla pieszych
Część warszawiaków pojechała na narty, a ci, którym zabrakło kasy lub odwagi, mogą się wprawiać w urozmaiconych dodatkowymi przeszkodami slalomach chodnikowych.
Zima w mieście stołecznym nawet bez śniegu pozwala się rozerwać w drodze do pracy czy szkoły.
Po zmroku, gdy zawalidrogę trudno dostrzec, ta konkurencja nabiera cech ekscytującego survivalu, a może też staje się mniej zabawna…?
A oto wysepka przystanku urządzonego w taki sposób, jakby najważniejsze było wyeksponowanie wygrodzenia, koszy, ławeczek, …
… i skrzyni. Jakże efektywnie wykorzystano tu przestrzeń!
A piesi, jak już muszą tu włazić i zasłaniać tę niebanalną kompozycję, niech chodzą bokiem, bliżej jezdni. Przecież tyle mają miejsca do żółtego pasa. Szczupli się wyminą, a otyli nich dbają o linię!
Zauważmy, że inwalidzi na wózkach nie mogą w tych warunkach dotrzeć do tramwaju bez pokonania stopnia. Ich problem.
Jeśli nie lubią ćwiczeń sprawnościowych i manewrowania przy samej krawędzi jezdni, to niech siedzą w domu i nie spowalniają ruchu tramwajów!
Atrakcje całoroczne
Ale nie martwmy się ociepleniem i rychłym nadejściem wiosny. Część atrakcji ma wszak całoroczny charakter.
Jedno z ruchliwszych miejsc w Warszawie, tu też widzimy „kosz kanalizujący ruch pieszych” w liczbie sztuk dwóch.
No i po co się pani tu pcha z tym wózkiem, tu się ludzie spieszą! Nie widzi pani, że na takie luksusy tu nie ma miejsca? To jest centrum stolicy, proszę pani! To nie wieś, żeby po niej z wózkiem się rozbijać i miejsce zajmować!
Zamiast zapewnić dość miejsca, by oczekujący na autobus nie tarasowali przejścia idącym – zrobiono zatokę przy trzech pasach ruchu na wprost i czwartym do skrętu.
Zapytałbym decydentów, dlaczego, ale przecież wiem doskonale, co odpowiedzą. Mitycznej „płynności ruchu” postrzeganej jako nadrzędny dogmat, nie trzeba niczym uzasadniać… Ale stosować na potęgę – jak najbardziej [zobacz >>>]. A dlaczego? Bo tak się robi…
Kto mi da skrzydła?
Piszę i pokazuję banały i nic nowego?
Oczywiście! Tylko dlaczego nikt od lat nie potrafi ich wykorzenić? Czy to naprawdę takie trudne?
Zastanawiam się, co nastąpi wcześniej – zmiana mentalności naszych urzędników czy wykształcenie przez darwinowską ewolucję latających ludzi, odpornych na bezmyślnie urządzoną, niewygodną i niebezpieczną dla zdrowia i życia przestrzeń publiczną.
Ech, pewnie i tak żadnego z nich nie doczekam.