Fukushima niemal 6 lat później – wciąż bez pomysłu jak to posprzątać
W 2011 roku o Fukushimie rozpisywały się wszystkie media, pisaliśmy również my [zobacz >>>]. Dziś niewiele dociera do uszu i oczu Polaków. Tymczasem dzieje się tam całkiem sporo.
Usuwanie skutków katastrofy w elektrowni Fukushima Dai-ichi (czyli Fukushima 1) trwa w najlepsze. Operator elektrowni, firma TEPCO stworzyła nawet filmik pokazujący jak ładnie usunięto gruz, wybetonowano wszystkie tereny zielone, wzmocniono nabrzeże, odremontowano niektóre zniszczone budynki, wybudowano kilka nowych budynków i cały las wielkich zbiorników do magazynowania skażonej wody używanej (wciąż) do chłodzenia reaktorów. Trwa również zamrażanie gruntu wokół budynków elektrowni (ma zapobiegać mieszaniu się zanieczyszczonej wody z wodami gruntowymi). Usuwany jest zawalony dach jednego z reaktorów. Cały materiał, pełen zdjęć „przed” i „po” do obejrzenia tutaj (po angielsku):
www.tepco.co.jp/en/news/library/archive-e.html?video_uuid=o6iw41m6&catid=61795
Ważniejsze jest jednak to, czego w filmie nie ma. O ile bowiem wokoło elektrowni zmieniło się wiele, o tyle same komory reaktorów 1-3 są wciąż sporą niewiadomą. Jest plan by także i w budynkach reaktorów posprzątać – zebrać materiał radioaktywny, wszystko zdemontować i zostawić gołą ziemię, tak jakby elektrowni i katastrofy jądrowej nigdy tu nie było.
Aby móc to zrobić, przez ostatnie lata TEPCO we współpracy z TOSHIBĄ i IRID spędziło na budowaniu specjalnych robotów. Nie, jeszcze nie takich, który będą demontowały elementy reaktora, czy usuwały materiał wysoce radioaktywny. Na razie wyzwaniem jest to, by w ogóle zajrzeć do środka nawet nie samego reaktora, ale ich komór bezpieczeństwa. Trzeba dowiedzieć się gdzie znajduje się paliwo jądrowe, w jakim jest stanie, czy (a raczej w jakim stopniu) przetopiło się przez podłogę reaktora. Trzeba także zebrać dane o promieniowaniu i temperaturze panującej w tym miejscu. Bez tych informacji nie ma szans, by choćby zacząć planować jakiekolwiek sprzątanie, o przeprowadzeniu takiej operacji nawet nie wspominając.
Poza stworzeniem ostatniego robota w kształcie skorpiona TEPCO stworzyło też pełen dramatyzmu filmik promocyjny. To świetna produkcja – wyjście od ucznia się sztuk walki kendo, podniosła muzyka, frazesy o „bezprecedensowych wyzwaniach” – zdecydowanie goście od promocji wykonali swoją pracę świetnie. Zdjęcia i montaż też są na podobnym poziomie co w niejednej reklamie samochodu (kto obejrzy filmik, z pewnością zrozumie skąd akurat to porównanie). Naprawdę warto zobaczyć to dzieło filmowe (po angielsku):
www.tepco.co.jp/en/news/library/archive-e.html?video_uuid=t0mc341c&catid=61795
To, czego nie znajdziemy na stronie TEPCO, na żadnym dramatycznym filmiku, ani w polskich mediach – znowu – jest ważniejsze od tego co pokazano. Na szczęście napisały o tym japońskie i światowe media. Robota „skorpiona” wpuszczono do komory reaktora numer dwa, gdzie miał zrobić zdjęcia i pomiary. Niestety promieniowanie szybko go wykończyło. Japończycy zmuszeni byli odciąć kable sterujące i zostawić robota w komorze. Stało się to pierwszego dnia jego pracy. W ten sposób dalej nie wiadomo jak zabrać się do sprzątania komory reaktora numer 2, za to jedno wiadomo z całą pewnością – wysoce radioaktywnego złomu będzie tam do sprzątnięcia o jednego zepsutego robota więcej.
Nie pierwszego zresztą. Wcześniej podobny los spotkał jeszcze co najmniej 6 innych robotów. Tydzień temu TEPCO musiało, po zaledwie dwóch godzinach działania, przerwać prace i wycofać z działania innego robota, który miał przygotować drogę „skorpionowi”. To właśnie wtedy udało się zmierzyć promieniowanie na rekordowym poziomie 650Sv w komorze reaktora numer 2.
TEPCO szacuje, że w ciągu prawie 6 lat (od 11 marca 2011) wykonano 10% pracy niezbędnej do uprzątnięcia miejsca katastrofy w elektrowni Fukushima 1. Szacują, że do zakończenia prac koniecznych będzie kolejnych 30-40 lat. Można uznać te szacunki za bardzo optymistyczne. Z prostej ekstrapolacji wynika, że skoro 10% pracy wykonano w 6 lat, to 100% raczej nie zajmie 30-40, lecz 60-70. A jak się jeszcze weźmie pod uwagę, że przez te niemal 6 lat w wiele miejsc nie udało się nawet zajrzeć robotem, należy pytać raczej: Czy prace przy uprzątnięciu miejsca katastrofy nuklearnej w Fukushimie 1 okażą się w ogóle wykonalne?
Tradycyjnie już autor nie ręczy za rzetelność i kompleksowość danych podawanych przez TEPCO, zwłaszcza, że w przeszłości firma ta już kilkukrotnie była zmuszona przyznać się do fałszowania raportów i ukrywania wypadków w swoich elektrowniach atomowych.