Chcemy się cieszyć miastem dla pieszych!
Relacja z marszu
W sobotę 30 września przez Warszawę przeszła pierwsza Piesza Masa Krytyczna [zobacz >>>]. Pogoda i frekwencja dopisały. Nieobecni mają czego żałować, o czym powinna przekonać poniższa fotorelacja.
Poprzedniego dnia do późnego wieczora w siedzibie ZM trwały ostatnie przygotowania, głównie plansz z hasłami. Przed południem ruszyliśmy z Koszykowej z koszem roweru towarowego wyładowanym znacznie powyżej brzegów.
Kiedy pod pomnikiem pieszego gen. de Gaulle’a z wolna gromadził się tłum pieszych, pieszy Robert miał okazję udzielić kilku wypowiedzi dla mediów licznie obecnych na wydarzeniu (dziękujemy za obecność i relacje!).
Zgromadzenie otworzył oficjalnie Jan Mencwel z MJN przypominając cele przemarszu.
,,Chodźcie z nami chodnikami!” – skandował tłum masowiczów natrafiając co chwilę na jakieś utrudnienia – czy to słupy, czy kosze, czy parkowanie.
Oto reprezentatywna ilustracja warunków ruchu pieszego na jednej z głównych ulic miasta. Szerokości z trudem starcza dla trzech osób, ale parkowanie zorganizowano na chodniku.
(Tu na przykład trzy osoby i zebra musiały się zmieścić w jednym rzędzie.)
Na pierwszym postoju przy rondzie Dmowskiego nasi przedstawiciele przypomnieli o trwających już ponad 5 lat apelach o ucywilizowanie tego miejsca [zobacz >>>] oraz o śmiertelnym żniwie, jakie zbierają zbyt szerokie jezdnie, bo prędkość zabija, a szerokość jej sprzyja [zobacz >>>].
Następnie piesi wtargnęli na jezdnię. Na szczęście tym razem nie pod nadjeżdżający pojazd, gdyż rondo na ten czas obstawiła policja.
Dostaliśmy zezwolenie, aby połowę ronda przemierzyć jezdnią. To trzeba przeżyć!
Następnie trzeba było wrócić na chodnik,…
… który na szczęście na pewnym odcinku Al. Jerozolimskich ma odpowiednią szerokość, choć rzuca się w oczy brak drzew.
Dopiero w pobliżu ul. Emilii Plater tarasuje go wejście do lochów i słup ogłoszeniowy. Czy naprawdę trzeba go stawiać tak by zawężał ciąg pieszy?
Ulicę Emilii Plater pokonaliśmy legalną zebrą, która dziś spowszedniała, ale warto przypomnieć, jak wielu nacisków na władze wymagało jej powstanie: petycji [zobacz >>>], happeningów [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>], dalszej korespondencji [zobacz >>>] oraz interpelacji. Kolejny postój poświęcono niedostatkom zieleni i zawłaszczaniu chodników przez samochody.
Odcinek przy dworcu też jaskrawo pokazuje dysproporcje między chodnikiem a trzema pasami ruchu na jezdni. Tam pochód nie miał łatwo!
Na szczęście już wkrótce czekało go zezwolenie na zajęcie całej jezdni i powtórzenie wyczynu przejścia przez Morze Czerwone sprzed 2 lat [zobacz >>>].
Frekwencja na marszu była imponująca – przyszło około 250 osób.
Ruszamy na przedostatnią prostą, która tylko z pozoru wydawała się szeroka.
Po chwili na drodze stanęły najczęstsze chodnikowe przeszkody, którym władze tak łaskawie pozwalają stawać na cudzym.
Kiedy zgodnie z zapowiedzią trwało przyklejanie tez pieszych na drzwiach ZDM, Robert odczytał je wywołując brawa uczestników.
Miłym zaskoczeniem była obecność dyrektora Łukasza Puchalskiego, który miał okazję przemówić do zgromadzenia. Niestety, na pytanie, kiedy doczekamy przejść na rondach Dmowskiego i Czterdziestolatka, nie padła konkretna odpowiedź.
Dyrektor Puchalski przekonywał, że miasto wiele robi dla poprawy warunków ruchu rowerowego i poprawia bezpieczeństwo na przejściach. To prawda. Zmiana na lepsze w podejściu ratusza do tych problemów jest widoczna. Z drugiej jednak strony ogrom zaniedbań i dziesięciolecia faworyzowania motoryzacji wymagają dziś czegoś więcej niż wylewania dziecięcym wiaderkiem wody z tonącego okrętu. Zamiast doraźnych, punktowych interwencji potrzebne są zmiany systemowe w planowaniu przestrzennym, projektowaniu, finansowaniu, utrzymaniu, egzekwowaniu prawa i partycypacji społecznej.
Dlatego apelujemy, dyrektorze drogi, miasto nam leży, postaw je na nogi.
Zobacz też
Więcej o rodzącym się coraz szerszym ruchu na rzecz pieszych na stronie
piesza.warszawa.pl/