Warszawiacy a A-2
Wczorajsze spotkanie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), projektantów części autostrady, zwanej taktownie drogą ekspresową, między Puławską a wschodnim krańcem Warszawy, oraz wybranych przedstawicieli samorządu (szczegóły poniżej) przebiegało dość, a nawet bardzo burzliwie. Przyczyną było uczynienie spotkania otwartym, dzięki czemu na sale mogli wejść mieszkańcy Warszawy, znani również jako przeciwnicy autostrady przez stolicę.
Trzystuosobowa sala okazała się o wiele za mała. Kilkuset obecnych mieszkańców miasta zgodnie pokazywało, że nie chce autostrady pod oknami, ani w ogóle w Warszawie. Przypominano też rezolucje władz Ursynowa i Wawra, przez które autostrada ma przebiegać, sprzeciwiające się powstaniu autostrady na ich terenie.
Riposta Wojciecha Dąbrowskiego, szefa mazowieckiego oddziału GDDKiA, że odcinek łączący części autostrady na wschód i na zachód od Warszawy nie będzie autostradą wzbudziła jedynie śmiech. Gdy po półtorej godziny protestów doszło do prezentacji projektu, ośmiopasmowa droga widoczna na ilustracjach do złudzenia przypominała jednak autostradę. Nie tylko prawdziwa natura drogi była taktownie pomijana przez tych, którzy chcą ją puścić przez dzielnice mieszkalne i zabytkowe.
Do prezentacji doszło w dużej mierze dzięki agitacji członka rady Wawra, przez który autostrada – przepraszam, droga ekspresowa – będzie przebiegać po przekroczeniu Wisły, a z którego nikt nie został zaproszony na spotkanie. Być może dlatego, że niedawno tamtejsza rada uchwaliła, iż nie zgadza się na żadną autostradę. Zresztą mieszkańców też oficjalnie nie zaproszono. Informować o nim musiały organizacje pozarządowe, które też tylko dzięki uprzejmości radnych Ursynowa wiedziały o tej imprezie. Same zresztą organizacje pozarządowe jedna po drugiej są na podstawie sprzecznych z konwencjami międzynarodowymi ustaw polskich nie są traktowane jak strona w postępowaniach o budowę takich dróg, jak ta przez Ursynów.
W końcu dano dojść do głosu projektantom, jednak zgodnie z przewidywaniami trudno było doszukać się w przedstawieniu projektu odpowiedzi na co bardziej nurtujące pytania.
Projektantka skoncentrowała się na tunelu pod Ursynowem, mimo czego nie wspomniała ani słowem o tym, co będzie dziać się ze spalinami z samochodów, które będą usuwane z tunelu przez wentylatory umieszczone pod oknami wielu budynków mieszkalnych. Zgodnie z zasadą „czego nie widać, to nie szkodzi” nie pokazano również wizerunku przebiegu autostrady obok największego zespołu zabytków w Warszawie, czyli rezydencji królewskiej w Wilanowie. Jednym zdaniem wspomniano tylko, że autostrada będzie przebiegać w odległości kilometra (sic!) od niego. Ma ona również uatrakcyjniać Pola Wilanowskie i pradolinę Wisły, wychodząc ze skarpy w środek tej połaci zieleni. Warto wspomnieć, że gdyby nie plany budowy tej autostrady Auchan na pewno nie wybrałby sobie lokalizacji w Wilanowie na nowy hipermarket.
Przeciwnicy tego projektu rozdawali ulotki propagujące rozwiązania alternatywne: przeprowadzenia autostrady przez Górę Kalwarię lub przepuszczenie jej ruchu przez obwodnicę Warszawy. Apelowano również o przeprowadzenie referendum w tej sprawie wśród Warszawiaków, którym zgodnie z zapowiedziami władz ma ona najbardziej umilać życie. Większość tego typu uwag zbywano stwierdzeniami, iż spotkanie to jest jedynie prezentacją projektu i dotyczy jego, a nie innych rozwiązań czy kwestii merytorycznych.
Głośny śmiech wzbudziło zapewnienie przedstawiciela GDDKiA, że autostradę budują dla naszego własnego dobra, gdyż sami nie dalibyśmy sobie rady. I rzeczywiście, bez ich pomocy nikt nie przeprowadziłby autostrady między budynkami mieszkalnymi a zabytkami.
Dzięki zgodnej i stanowczej postawie mieszkańców Warszawy, przedstawiciele Zielonego Mazowsza nawet nie musieli zabierać głosu.