Mikołajkowy alleycat
Super atmosfera, fajni ludzie i dobra temperatura do jazdy. Jestem bardzo zadowolony i czekam na nastepne zawody – jade na 100%. Przewóz rybki byl cool (zamarzł mi plecak)… – jeden ze startujących.
Taki Santa Claus to ma prze… no, przeraźliwie dużo pracy ma. Rózga tu, prezent tam, rózga, rózga, prezent… żeby tylko się nie rąbnąć. I to wszystko na tych przestarzałych reniferach, a bachory czekają… żeby chociaż tak nowy ciągnik, pojemność dwa czterysta… albo rower, o rower, rower to jest pomysł!
7 grudnia, gdy zaszło słońce, a upał nieco zelżał (-14 stopni Celsjusza, wg ICM temperatura
odczuwalna -20 stopni), ruszył Wyścig w Doręczaniu Prezentów im. Św. Mikołaja. To były zawody dla tych, którzy nie schowali rowerów na zimę do piwnicy. Dla tych, którzy codziennie (conocnie) przemierzają ciemne, mroźne, skute lodem ulice stolicy. Dla tych, którzy nie chowają głowy pod poduszkę, nawet wtedy gdy wśród betonowych blokowisk mrożącym krew w żyłach echem rozlega się bojowy pisk wychodzącego na żer Pingwina Przeraźliwego.
Przyjemny chłodek zdopingował zawodników i na niektóre punkty kontrolne dotarli wcześniej niż sędziowie. Szczególnie dużo radości sprawiło zadanie przewiezienia plastikowej torebki wypełnionej wodą.
Wyścig zakończył się wspólną imprezą w klubie „Aurora”. Główna nagroda płatna była przelewem – tzn. zwycięzca mógł wypić tyle piwa, ile był w stanie w siebie wlać.