Grudniowy Alleypiast mroczny i treściwy
Zagubiona Wieża. Stoi kilka takich na terenie Zakładów Mechanicznych Ursus, opuszczone jak sąsiadujące z nim hale poprodukcyjne. Kiedyś służyły jako maszty oświetleniowe, by blask lamp rtęciowych z nich bijących oświetlał rzędy gotowych do wywozu z fabryki traktorów. Dziś wszechobecny bezmiar pustki spowija zapadający zmierzch. W takiej to niesamowitej atmosferze rodem z powieści Arthura Conana Doyle’a, gdzie biegać by mógł tylko Pies Baskerwillów, zlokalizowano jeden z punktów alleypiasta grudniowego, do którego udało się dotrzeć tylko G.I. i autorowi tego tekstu.
Pozostałe punkty były nie mniej urokliwe – tunele, kapliczki, stara fabryka wielkości pół śródmieścia Warszawy, posępna posiadłość z czerwonej cegły czy znicze.
Całość zaczęła się tuż po 20.00, gdy kilkunastu najwytrwalszych z Pruszkowa, Piastowa, Warszawy, oraz jeden Leszczyniak wyruszyli na trasę. Przewodził jak zwykle Miki, który z liczną ekipą z Piastowa i Pruszkowa pomknął przepisową pięćdziesiątką w siną dal do zakładu. Na końcu spokojnie GI i ja sam. Pierwsi zresztą wpadliśmy do tunelu na jeden z punktów, a potem? Potem cała ekipa pognała gdzieś na teren fabryki tracąc parę i siły, gnając na bicyklu niepotrzebnie ze średnią 40 km/h. Bo nie od dziś wiadomo że w Alleypiaście nie liczy się tylko prędkość. Topografia to podstawa tamże. A do tego oprócz mapy, orientacji w terenie, szkolenia harcerskiego, trzeba mieć instynkt i dobry 'nos’. Z takim właśnie 'nosem’ przy ziemi przejechaliśmy wyścig, zajmując doskonałe 3 i 4 miejsce!
A w trasie mieliśmy wszystko – kilka kilometrów torowiska, zapadłe wsie jak: Konotop czy Gołąbki, czyjeś mogiły, stare opuszczone domy. Do tego niemiłosierny wiatr, co smagał nasze twarze.
Od wieży towarzyszył nam jeszcze Kemot, więc z dodatkową siłą ruszaliśmy na kolejne punkty. Trasa okazała się dla nas miastowych prawdziwym 'hardcorem’ – wstępnie oceniana na 60 minut, zajęła blisko 2 godziny. Wygrał niezawodny jak zawsze Pruszków, który w duecie pokazał wszystkim plecy – nam 40 minutowe, ale ekipa z Mikim na czele dojechała dopiero kolejne 30 minut po nas!
Całość doskonale zorganizowana, kartki były wszędzie, a atmosfera… Klimat imprezy jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju – po prostu piastowski. Każdy, kto chce poczuć żyłkę detektywa czy eksploratora, musi koniecznie wziąć udział! Emocje gwarantowane – nie trzeba Zenona Jaskuły, by na Alleypiaście rozwinąć skrzydła i zająć wysokie miejsce, a może i wygrać.
Pozdrawiam ciepło rowerowo – Kemota i Krzyśka, a szczególnie Jacka za doskonały kapuśniak i herbatę oraz GI za zespół…