Aqua, ale nie park
W sobotniej Gazecie Stołecznej pokazano rysunek Aquaparku, który ma
powstać na Targówku. Widzimy na nim architektoniczny gniot w stylu
disco-polo, otoczony wielkimi parkingami. Na całej działce nie widać ani
jednego drzewa. A wszystko to na terenie, na którym plan Warszawy nakłada
wymóg zachowania zieleni na minimum 60% powierzchni. Widocznie gminni
decydenci uznali, że najlepiej się wypoczywa między parkingiem, a stacją
benzynową.
Przypomina mi to dyskusję z radnymi Bielan, którzy koniecznie chcieli w
Parku Olszyna zlokalizować miejsca postojowe dla tych, którzy przyjadą do
parku samochodem. Wszędzie na świecie do obiektów rekreacyjnych przybiega
się truchcikiem, bądź przyjeżdża na rowerze. Tylko w Polsce trzeba zajechać
na gigantyczny parking. Cóż, prowincjonalizm i nowobogactwo są powszechne,
ale zatwierdzać projekty mógłby chyba ktoś normalny? Dlaczego żadna władza w
Warszawie nie może wymusić posadzenia paru drzew przy ulicy?
Spójrzmy na nowe inwestycje. Zamiast drzew przy ulicach powstają
parkingi. Czasami trudno jest nawet poruszać się pieszo (np. przy Ilmecie).
Nie znam miasta w Europie, w którym między pierzeją ulicy, a jezdnią są
jakieś uliczki parkingowe. Tak nie wygląda miasto!
A inwestorowi należy też pogratulować tempa. Wizualizacja projektu gotowa
w kilka tygodni po ogłoszeniu przez gminę przetargu na sprzedaż gruntu.
Sprawni projektanci, albo… pewność, że się wygra przetarg.