Autobusem po progach – po raz kolejny
Wstęp i apel
W Warszawie od wielu lat panuje trudny do zwalczenia stereotyp, przez który trzeba wybierać pomiędzy komunikacją zbiorową, a bezpieczeństwem ruchu. Pomimo pokazywania różnych przykładów uspokojenia ruchu zarówno z Polski [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>], jak i z Zachodu [zobacz >>>], urzędnicy m.in. Zarządu Transportu Miejskiego wciąż tkwią na niepopartym argumentami stanowisku, że autobus miejski rozpadnie się po przejechaniu progu spowalniającego.
Apelujemy po raz kolejny o zmianę tego stanowiska. Stanowiska, które powoduje, że mieszkańcy mogą albo pokonywać pieszo długie kilometry do przystanku, albo mieć go tuż pod domem, ale za to na niebezpiecznym torze wyścigowym.
Z winy kierowcy czy urzędników?
Rezultaty ignorowania faktów i trwania w oślim wręcz uporze są tragiczne. 29 czerwca na ulicy Aluzyjnej rozpędzony Fiat po odbiciu się od Opla wpadł na chodnik. Życiem przypłaciło to niewinne dziecko, które siła uderzenia samochodu wyrzuciła z wózka wprost na stojący autobus linii 511. Nie jest to pierwsza (ani pewnie ostatnia) ofiara kierowców, którzy wpadają swoimi bolidami na chodniki lub przystanki autobusowe.
Jest spora szansa, że do tej i wielu innych tragedii mogłoby nie dojść. A jeżeli nawet by doszło, ich skutki z pewnością byłyby mniej tragiczne, dzięki niższej prędkości. Wymaga to jednak zmuszenia naszych kierowców do tego, by zdjęli nogę i dwie cegły z gazu. Zmuszenia ich fizycznie. Znaki – jak doskonale wiemy – nie działają na nich wystarczająco motywująco.
Aby to zrobić jednak, trzeba uspokoić ruch. Także na niektórych ulicach, po których dziś kursują autobusy (np. na Aluzyjnej właśnie). A do tego potrzebne jest obalenie mitu.
Autobusem z niską podłogą po progach – filmik
Ponieważ zdjęcia z różnych miejsc nie były w stanie przekonać naszych urzędników do przyznania się do błędu, albo chociaż do weryfikacji stanowiska, mamy nadzieję, ze uczyni to czar ruchomych obrazków. Proszę Państwa, oto autobus bezpiecznie i bezproblemowo przejeżdżający przez wyspowe progi w Kołobrzegu. Coś, co dla nas jest oczywiste od dawna, a przez czego brak wciąż na wielu warszawskich ulicach giną ludzie.