Poślij dziecko do szkoły, ale nie na cmentarz
Ale o co chodzi?
W tzw. dawnych czasach głównym zmartwieniem rodziców było to, czy zdąży się przed 1 września odnowić szkołę, pomalować ławki czy wydrukować podręczniki. Takie problemy wielu pamięta z dzieciństwa. Dużo się ostatnio zmieniło, przede wszystkim od tego czasu gigantycznie wzrósł ruch drogowy oraz dramatycznie zmalało bezpieczeństwo pieszych, w tym także dzieci. Jedno pozostaje natomiast niezmienne – mało kto dba odpowiednio skutecznie o infrastrukturę drogową, jak też mało kto reaguje na pojawiające się na każdym kroku nieprawidłowości. Doszło też do tego, że zwykłą niekompetencję, brak wyobraźni i nieprzestrzeganie przez bądź nieznajomość prawa nazywamy (dość bezsensownie…) absurdami drogowymi, sami zaś grzeszymy (i to nieraz ciężko) obojętnością na to, co się wokół nas dzieje. Bo jak inaczej określić przypadek, gdy rodzice odprowadzający dzieci do szkoły uczącej 500 uczniów przez dwa lata nie zauważyli i nie zgłosili, że gdzieś brakuje znaku drogowego, przejścia czy wygrodzenia chodnika, umożliwiającego bezpieczne dotarcie do wejścia? „Umilamy” sobie też życie używając eufemizmu, że np. samochód kogoś „potrącił” w sytuacji, gdy pirat drogowy rozjechał na śmierć grupę dzieci na przejściu. Ot, zdrobnienie.
Każdy też wie, że dzieci są bardzo spostrzegawcze. Gdyby rodzice zadbali o brakujący znak czy zardzewiały płotek, ich pociechy na pewno by to spostrzegły. Tymczasem dorośli nie robią nic, a ich dzieci dorastają w ogólnym bałaganie i przekonaniu, że tak ma być. Znamy szkoły, także prywatne, w których zamiatanie problemów pod dywan opanowano do perfekcji i uczyniono wręcz religią, włączając w to bezpieczeństwo dzieci wewnątrz i na zewnątrz. Znamy też ludzi, którzy twierdzą, że na lepsze się zmieni, gdy wymrą ci wychowani za tzw. komuny, a wtedy to już będzie jak na tzw. Zachodzie. Nic podobnego, takie poglądy obrażały i obrażają porządnych ludzi z tamtych i obecnych czasów, za to w żaden sposób nie uwzględniają faktu, że przez nasze zaniedbania tu i teraz wyrasta kolejne pokolenie osobników przyzwyczajonych do niedasizmu i niechlujstwa.
Poniższy tekst jest dość długi, ale zachęcamy do jego lektury, gdyż może chociaż jednemu dziecku uratować życie lub zdrowie.
Jak posłać dziecko do szkoły, a nie na cmentarz
Ten dość brutalny tytuł ma uświadomić, że posyłając 1 września dziecko do szkoły powinniśmy zrobić wszystko, aby było ono jak najbardziej bezpieczne i takie wróciło do domu, a nie skończyło w szpitalu czy na cmentarzu. Wbrew pozorom, sami możemy bardzo wiele zrobić. Przypomnijmy sobie, że kiedyś mieliśmy do czynienia z plagą niesprawnych autokarów i wypadków w drodze na wypoczynek. Od dłuższego czasu możemy jednak poprosić policję, aby autobus i kierowcę skontrolowała przed podróżą, co przynosi dobre skutki. Z drugiej strony, jeśli rodzice lub szkoła policji nie zawiadomią, autokar odjedzie bez jakiejkolwiek kontroli. Tak samo jest z drogą do szkoły.
Co możemy zrobić?
Prowadząc lub odwożąc dziecko do szkoły 1 września zwróćmy uwagę na wszystko, co się wiąże z dotarciem do tego miejsca:
1. czy oznakowanie jest odpowiednie i kompletne? Czy nie brakuje jakiegoś znaku albo nie jest czymś zasłonięty?
2. czy pasy wytyczające przejście są dobrze widoczne i prawidłowowo wymalowane?
3. czy w chodnikach i na jezdni nie ma dziur, kałuż lub niepotrzebnych progów i uskoków (dopuszcza się maks. 2 cm)? Wbrew pozorom, to nie tylko kwestia tego, czy się ktoś potknie albo zostanie ochlapany – jeśli dziecko jest schludne i staranne, będzie się starało nie wpaść w kałużę lub potknąć o krawężnik. Tym samym nie będzie zwracać uwagi na samochody, ale zacznie patrzeć pod nogi lub przednie koło roweru. Analiza wypadków z pieszymi i rowerzystami wskazuje, że właśnie konieczność patrzenia w dół na przeszkody jest przyczyną nieostrożności przy przekraczaniu jezdni i w konsekwencji kolizji z samochodami
4. czy jak po południu zimą zacznie się robić ciemno, droga do szkoły i miejsca przekraczania jezdni będą dobrze oświetlone – czy latarnie są sprawne, czyste i w odpowiednim miejscu?
5. czy płotki i wygrodzenia przed szkołami i przy przejściach nie są zardzewiałe i czy nie mają ostrych elementów (krawędzi, wystających śrub), o które biegnące czy popchnięte dziecko mogłoby się skaleczyć? [zobacz >>>]
6. czy konstrukcje płotków przy jezdni nie sprawiają, że nadjeżdżający kierowca nie widzi zza nich naszego dziecka dziecka, względnie czy widoczności nie zasłaniają jakieś reklamy lub inne obiekty?
7. czy parkujące samochody nie zagrażają bezpieczeństwu naszego dziecka, które wychodząc zza nich wtargnie na jezdnię, zupełnie niewidoczne, względnie będzie je musiało po jezdni omijać?
8. czy na przejściu przez jezdnię zastosowano uspokojenie ruchu, na przykład azyl pośrodku jezdni lub próg spowalniający, czy też nasze dziecko skazane jest na łaskę kierowców pędzących po jezdni jednocześnie w obie strony?
9. czy w pobliżu szkoły nie ma w jezdni dziur, studni i innych przeszkód, które najeżdżane przez samochody wywoływać będą hałas, a wskutek tego zmęcznie i irytację u dzieci przebywających na lekcjach? Należy pamiętać, że głuche stuki i łomot powstające w ten sposób niosą z sobą infradźwięki, których wprawdzie nie słychać, ale które przenikają ściany i szkodzą naszym dzieciom
10. czy istniejąca sygnalizacja świetlna jest sprawna, działają (jeśli są) przyciski i czy są dostępne dla dziecka?
Czy sygnalizatory są sprawne i czyste oraz czy nie ma jakichś wiszących przewodów lub otwartych skrzynek z bezpiecznikami w słupach i latarniach, do których nasze dzieci mogłyby sięgnąć?
11. czy dziecko może bezpiecznie zostawić i przypiąć rower, jeśli zdecyduje się na nim pojechać do szkoły, jak też czy rower ten jest sprawny, a dziecko ma kamizelkę odblaskową i kask, zwiększające jego szanse na drodze?
12. zastanów się, czy organizacja ruchu na drodze Twojego dziecka jest najlepsza z możliwych, czy może powinieneś wnosić o jej modyfikację. ([zobacz >>>] numer 16 „Zielonego Światła”.)
13. zapytaj dyrekcję szkoły, czy przed rozpoczęciem roku ktokolwiek dokonał obchodu okolicy, czy zgłosił nieprawidłowości lub poprosił o to Straż Miejską. Upewnij się, czy Straż Miejska lub Policja zostały poproszone o pilnowanie dojść do szkoły po rozpoczęciu roku. W niektórych szkołach, zwłaszcza niepublicznych, dyrekcja tego nie robi, a funkcjonariusze nie mają obowiązku się pojawiać bez wezwania.
14. czy Twoje dziecko słucha po drodze walkmana, discmana, MP3, MP4, radia, muzyki z telefonu komórkowego lub przez niego rozmawia? Szczególnie niebezpieczne są słuchawki zatykające uszy. Coraz częściej dochodzi do wtargnięć na jezdnię osób, które nie słyszały pojazdów lub koncentrowały się na słuchaniu muzyki czy rozmowie przez telefon. Władze Niemiec rozważają już możliwość wprowadzenia zakazu przekraczania jezdni w słuchawkach czy podczas rozmowy, gdyż w ten sposób zginęło dotąd wiele osób, w tym dzieci i młodzieży.
Większość z powyższych spraw (1- 12) teoretycznie podlega rutynowej kontroli służb drogowych, w zależności od rodzaju drogi są one państwowe, miejskie, gminne i wewnętrzne, np. osiedlowe. Rozglądając się wokół zauważą Państwo jednak, że na ogół tak nie jest, a ustawowy obowiązek przeglądu oznakowania dwa razy do roku przez mało kogo jest przestrzegany. Co więcej, prawie wszystkie służby drogowe utrzymywane są z naszych podatków, w ramach których opłacamy także wykonywanie powyższych obowiązków, których następnie nikt nie egzekwuje. Dlatego im więcej spraw zauważymy i zgłosimy, tym więcej dobrego możemy się spodziewać na drogach. Nie ma przy tym wątpliwości, że każde zaniedbanie potrafi się zemścić w często tragiczny sposób.[zobacz >>>]
Widzisz coś nieprawidłowego?
Zgłoś, może komuś lub sobie uratujesz życie. Nie czekaj, aż coś się urwie, zniknie, zardzewieje i odpadnie, porazi twoje dziecko prądem albo spadnie na głowę, po czym odpowiedzialne osoby i tak odbiorą swoje coroczne nagrody.
Nie zazdrość im tego, tylko pomóż na nie zapracować.
Jeśli w twojej miejscowości prezydent, burmistrz czy wójt nie widzi potrzeby organizacji skutecznego nadzoru nad znakami i drogami, zrób to za niego, ale też nie zapomnij następnym razem zagłosować na kogoś innego. Nie trzeba nam gwiazd (nawet tańczących z innymi gwiazdami) i supermenów, tylko zwykłych, prawdziwych obywateli.
Przykład
30 sierpnia, Warszawa. Sprawdzamy drogę dziecka z osiedla przy Starego Doktora (Marysin) do szkoły przy Azaliowej.
1. przejście przez ul. Korkową przy ul. Sezam. Wszystkie znaki są widoczne, pasy wymalowane, nawierzchnia równa. Zastrzeżenia budzi chodnik i krawężniki, ale prace na ulicy nie są jeszcze zakończone. Przejście jest oświetlone i wyposażone w minimum ochrony pieszego w postaci wysepki pośrodku, która daje mu możliwość przejścia na dwa razy z bezpiecznym oczekiwaniem pośrodku.
Miejsce to jest w zarządzie warszawskiego ZDM. Należy zauważyć, że kiedyś była to szeroka i zaniedbana ulica z samochodami zaparkowanymi po obu stronach. Taka organizacja ruchu kosztowała życie kilka osób, w tym dzieci, które pewnego razu wybiegły spomiędzy stojących pojazdów. Po tym zdarzeniu powstały niektóre dziś istniejące wysepki, jedna sygnalizacja, a potem mini rondo. Ostatnio na wniosek mieszkańców dodano kolejną wysepkę i zmodernizowano przystanki przy cmentarzu, wykonując te prace (o dziwo) podczas remontu ulicy. Okazuje się, że jednak można, zaś sami mieszkańcy mogą podpowiedzieć zarządcy drogi, co jest dla nich najlepsze. Nie można uznać, że osiągnięto stan idealny, ale interwencje obywateli i praca ZDM przynoszą jednak jakieś efekty
2. dalej dziecko musi poruszać się wzdłuż gminnej ul. Sezam i przekroczyć gminną ul. Reszelską, gdzie nie ma wytyczonego przejścia, ale jest chodnik. Zarządcy dróg gminnych są dość konsekwentni w nieumieszczaniu elementów organizacji ruchu na swoim terenie, uważając, że najlepszym rozwiązaniem są same skrzyżowania równorzędne, słaba widoczność oraz dobra wola kierowców, której jak wiadomo, mamy aż w nadmiarze…
3. przed samą szkołą na ul. Bychowskiej sytuacja niestety nie jest idealna. In plus zaliczamy istnienie progów spowalniających (których zarazem na Korkowej nie ma i nie będzie, bo warszawski ZTM się nie zgadza na żadne „nierówności” – nawet wyniesione przejścia*). In minus zaliczamy nieczytelną zebrę oraz brak znaku wyznaczającego przejście, po którym została tylko tyczka, zaś znak z drugiej strony stoi przed skrzyżowaniem, zamiast przed przejściem (…kuriozum…). Pierwszego znaku nie ma już od ponad roku, ale wyraźnie nikomu to nie przeszkadza – ani Dzielnicy Wawer, ani rodzicom. Nikt też nie próbuje walczyć z dzikim parkowaniem, przez które do szkoły rano w ogóle nie da się dojść. Innymi słowy – terenówki i inne takie znowu górą, a dzieciaki po jezdni.
I takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie. O ile ta młodzież tego dożyje, a nie ulegnie na przykład wypadkowi na drodze do szkoły. Ale też zawsze możemy coś zrobić – to i róbmy!
* Oficjalną przyczyną jest wyraźnie fatalna jakość kupowanych do miasta autobusów, które podobno mogłyby się złamać – trudno bowiem inaczej skwitować te rewelacje. Ikarusy dobijają na dziurach już 20 lat i nic, zaś nowe autobusy nie łamią się w innych miastach [zobacz >>>], ale to inna sprawa.