Gdyby gonił mnie tygrys, nie wzywajcie policji
Trzy tygrysy uciekły około godziny ósmej rano z cyrku Korona na
warszawskim Tarchominie. W trakcie chaotycznych działań policjant zastrzelił
weterynarza. Na zdjęciach telewizyjnych widać, że policjant strzelał w biegu
i w chwili, w której tygrys nie stanowił zagrożenia dla weterynarza, bo
uciekał (weterynarz znajdował się znacznie bliżej policjanta niż tygrysa). O
wypuszczenie tygrysów dyrekcja cyrku oskarżyła ekologów, walczących o prawa
zwierząt. Kilka dni później nieznana organizacja Polska Liga Ochrony
Zwierząt przesłała maila do Rzeczpospolitej, w którym przyznała się do
sabotażu.
Mail został wysłany z konta pewnego profesora Politechniki Warszawskiej,
używanego już wcześniej przez niepowołane osoby. Według pilnych obserwatorów
list dyskusyjnych, autor listu jest osobą niezrównoważoną. Wcześniej
informował m.in. o… zamiarze poddania się kastracji oraz o opróżnianiu
przez siebie toalet kolejowych.
Działam od kilku lat w warszawskim ruchu ekologicznym i nie widzę osób,
które celowo mogłyby wypuścić drapieżne zwierzęta z cyrku. Ekosabotaż zdarza
się, ale nie w Polsce. Poza tym nie słyszałem nigdy o uwalnianiu zwierząt
niebezpiecznych dla ludzi. Obrońca praw zwierząt wypuściłby raczej lamę, czy
psa. W historii polskiego ruchu praw zwierząt o działaniach pozapokojowych
słyszałem tylko 2 razy – przed 1990 rokiem ktoś podobno oblał farbą panią w
futrze, co nie spotkało się z naśladownictwem, gdyż przyniosło więcej szkód
niż pożytku (jeszcze przez kilka lat dziennikarze przypominali to w każdej
relacji z pikiety). Jakieś dwa lata temu nieznani sprawcy wdarli się na
fermę zwierząt futerkowych i pomalowali wszystkie zwierzątka, czyniąc ich
futra bezużytecznymi.
Po uchwaleniu ustawy o ochronie zwierząt ruch praw zwierząt znacznie
osłabł. W Warszawie obecnie nie działa żadna grupa, zajmująca się tymi
problemami. Ostatnio odbyły się dwie akcje – Marsz Antyfutrzarski –
zorganizowany przez efemeryczne i chyba dwuosobowe Towarzystwo Wegetarian
oraz pikieta antycyrkowa przed cyrkiem Korona, w trakcie pseudocharytatywnej
imprezy „Artyści dzieciom” – zorganizowana przez zebranych ad hoc ekologów
zajmujących się na co dzień innymi tematami.
Powtarzam jeszcze raz. Znam dobrze całe warszawskie środowisko
ekologiczne i nie widzę osób, które wypuściłyby tygrysy z klatki. Nie znam
takich osób także poza Warszawą.