Mototerroryści pod ochroną
Ktoś nie przejdzie, by parkować mógł ktoś
Pierwszy dzień wiosny (i otwartych drzwi na UKSW) upłynął na ul.Dewajtis pod znakiem wyjątkowego nasilenia motowandalizmu.
Widzieliśmy już tutaj sznury parkujących równolegle do jezdni na całej długości. Jednak parkowanie prostopadłe na taką skalę, połączone z tak bezczelnym zawłaszczaniem ścieżki dla pieszych odnotowujemy po raz pierwszy.
Spacerowiczom nie pozostaje nic innego niż poruszanie się jezdnią, co może mieć tragiczne konsekwencje.
Ulica na krótko przed zmrokiem. Północna ścieżka nadal całkowicie niedostępna dla pieszych. Wschodni odcinek południowej tarasuje kopiec ziemi ,,nieznanego pochodzenia”, a dalej zwężają ją samochody.
O dziwo – żaden z tych zaparkowanych prostopadle nie ma za szybą mandatu, dlaczego?
Niektórych zmotoryzowanych wandali po przeciwnej stronie ukarze straż miejska. Robi to jednak od 3 lat, a przyzwyczajenia kierowców się nie zmieniają. Najwyższy czas zacząć odholowywać pojazdy zaparkowane niezgodnie z prawem, o czym ostrzega przecież tabliczka T-24.
Może kilka takich lekcji odniesie skutek?
Ktoś broni rezerwatu, by porządzić mógł ktoś
Sięgnięcie po bardziej dotkliwe środki represji jest uzasadnione, ale nie możemy wymagać od służb porządkowych stałej obecności w Lesie Bielańskim. Dlatego wystąpiliśmy do Biura Ochrony Środowiska [zobacz >>>], a następnie do burmistrza Bielan [zobacz >>>]
o ustawienie wygrodzeń czy słupków zapobiegających dewastacji poboczy przez samochody.
Wkrótce miną od pierwszego wniosku dwa lata. Bezzasadne okazały się nie nasze postulaty, lecz powody którymi pan burmistrz Zbigniew Dubiel uzasadniał odmowę ich realizacji.
Twierdził przy tym, że jakiekolwiek prace na ul. Dewajtis są niecelowe
[zobacz >>>], by niedawno rozpocząć na niej… budowę chodnika
[zobacz >>>] [zobacz >>>].
Zapewniał nas również, że zarówno on, jak i pozostali członkowie Zarządu Dzielnicy, w swoich działaniach kierują się interesami dzielnicy i dobrem jej mieszkańców, a nie jakimikolwiek względami ideologicznymi lub sympatiami politycznymi. Ochrona Lasu Bielańskiego nie jest sprawą tej czy innej partii, lecz społeczności lokalnej Bielan.
Jak widać — w opinii pana burmistrza bezpieczeństwo i wygoda pieszych nie leży w interesie mieszkańców dzielnicy.
Czyje interesy są dla p.Dubiela ważniejsze — o tym można się przekonać z jego pisma do ZTM z maja ub.r. Pisze w nim:
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom władz Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz potrzebom studentów, Dzielnica Bielany popiera stanowisko Uczelni dotyczące uruchomienia tymczasowej komunikacji autobusowej ulicą Dewajtis od strony ulicy Marymonckiej do obiektów Uniwersytetu. (skan kopii pisma
wrzutnia.fz.eco.pl/dewajtis/dubiel2ztm_poparcie200807.pdf
).
Obecnie inni członkowie zarządu Bielan zaprzeczają tej deklaracji burmistrza i twierdzą, że komunikacja autobusowa od strony Marymonckiej nie wchodzi w grę.
Czy to rozłam w zarządzie czy mydlenie społeczeństwu oczu, by uwierzyło, a potem zdziwiło się autobusem jak tydzień temu placem budowy chodnika?
Ochrona Lasu Bielańskiego nie jest sprawą partii ani władzy. To prawda. Niech się nią zajmują naiwni zapaleńcy…
Włodarze nie wysupłają nawet 3000 zł na ulotkę o rezerwacie, choć na wsparcie imprez generujących większy ruch (w tym łamiących prawo juwenaliów) wydano z publicznej bielańskiej kasy co najmniej 110 tysięcy zł [zobacz >>>].
Czy o powstrzymaniu mototerrorystów z ul.Dewajtis [zobacz >>>] władze pomyślą dopiero wtedy, gdy dojdzie do (kolejnego) wypadku lub totalnego zdewastowania otoczenia ulicy i doprowadzenia jej całej do takiego stanu?