Dzień jak co dzień na rondzie Dmowskiego
Nie wie lewica…
Pierwszy weekend marca 2019 r. był dość gorący, jeśli chodzi o atmosferę w social media. Sobotni ranek przyniósł informację, że Robert Soszyński, nowy wiceprezydent Warszawy do spraw transportu, nie chce nowych przejść naziemnych w centrum miasta. W rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że jest przeciwnikiem tych przejść i zablokuje ich realizację. Wskazał, że występuje tutaj duże natężenie ruchu, a piesi mają „bezpieczne przejścia podziemne”.
(https://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/trzaskowski-warszawa-nie-wycofa-sie-z-przejsc-na-rondzie-dmowskiego-61034.html). Postawił pod znakiem zapytania inne pro-piesze rozwiązania, takie jak przejścia na Rondzie Czterdziestolatka czy zmiany na Plac Pięciu Rogów.
…czego chce prawica
W kilka godzin później pojawiło się dementi. Prezydent Rafał Trzaskowski zaprzeczył słowom swego zastępcy i zapewnił, że przejścia powstaną w założonym terminie. Można by uznać, że wróciliśmy do stanu z piątku, jednak cała sytuacja budzi wątpliwość, czy zapowiedzi Rafała Trzaskowskiego dotyczące poprawy sytuacji pieszych i rowerzystów będą realizowane. Działania wiceprezydenta Soszyńskiego sugerują, że nie podziela zdania swego przełożonego w obszarze, którym ma zarządzać.
Rzeczywistość skrzeczy
Tyle w polityce, ale zejdźmy na ziemię, a właściwie do podziemi. Sprawdźmy, jak wygląda sytuacja osób, którym przyszło przemierzyć rondo Dmowskiego dzisiejszego poranka, a mają problem z poruszaniem się po schodach: jeżdżą na wózku, prowadzą wózek, chodzą o kulach lub z balkonikiem, mają ciężki bagaż.
Z ośmiu podnośników nie działy dzisiaj dwa:
Na przystanek tramwajowy w stronę Pragi…
…a także na przystanek w stronę Ochoty.
Na tym skrzyżowaniu mamy osiem obszarów oddzielonych od siebie jezdniami: 4 przystanki tramwajowe i 4 narożniki. Oznacza to, że pomiędzy nimi istnieje 28 relacji. W wyniku awarii podnośników pozostało tylko 15 relacji. Brak dwóch podnośników zmniejszył liczbę relacji o prawie połowę. Awaria trwa od dwóch miesięcy.
Podnośnik to nie winda
Pomiędzy poziomami zastosowano podnośniki. To urządzenie podobne do windy, ale konstrukcyjnie prostsze, a co za tym idzie mniej wygodne. Podnośnik nie ma automatycznie otwierających się drzwi. Jest to niewygodne, bo wchodząc, trzeba je przytrzymywać. Osoba z dysfunkcją rąk sobie nie poradzi.
Kolejna sprawa to brak wewnętrznych drzwi. Oznacza to, że istnieje ryzyko obcierania o ścianę lub wciągnięcia pomiędzy nią a poruszającą się podłogę. Skutkuje to tym, że przejazdem nie może sterować automat.
Nie przyciskasz – nie jedziesz
Dla bezpieczeństwa podnośnik jest uruchamiany poprzez przytrzymanie odpowiedniego przycisku (w razie wystąpienia sytuacji niebezpiecznej osoba zabiera palec z przycisku i następuje zatrzymanie). Trzymanie przycisku wydaje się być zadaniem prostym. Jednak wbrew pozorom nie jest to wygodne. Wie to każdy, kto samodzielnie tankował samochód gazem LPG. Dla zdrowego człowieka to niewygodne, dla osoby na wózku elektrycznym może być wręcz niewykonalne. Dlaczego? Kto nie ma siły poruszać kołami wózka, może też mieć problem z trzymaniem przycisku.
Jedna minuta w jedną stronę
Kolejna sprawa to czas przejazdu. W jedną stronę podnośnik jedzie około jednej minuty. Oznacza to, że w ciągu godziny zrobi maksymalnie 30 kursów.
W podnośniku mieści się jeden wózek. Policzmy, ile czasu zajmie pokonanie ronda rodzinie z dwoma wózkami (bliźnięta lub dzieci z małą różnicą wieku). W pesymistycznym scenariuszu zastanie ona podnośnik na dole. 1 minuta na sprowadzenie, 1 minuta na zjazd, 1 na sprowadzenie i 1 minuta na zjazd. Mamy 4 minuty. Ta sama sytuacja po drugiej stronie ronda.
Sama podróż podnośnikami pożera od 6 do 8 minut. W tym czasie dałoby się dojść do przejścia, poczekać na zielone i przejść na drugą stronę, w dodatku bez dreszczyku emocji towarzyszącemu zastanawianiu się czy podnośnik nie utknie między piętrami?
Byłoby to możliwe, gdyby istniały przejścia naziemne.