Koniec przepłacania za bilety kolejowe przez fikcyjne kilometry
Od redakcji
Ponad trzy lata temu Zielone Mazowsze zgłosiło do Urzędu Ochrony Konkurencji rozbieżności pomiędzy rzeczywistymi odległościami między przystankami kolejowymi a tymi, według których naliczane były ceny biletów [zobacz >>>]. Dziwnym trafem, rozbieżności te prawie zawsze polegały na zawyżaniu odległości, co skutkowało wyższymi cenami biletów.
Wydawało się, że sprawa jest oczywista i zostanie szybko rozwiązana, jednak postępowanie ciągnęło się przez lata, podczas których pasażerowie nadal przepłacali za bilety. Dziś możemy się jednak pochwalić: zbliżamy miasta.
Poniżej zamieszczamy komentarz Krzysztofa Rytla, który jako Rzecznik Niezmotoryzowanych zainicjował zmianę, oraz artykuł Magdaleny Kozioł z „Polski – Gazety Wrocławskiej” ilustrujący wprowadzone zmiany na przykładzie Dolnego Śląska.
Dzięki Zielonemu Mazowszu w całym kraju płacimy mniej za bilety kolejowe
Duży sukces stowarzyszenia Zielone Mazowsze. W nocy z 12 na 13 lipca Szczecin przybliżył się do Warszawy o 8 km, Wrocław o 5 km, Poznań o 4 km, Łódź o 2 km. Przynajmniej w kolejowych systemach sprzedaży biletów. A to ważne, bo w wielu przypadkach oznacza to spadek cen biletów.
Jak podaje na swojej stronie spółka Przewozy Regionalne cena biletów jednorazowych normalnych w relacji:
– Międzyzdroje – Świnoujście spada z 5 zł do 4 zł czyli o 20% (14 km zamiast 16);
– Katowice – Pszczyna spada z 9 zł na 8 zł (35 km zamiast 36);
– Gdynia Gł. – Elbląg spada z 19 zł do 17 zł (100 km zamiast 101);
Jeszcze bardziej oszczędności widać w przypadku biletów miesięcznych. Na przykład cena biletu miesięcznego na trasie:
– Wrocław Główny – Wołów spada z 220 na 190 zł (30 zł oszczędności co miesiąc, 40 km zamiast 41);
– Nysa – Brzeg spada z 235 na 220 zł (15 zł mniej, 47 km zamiast 48).
Jak to możliwe? Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy specjaliści stowarzyszenia Zielone Mazowsze w czasie prac nad kolejowymi rozkładami jazdy zauważyli rozbieżności między rzeczywistym kilometrażem linii kolejowych w danych zarządcy, a kilometrażem widniejącym w książkowym rozkładzie jazdy, który służy m.in. konduktorom do wystawiania biletów w pociągach. Tych samych danych używano w systemach kasowych.
Za wszystko odpowiadał tzw. Wykaz Odległości Taryfowych pochodzący z lat sześćdziesiątych, a zaktualizowany ostatnio w 1998 roku. W wykazie tym odległości pomiędzy poszczególnymi przystankami są zaokrąglone. Bynajmniej jednak nie zgodnie z zasadami matematyki. Zaokrąglenie jest dokonywane prawie zawsze w górę, a w niektórych wypadkach o więcej niż 1 km!
Co więcej, te nadwyżki na zaokrągleniach pomiędzy kolejnymi przystankami sumują się i w efekcie np. na trasie Warszawa – Szczecin uzbierało się dodatkowo całe 8 km. Smaczkiem w całej sprawie były odcinki takie jak Warszawa Wschodnia – Warszawa Zachodnia, który wydłużono z rzeczywistych 7,3 km do taryfowych 9 km. A przecież jeżeli ktoś z Warszawy wyjeżdża pociągiem gdziekolwiek, to w znakomitej większości przypadków jego trasa odbywa się po tym odcinku, tak więc dodatkowy kilometr lub dwa na dzień dobry dostają do rachunku prawie wszyscy wyjeżdżający z Warszawy. Może to się okazać kluczowe w takich relacjach które są na granicy przedziałów taryfowych. Dodatkowy kilometr, czy dwa powodują, że zapłacimy złotówkę czy dwa więcej za bilet jednorazowy, albo 10-20 zł w przypadku biletów miesięcznych. I tak w całym kraju, codziennie, od dziesiątek lat.
Rekordowy był chyba odcinek Częstochowa – Częstochowa Stradom, który w rzeczywistości liczy 2,6 km, a w WOT ma 5 km czyli niemal 2 razy więcej.
W czerwcu 2006 roku Społeczny Rzecznik Niezmotoryzowanych działający przy stowarzyszeniu Zielone Mazowsze wystąpił w tej sprawie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z wnioskiem o wszczęcie postępowania o naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Niestety, jak pisze Karol Trammer w piśmie Z Biegiem Szyn
(nr 46 z marca 2010):
Urzędnicy UOKiK-u, wkrótce po przystąpieniu do wyjaśniania sprawy, zwrócili się do Ministerstwa Transportu oraz Urzędu Transportu Kolejowego z prośbą o udostępnienie niezbędnych materiałów. Jednak zamiast materiałów, otrzymali informację, ze prowadzone przez UOKiK postępowanie dotyczące zawyżonych odległości taryfowych należy do obszaru działania UTK, pełniącego funkcję regulatora rynku kolejowego. We wrześniu 2006 r. sprawę przejęli więc pracownicy Urzędu Transportu Kolejowego, zapewniając w piśmie do UOKiK, że 'zainicjowane przez UTK prace powołanego zespołu ekspertów mają na celu zapewnienie prawidłowego naliczania odległości taryfowych oraz pełną zgodność tych odległości ze stanem faktycznych. W tej sytuacji prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zamknął własne postępowanie.
Niestety opieszałość UTK spowodowała, że na konkretne efekty przyszło nam poczekać niemal 4 lata. Dopiero bowiem 13 lipca wprowadzono nowe dane do systemów sprzedaży biletów.
Teraz czytelniku sprawdź, czy tam gdzie często jeździsz pociąg nie stał się przypadkiem tańszy od autobusów – o ile dotąd tak nie było.
Polska – Gazeta Wrocławska
Przez długie lata przepłacaliśmy za bilety kolejowe
Mieszkańcy Wołowa nagle dowiedzieli się w kasach PKP, że mieszkają o kilometr bliżej Wrocławia niż wmawiano im przez lata. Sam Wrocław kilka dni temu o 5 kilometrów przybliżył się do Warszawy, o 2 – do Krakowa i o 3 – do Katowic. Oborniki Śląskie – według kolejarzy – oddaliły się za to od Wrocławia o dwa kilometry.
– Ludzie przepłacali za bilety. Od lat sześćdziesiątych
ubiegłego wieku obowiązuje wykaz odległości taryfowych, którym posługiwali się konduktorzy w pociągach czy panie w kasach na dworcach. A to, co tam było zapisane, nie zgadzało się z faktyczną odległością pokonywaną przez pociągi – mówi Krzysztof Rytel z Zielonego Mazowsza. Stanisław Biega z tej samej organizacji dodaje: – Takich absurdów sprzed lat jest na kolei więcej, np. każdy pociąg w Polsce, zanim wyruszy w trasę, musi przejść próby hamulca. Całym składem wtedy szarpie, a ludziom się wydaje, że ktoś się spóźnił.
UOKiK i UTK nakazały zmodyfikować cały system i dostosować go do prawdziwych odległości. Zmian wkrótce może być znacznie więcej. Kolejarze na nowo zmierzyli już każdą trasę i teraz dane muszą wprowadzić do swoich tabelek.
Ale nie tylko o zapisy w dokumentach chodzi. Bo zmieniają się też ceny niektórych biletów, zależne przecież od odległości między stacjami. Pasażerowie, którzy kupują bilet miesięczny na trasie Wrocław Główny – Wołów, zaoszczędzą teraz 30 zł miesięcznie. Po całym roku w portfelu zostanie im aż 360 zł.
Ludzie przepłacali za bilety. Od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku obowiązuje wykaz odległości taryfowych, którym posługiwali się konduktorzy w pociągach czy panie w kasach na dworcach
– Stacje się przesunęły – śmieje się Wojciech Kurzyjamski, dyrektor Przewozów Regionalnych we Wrocławiu. – Z Wrocławia do Wołowa do tej pory było 41 km, teraz jest 40.
– Niemożliwe! Kolej robi takie prezenty? – dziwi się Katarzyna Woźniak, która często jeździ ze stolicy Dolnego Śląska do Głogowa. – Każda zaoszczędzona złotówka się przyda – dodaje. Mniej powodów do radości mają w Obornikach Śląskich. Podróż do leżącego dalej Wrocławia będzie droższa. Za jednorazowy bilet zamiast 5 zł, zapłacą 6 zł.
Nie zmienią się ceny biletów z Wrocławia do Warszawy, Katowic czy Poznania. – Ustalając je, bierzemy pod uwagę większy przedział kilometrów. Korekta o kilka kilometrów nic nie zmieni – zapewnia Beata Czemerajda z PKP Intercity.
Trasy, które zmieniły odległość: Głogów – Ścinawa z 41 do 40 km, Wrocław – Brzeg Dolny z 31 do 30 km, Wrocław Osobowice – Rawicz z 54 do 53 km, Wrocław Popowice – Oborniki Śląskie z 20 do 22 km, Wrocław Muchobór – Ścinawa z 53 do 54 km,Wrocław Zachodni – Jelenia Góra ze 120 do 121 km, Wrocław – Warszawa przez Poznań z 471 km do 466 km, Wrocław – Kraków przez Opole z 258 do 256 km, Wrocław – Katowice ze 190 do 187 km.
Nie oddadzą
Trudno będzie wygrać z PKP, jeżeli chcielibyśmy dochodzić zwrotu pieniędzy wydanych na bilety.
Prawnicy tłumaczą, że kupując je, zawieramy z koleją umowę, zobowiązując się do określonej zapłaty. I ważna jest tu cena, a nie liczba kilometrów. Zdaniem Moniki Matyjasik, aplikanta adwokackiego, obecne taryfy należy traktować jak każdy inny cennik, określający koszt wykonania usługi. Zmiana, która została wprowadzona po korekcie odległości, to – jej zdaniem – po prostu zmiana cen, do której uprawniony jest każdy przedsiębiorca. – Wydaje się, że roszczenie o zwrot pieniędzy za wcześniej zakupione bilety byłoby niezasadne – mówi Matyjasik.