Jazda na poziomie
Roman Kłosiewicz skończył budować swój rower poziomy tydzień temu. Powstał z dwóch rowerów górskich. Sprawdza się świetnie, a komfort jazdy jest ponoć niesamowity
– Rowerem zacząłem jeździć, tak na poważnie, dwa lata temu. Na początku spróbowałem roweru górskiego, ale był niewygodny. Sylwetka jest na nim zbyt pochyła. Żona ma rower trekkingowy, ten był już dużo wygodniejszy, ale wciąż czułem, że to jeszcze nie to – mówi Roman Kłosiewicz, 52 letni mieszkaniec Zalesia Górnego.
W poniedziałek po roku na bezrobociu pan Roman podejmuje pracę w miejskich wodociągach. Sposobem na twórcze zagospodarowanie czasu okazało się budowanie rowerów. – Wziąłem wzór z ojca, który także składał samemu jednoślady – tłumaczy twórca poziomego roweru.
Na początku powstał chopper oparty na idei konstrukcji motocykla. Okazało się jednak, że nie nadaje się do jazdy po mieście.
Bo kompletnie nie radzi sobie z krawężnikami. – Grzebałem w internecie i zobaczyłem rower poziomy. Pomyślałem: to chyba jest to! Problemem była jednak cena. Za najtańszy rower poziomy wyprodukowany przez krajową firmę Cyklotur musiałby zapłacić 3989 zł. Do tego taki rower miałby dwudziestocalowe koła. Rowery z większymi kołami były jeszcze droższe.
Pan Roman postanowił skonstruować rower samemu. Wzorując się na rowerze ze strony Cykloturu. Jako materiału do konstrukcji wykorzystując dwa rowery górskie. Mniejszy nie używany już przez syna i swój. Na początku oba zostały pocięte. Potem konstruktor metodą prób i błędów spasował obie połówki. W końcu spawarką kolegi zespolił w jedną całość.
Przedniego amortyzowanego zawieszenia użyczył rower z kołem 20″. Tylnego, ten większy. Pochodzi z niego także kaseta, amortyzator i oczywiście koło 26″.
Kolejnym etapem było rozwiązanie kwestii napędu. Suport znajduje się przed kierownicą. Konieczne było więc przedłużenie ramy i łańcucha, który powstał z połączenia dwóch normalnych. Prace w garażu trwały miesiąc, od jednej do trzech godzin dziennie. Koszt budowy wyniósł ok. 800 zł. Najdroższym elementem konstrukcji okazało się siedzenie, które za 200 zł trzeba było kupić w internecie. Na razie rower pomalowany jest lakierem w sprayu. Za rok zostanie polakierowany w profesjonalny sposób.
Gdy wsiądzie się na rower pana Romana, pierwszym co daje się odczuć, poza ułożeniem nóg, jest wysokość na jakiej się siedzi. To jest ok. 80 cm. – Najczęściej rowery poziome sa niskie. Tak, że siedzi się nad samą ziemią. Przez to powstaje ryzyko, że roweru nie zauważy kierowca. Ludzie zakładają więc chorągiewki, ale moim zdaniem rower musi być widoczny sam z siebie – tłumaczy Roman. I jest. Być może także przez to reakcja użytkowników dróg i przechodniów na jego widok jest pozytywna. A rowerzyści zatrzymują się zaciekawieni i pokazują wysuniętym w górę kciukiem O.K.