Dlaczego konserwator przyrody hołubi samochody?
Od wprowadzenia rok temu zakazu wjazdu rowerów do Lasu Bielańskiego i Kabackiego kontrowersje wokół tej decyzji
wielokrotnie pojawiały się zarówno w stołecznych mediach
jak i naszej witrynie i korespondencji. [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>]
Niewielką poprawę przyniosło wytyczenie dwóch odcinków tras pieszo-rowerowych [zobacz >>>].
Nie zmienia to jednak widocznej w poczynaniach władz niechęci do rowerzystów przy jednoczesnym
tolerowaniu wandali pieszych, a także (o ironio) zmotoryzowanych [zobacz >>>].
Co wolno w samochodzie to nie tobie, rowerzysto
Wojewódzki Konserwator Przyrody decyzję o wprowadzeniu zakazu ruchu rowerowego i likwidacji szlaku niebieskiego
uzasadnił dewastowaniem przez rowerzystów „szlaków turystyki pieszej” (choć teraz stwierdza, że szlaki takie w Lesie nie istnieją, jak więc można było niszczyć coś, czego nie ma?). [
wrzutnia.zm.org.pl/rowerowe/odpowiedzi/WKPdec_rower_lb2004.pdf
] Pomińmy na razie, czy wandalizm obserwowany w kilku miejscach ewidentnie poza ścieżkami (na zboczach Potoku Bielańskiego i pobliskiego wąwozu)
można określić takim mianem i przeciwdziałać mu samymi zakazami, których nikt nie egzekwuje.
Sądziliśmy, że organ sprawujący pieczę nad rezerwatem potraktuje z równą stanowczością wszelkie inne przejawy dewastacji ciągów pieszych na chronionym terenie.
Okazało się jednak, że Konserwator i ZOM z dużym zaangażowaniem zwalczają wandali na rowerach, ale zniszczeń powodowanych przez samochody i ich ciągłego ruchu przez środek rezerwatu nie zauważają albo akceptują te praktyki. Nie chodzi tym razem o ul.Dewajtis lecz o nie będące drogą publiczną przedłużenie ul. Kamedulskiej. Oto kilka zdjęć wykonanych na tej alei ilustrujących problem.
3 marca 2007 r. Pojazd asenizacyjny wyjeżdża z rezerwatu przedłużeniem ul. Kamedulskiej. Na pierwszym planie doskonale widać powodowane przez niego zniszczenia drogi.
Identyczna sytuacja 27 marca 2007 r. Praktyki te można zaobserwować codziennie.
Zbliżenie stanu nawierzchni alei spacerowej po przejeździe widocznego wyżej pojazdu.
Ruch nie ustawał nawet po wiosennych roztopach, kiedy nie prowadzi się prac leśnych aby nie powodować niepotrzebnych zniszczeń w rozmiękczonej ściółce i ziemi. W efekcie aleja po każdych opadach staje się w wielu miejscach bezużytecznym dla pieszych pasem błota. Siłą rzeczy powstały obejścia i przedepty.
Wszystko to pod czujnym okiem organów narzekających na nadmierną presję ruchu pieszego na rezerwat i zbaczanie z wyznaczonych ścieżek.
A tak wyglądała ta aleja w lutym br., bliżej celu przejazdów, którym jest…
… toaleta ustawiona przy zakątku wypoczynkowo-rekreacyjnym.
Zapewne w trosce o potrzeby związane z konsumpcją piwa i wina – często obserwowaną w lesie nie tylko tutaj.
Czy spożywanie alkoholu w tym miejscu nie jest przypadkiem zakazane?
Toaleta stoi około 50 metrów od zachodniej granicy rezerwatu (formalnie zamkniętego dla ruchu rowerów). Tymczasem beczkowóz dojeżdża do niej od wschodu, pokonując najpierw ul.Dewajtis, a potem około 400 metrów przez obszar chroniony, drogą intensywnie uczęszczaną przez pieszych.
Czy nie można było zorganizować dojazdu od strony Marymonckiej czy w ogóle przenieść toalety poza teren chroniony?
19 lutego br. złożyliśmy do Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego oficjalną skargę na łamanie zakazu ruchu samochodowego w rezerwacie Las Bielański.
W odpowiedzi pani Anna Ronikier-Dolańska wyjaśnia nam, że jest to wykonywanie zadań ochronnych i decyzji Wojewody oraz przepisów odrębnych.
Co może mieć wychodek do zadań ochronnych – nie wiadomo. Zwłaszcza, że – jak informuje pani konserwator w innym piśmie z 6 marca – Las Bielański nadal nie posiada planu ochrony, mimo że sporządzenie go nakazuje Art. 18. Ustawy z 16 IV 2004 r. o ochronie przyrody, która weszła w życie 3 lata temu.
Mimo upływu trzech miesięcy od zgłoszenia obsługa wychodka odbywa się nadal przez rezerwat. Służby nadzorujące go nie uznały za stosowne, by zareagować w jakikolwiek sposób, poza ogólnikowym wyjaśnieniem zacytowanym wyżej.
Dzikie parkowanie? Czemu nie!
W tym samym wniosku poprosiliśmy o informacje, czy Mazowiecki UW zamierza podjąć działania mające na celu uniemożliwienie zjeżdżania samochodów z jezdni ul. Dewajtis w obszarze rezerwatu (np. wydanie polecenia ustawienia słupków czy wygrodzeń).
Jak powszechnie wiadomo – kierowcy notorycznie lekceważą zakaz parkowania i fizyczne środki zapobiegawcze są jak najbardziej wskazane [zobacz >>>].
Niestety, Wojewódzki Konserwator Przyrody, zamiast od razu podjąć starania w tej kwestii, odesłał nas do ZOM. Taka reakcja jest tym bardziej dziwna, że przecież sam kiedyś podobne zalecenia formułował, tyle że w piśmie
do rektora UKSW [
PNG, 34 kB, ostatni akapit], od którego trudno oczekiwać wykonania ustawienia słupków czy wygrodzeń przy jezdni ul. Dewajtis.
Ulica Dewajtis – coraz mniej szkodliwa?
O wiele bardziej szkodliwy dla Lasu Bielańskiego od wspomnianego beczkowozu jest oczywiście ruch samochodowy ulicą Dewajtis.
W tej kwestii nastąpiła zastanawiająca ewolucja poglądów Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody.
22 listopada 2002 r. pani Ronikier-Dolańska w decyzji WŚR-VII/6630/258/02 napisała Nie wyrażam zgody na modernizację ulicy Dewajtis polegającą na
poszerzeniu jezdni do 6m, wraz modernizacją nawierzchni, budowie chodników i zatok autobusowych (…).
23 listopada 2004 r. w piśmie WŚR VII/6630/337/04 do projektanta przebudowy ul. Dewajtis podtrzymała to negatywne stanowisko.
PNG, 40 kB
10 czerwca 2005 r. w piśmie WŚR VII/6630/337/04/05 do rektora UKSW (tym razem podpisanym przez dyr. Wydziału Środowiska i Rolnictwa Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego)
zaakceptowano ruch autobusów, ale pod jasno określonymi warunkami.
PNG, 34 kB
W niedawnym piśmie do Komisji Ekologii Rady Dzielnicy Bielany Konserwator zdaje się wycofywać z tego, co twierdził do tej pory. Pisze: nie ma żadnych przeciwwskazań do modernizacji lub poszerzenia ulicy Dewajtis w obecnych granicach linii rozgraniczających ulicy
.
Ciekawe, które linie rozgraniczające ma na myśli. Jeszcze w grudniu 2005 r. delegatura BNAM w dzielnicy Bielany
wskazywała Wydziałowi Infrastruktury (zawsze chętnemu do poszerzania jezdni), że z uwagi na brak miejscowego planu zagospodarowania proponowane linie rozgraniczające nie mają podstaw prawnych.
PNG, 43 kB
I całe szczęście! Bowiem autor projektu tych rozgraniczeń chciał włączyć do pasa drogowego oba ciągi gruntowe biegnące wzdłuż ul. Dewajtis. [
PNG, 82 kB] Tym samym władzę nie tylko nad jezdnią, ale i nad całym szerokim pasem terenu między obiema ścianami lasu przejęliby gorliwi urzędnicy, którzy od trzech lat aż palą się do betonowania i poszerzania.
Czy Konserwator nie wie, że na Dewajtis NIE MA linii rozgraniczających? Przechodzi nad zatrważającą propozycją tych linii do porządku dziennego? Oddaje lekką ręką szpalery drzew drogowcom i nie widzi w tym zagrożenia dla rezerwatu?
Skąd ta zmiana nastawienia, czyżby Las Bielański uodpornił się na spaliny i fragmentację, którą spowoduje przelotowa arteria?