Latarnie z mnóstwem niejasności
Po naszym sygnale o nieprawidłowościach montażu nowych latarń przy Wisłostradzie [zobacz >>>] można było mieć nadzieję, że odpowiednie miejskie jednostki przyjrzą się temu problemowi dokładniej. Niestety, instalacyjny pochód podążał dalej w kierunku Młocin [zobacz >>>] i chociaż latarnie działają, to występuje w ich sprawie tyle niejasności, że nie można przejść nad nimi do porządku. Wszystko wskazuje, że doszło do ewidentnego marnotrawstwa niemałych środków publicznych.
W samo południe z Mostem Północnym na ubitej ziemi
Już w czasie stawiania ostatnich latarń w pobliżu ul.Prozy można było zdać sobie sprawę, że ewidentnie kolidują z budową Trasy Mostu Północnego i w tym starciu nie mają szans. Rzućmy okiem na pole tej nierównej bitwy.
Widok z kładki w stronę przyszłego mostu (sierpień 2009). Trwają prace przy palowaniu, jeszcze dość daleko…
To samo ujęcie z października. Prace zbliżają się do nowych latarń. Obfitość śladów ciężarówek i innego sprzętu budowlanego tuż obok tej latarni nasuwa dość oczywiste wnioski. Mimo to nie pojawiło się żadne zabezpieczenie.
Nie dziwi więc, że taki właśnie los spotkał latarnię z powyższych zdjęć, a obecnie po niej i po sąsiedniej nie ma nawet śladu.
To zdjęcie zrobione z kładki na północ pokazuje, że na początku latarnie stały równym rzędem przy alejce dochodzacej do ul.Prozy.
To samo ujęcie w początkach listopada. Część latarń kolidującą z budową przyczółka wiaduktu TMP nad Wisłostradą przesunięto (na zdjęciu zaznaczone czerwonymi strzałkami). Ciekawe na jak długo… Wytęż wzrok i znajdź jeszcze jeden szczegół…
Podobny szpaler znajduje się po drugiej stronie Wisłostrady.
Tu także część latarń skłania do pustego śmiechu lub głębokiej zadumy.
A część koliduje z budową przyczółka wiaduktu.
Uważny czytelnik na pewno już zadaje sobie pytanie, czy mówimy o atrapach, czy może ta interesująca instalacja jednak emituje światło.
Owszem! Stołeczni podatnicy płacą za energię zużywaną tutaj na doświetlanie błota, zwałów ziemi i zapasów prętów zbrojeniowych.
Wynika z tego, że instalację uruchomiono, a prawdopodobnie odebrano od wykonawcy i dopuszczono do jej użytkowania.
W ślad za tym zapewne zapłacono za jej wykonanie.
Nie jest tylko jasne, kto zapłaci za zniszczenie kilku latarń i nieuchronne uszkodzenia kolejnych.
Na pewno nie obejmuje tego gwarancja. Wykonawca TMP też nie musi poczuwać się do odpowiedzialności za obiekty, których w dokumentacji przejmowanego terenu zapewne nie było, i postawionych przy alejkach przeznaczonych do likwidacji. Trudno więc wymagać ich przywrócenia czy choćby zabezpieczania – to wszystko kosztuje. A więc – pan zapłaci i pani zapłaci…
Nie zazdrościmy operatorowi tej koparki (tu w roli dźwigu), zmuszonemu do lawirowania między latarniami.
Ale po zmroku w wykopie na pewno będzie jaśniej.
Świecę sobie a muzom
Oto te same dwie okopane latarnie widoczne wyżej na zdjęciu z końca sierpnia. Żółta strzałka wskazuje zbrojenie fundamentu przyczółka przyszłej kładki.
A tu widzimy rzut tej kładki (WD22) na fragmencie projektu. Niebieska strzałka wskazuje oś dotychczasowej ścieżki rowerowej, a kropki – orientacyjne położenie latarń. W górnej części rysunku widać dwukolorowy przyszły ciąg p-r, mający biec prostopadle do budowanej właśnie kładki
Wnioski na temat sensowności położenia latarń względem tego, co miałyby oświetlać, nasuwają się same.
Czy wszystko wykonano
Działanie oświetlenia pozwala przypuszczać, że zlecenie zakończono i zamknięto.
Jednak inne obserwacje każą w to wątpić.
Tutaj przy oznaczeniu lokalizacji nowej latarni wystaje z ziemi tylko otulina przewodów – jakby porzucona.
A tu mimo oznaczenia nie działo się jeszcze nic.
Na maszty latarń stojących obecnie na placu budowy TMP nie naniesiono numerów ewidencyjnych, tak jakby ktoś już je spisał na straty.
Od przybytku oko nie boli
Wiele (jeśli nie większość) latarń instalowanych latem wzdłuż Wisłostrady dubluje intensywne światło z lamp oświetlających jezdnie, a przy okazji biegnące obok ciągi piesze czy rowerowe. Nasuwa się więc pytanie, czy rzeczywiście miasto nie miało pilniejszych potrzeb niż doświetlanie ciągów niezbyt uczęszczanych po zmroku i w większości zadowalająco oświetlonych?
Na przykład ta alejka biegnąca tuż przy estakadzie korzysta z jej latarń i to jej użytkownikom w zupełności wystarczy.
Czy pieniędzy włożonych w te prace nie należało raczej przeznaczyć na wymianę licznych w Warszawie betonowych słupów przeżartych korozją, z których odpada beton odsłaniając zbrojenie?
Kwancie, spadaj na drzewo
Kolejny interesujący aspekt omawianej inwestycji to całkowite pominięcie obecności drzew przydrożnych.
Latem ta lampa zginie całkowicie w koronie drzewa. Może ktoś wpadnie wówczas na pomysł, aby je wyciąć?
Kropla w morzu dwóch miliardów?
My się tu rozpisujemy nad paroma mało istotnymi lampami na stalowych rurach, a tymczasem Warszawa ogłasza inwestycyjny megasukces.
W witrynie ratusza można było ostatnio przeczytać W ciągu trzech lat zrobiliśmy dużo. W czasie naszej kadencji miasto wydało na inwestycje 6 mld zł., czyli 0,6 procenta PKB. To jest ogromy zastrzyk. To dwa miliardy złotych więcej niż nasi poprzednicy wydali w okresie czterech lat. To ogromny skok cywilizacyjny dla Warszawy – podkreśliła Hanna Gronkiewicz-Waltz
(w materiale pod tytułem Rekordowe inwestycje w stolicy).
Trochę szkoda, że podobnie szczodrej tendencji nie udało się utrzymać w dziedzinie infrastruktury rowerowej [zobacz >>>]…
Na nasz prosty chłopski rozum miary sukcesu i jakości rządzenia należałoby szukać nie tyle w ilości wydanych pieniędzy, co raczej w jakości i sensowności tego, co się za te pieniądze społeczeństwu funduje. Ale my się na rządzeniu nie znamy, chodzimy po ziemi i bardzo skażone przyziemnością jest nasze spojrzenie. Oglądane tu i ówdzie różne bezsensy [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>] dziwią nas i smucą niezależnie od tego, w ilu miliardach są kroplą.
Na koniec jeszcze jeden cytat.
Nie boję się śmiałych decyzji, jeśli będzie możliwość pozyskania takich paliw [etanol lub biogaz] na Mazowszu i będzie to opłacalne, takie ekologiczne autobusy będą jeździć po Warszawie” – mówiła Hanna Gronkiewicz-Waltz podczas swej niedawnej wizyty w Sztokholmie.
Chętnie bym zapytał panią prezydent, czy podległe jej jednostki miejskie zastosowały widoczne w tym fotoreportażu podejście do projektowania, planowania i koordynacji prac z podobnych powodów – jako opłacalne?
Czy
– zlecanie renowacji oświetlenia alejek, które trzy miesiące później ulegną likwidacji,
– wkopywanie latarń kilka metrów od chodnika (a potem przesuwanie na właściwe miejsce),
– umieszczanie lamp w koronach drzew,
– stawianie ich w poprzek organizowanego właśnie placu budowy i skazywanie na powolną dewastację,
– zużywanie prądu z sieci miejskiej na oświetlanie wykopów, błota czy szalunków,
to przejaw troski o publiczne pieniądze i wprowadzanej w ostatnim czasie dyscypliny budżetowej?
Czy może celowy zabieg mający podbudować społeczeństwo Warszawy – miasta tak bogatego, że żadna strata go nie zuboży?