Obniżka przynosi zyski
Jak donosi lubelska prasa, w wyniku promocyjnej obniżki cen biletów komunikacji miejskiej w Lublinie, Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji zmniejszyło deficyt budżetowy o 40%. Co ciekawe, tak jak warszawski ZTM, jeszcze rok temu lubelskie MPK miało przygody z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konkurentów. Może i w Warszawie przydałaby się taka cenowa rewolucja?
W czerwcu 2003 roku w wyniku złej sytuacji finansowej w MPK Lublin zdecydowano się na podwyższenie cen biletów. Zmieniono także znacznie system biletowy. Zmiany te weszły w życie 1 sierpnia 2003 roku, jakkolwiek uchwała miejska w tej sprawie nie ukazała się w przepisowym terminie w miejskim dzienniku urzędowym. A konkretnie dziennik urzędowy pojawił się w sprzedaży już po wprowadzeniu podwyżki. Pasażerowie praktycznie z dnia na dzień doznali szoku cenowego i wszczęli protest. Właśnie zamieszanie z datą wydania dziennika urzędowego było przedmiotem głównego dochodzenia UOKIK w Lublinie. Decyzja urzędu była na korzyść pasażerów, gdyż uznano, że podwyżka weszła w życie zbyt wcześnie od momentu jej ogłoszenia.
Niezależnie UOKIK zajął się także sprawą zmiany taryfy i systemu biletowego, dochodząc czy nie godziła ona w interesy konsumentów. Ceny biletów jednorazowych w Lublinie wzrosły wtedy o ponad 30%, a z taryfy skreślono m.in.: bilety sieciowe i 90-dniowe, wprowadzając znacznie droższe bilety okresowe tylko na wybrane linie. W tej sprawie jednak UOKIK nie zdążył z interwencją, bowiem przed ukończeniem postępowania w styczniu 2004 roku sprawca zamieszania – prezes MPK Lublin został odwołany. Nowy prezes natomiast szybko zaczął przygotowywać zmiany, które były wyraźnie na korzyść pasażerów.
Jedną z tych zmian była wprowadzona w marcu promocja biletów jednorazowych, których cenę obniżono z 2 zł do 1,60 zł. Podobną promocję cenową wprowadzono także na bilety okresowe, które z powrotem stały się biletami sieciowymi lub miejskimi. Promocję wprowadzono, mimo tego, że MPK Lublin jeszcze w grudniu 2003 roku było bliskie bankructwa. A jednym z powodów złej sytuacji finansowej było nie przekazywanie przez miasto należnej dotacji do przejazdów ulgowych. Promocja jednak kazała się sukcesem. Po 3 miesiącach okazało się, że MPK zarabia na obniżce biletów 40% więcej, niż na normalnej taryfie. Obecnie promocję przedłużono o kolejne 3 miesiące i są głosy, że może pozostać na stałe. Za zarobione pieniądze już planuje się kupić lepszy tabor.
Tymczasem w Warszawie od stycznia szykowana jest podwyżka cen biletów ZTM, choć z trudnością przebija się przez struktury Rady Warszawy. Uzasadnieniem zmian jest za duża dotacja miasta do komunikacji publicznej, czyli brak środków oraz postępowanie UOKIK w sprawie niepełnej oferty w zakresie biletów czasowych. Zatem może warto zrobić podobną promocję biletów w Warszawie, aby zarobić na lepszy transport publiczny.
W lecie wielu pasażerów komunikacji miejskiej przesiada się do samochodów, korzystając z mniejszych korków spowodowanych wakacjami. Może warto zachęcić ich do podróży autobusami i tramwajami. Z kolei z terenów podmiejskich dużo ludzi dojeżdża komunikacją prywatną. Może więc choć promocja cen biletów podmiejskich byłaby korzystna dla ZTM. Zwłaszcza, że w Warszawie bilety podmiejskie są 2 razy droższe od miejskich, a wielu innych miastach Polski bilet podmiejski to najwyżej 30% ceny biletu miejskiego, np.: w Lublinie za miejski (bez promocji) zapłacimy 2 zł, a podmiejski tylko 3 zł. Bilety jednorazowe mogłyby także umożliwiać przesiadki, co obniżyłoby koszty niektórych podróży. Czas chyba zacząć myśleć o pasażerach także w Warszawie. W końcu to oni dają zarobić przewoźnikom komunikacji publicznej.