Czy ktoś zarządza Marymoncką?
Minęły już dwa lata od zakończenia trzyletniego armagedonu transportowego na ul. Marymonckiej. Szczególnie dał się on we znaki rowerzystom [zobacz >>>], pieszym [zobacz >>>] i pasażerom ZTM. Czy na skutek ogromu skali robót i zaangażowanych w nie podmiotów urząd miasta przeoczył, że części z nich do dziś nie wykonano? Czy to po prostu tradycyjne podejście do niesamochodowej infrastruktury gorszego sortu?
Stała prowizorka
Gorycz utrudnień osładzała wizja przyspieszenia ruchu (wcześniej systematycznie szykanowanych) tramwajów [zobacz >>>], o co zabiegaliśmy od wielu lat [zobacz >>>] [zobacz >>>]. W ramach tej inwestycji zdecydowano też o likwidacji przystanków tramwajowych ,,Las Bielański” z jednoczesnym kompensującym przesunięciem przystanków ,,Przy Agorze”.
Budowa widocznego na tym zdjęciu chodnika miała zapewnić obustronne dojście [zobacz >>>] [zobacz >>>] i poprawić ich dostępność dla osób wcześniej korzystających z likwidowanego przystanku. Nie tak jednak miały chyba wyglądać wygrodzenia przy nim.
Stan trwający już dwa lata sugeruje, że ktoś ułożył chodnik, a następnie ktoś (inny?) po zdemontowaniu części płyt rozpoczął żmudny trud stawiania na nim barierek.
Wytrwałości lub mocy przerobowych starczyło jednak tylko na kilkanaście metrów. I tam jednak docelowe elementy nie zostały w pełni posadowione.
Na większości nowego chodnika jego brzegi wyglądają tak. Trudno nie spytać, jaką rolę pełnią te ,,tymczasowe” barierki? Nie chronią przed potknięciem o zdjęte płyty. Nie są wystarczająco stabilne, by skutecznie służyć jako oparcie. Nie trudno wyobrazić sobie, że ktoś tracący równowagę napiera na ten płotek i razem z nim przewraca się na tory. Czyżby to jedno z zapowiadanego przez ratusz miliona drzew?
Osobliwie prezentuje się od nowości przesunięty przystanek. Co sobie myślą korzystający z niego codziennie mieszkańcy Wrzeciona o zarządzaniu miastem? Co mówią na temat tego nowo wybudowanego obiektu ostatnie wpisy w dzienniku budowy? Czy ma pozwolenie na użytkowanie? Może należałoby poinformować, że Korzystanie z obiektu jest zabronione i odbywa się na własną odpowiedzialność użytkowników
[zobacz >>>]?
Wiata stoi dalej, więc tu pewnie wmurowano kamień węgielny pod przyszły biletomat.
Korektę położenia jednego z przystanków wykonano także przy Szpitalu Bielańskim. Po lewej nowy peron z wiatą (prace przy likwidacji poprzedniego na pierwszym zdjęciu). Tutaj jednak wykonawca wygrodzeń jeszcze nie dotarł. Ustawiono za to tymczasowe, którego przęsła już parę razy kładły się na bardzo uczęszczany ciąg pieszo-rowerowy. Czym to się może skończyć po zmroku, gdy takiej przeszkody prawie nie widać?
Nadzór i odpowiedzialność
W stołecznym ratuszu od lat funkcjonuje Biuro Koordynacji Inwestycji i Remontów w Pasie Drogowym powołane w celu ich usprawnienia i racjonalizacji
. Mamy też Biuro Polityki Mobilności i Transportu (wcześniej drogownictwa i komunikacji) odpowiedzialne m.in. za monitorowanie zarządzania miejskimi drogami publicznymi oraz przestrzegania w tym zakresie ustalonych procedur. Pełni też ono rolę organu zarządzającego ruchem na drogach publicznych w Warszawie czyli zatwierdzającego projekty stałej i czasowej organizacji ruchu i weryfikującego zgodność z nimi sytuacji w terenie.
Trzy lata temu na antenie TVN24 z-ca prezydenta Warszawy Jacek Wojciechowicz irytował się w rozmowie z jednym z aktywistów miejskich wy odpowiedzialności nie ponosicie za nic, odpowiedzialność [za bezpieczeństwo na drogach] bierze miasto [zobacz >>>]. Ciekawe, czy już wzięło ją za stan opisany w tym artykule.
PS
Tramwaje Warszawskie poinformowały nas, że opisana sytuacja wynikła ze sporu z wykonawcą, który znalazł finał w sądzie. Do końca września prace mają być dokończone. To cieszy, a reakcja dobrze świadczy o spółce.
Jednak patrząc na problem szerzej widzimy potrzebę zapobiegania na poziomie miejskich procedur. Spory z wykonawcami mogą się zdarzyć zawsze. Ratusz nie powinien jednak dopuścić, by ich skutki odczuwali obywatele, np. ryzykując zdrowiem przez długie miesiące. Jeśli spór o sto metrów płotu dezorganizuje ruch na dwa lata, strach pomyśleć co nas czeka przy nieporozumieniach o wiadukt czy kładkę przez Wisłę.