15 lat Warszawskiej Masy Krytycznej
W tym miesiącu Warszawska Masa Krytyczna obchodzi jubileusz swojego piętnastolecia.
W kwietniu 1998 roku cykliści zdenerwowani brakiem działań miasta postanowili sami wyznaczyć drogę rowerową na ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie [zobacz >>>]. Droga ta została przez miasto błyskawicznie zamalowana, co zachęciło cyklistów do zebrania się i protestowania w walce o infrastrukturę rowerową. 8 maja 1998 r. ruszyła pierwsza masa krytyczna w Warszawie [zobacz >>>].
Od tego czasu wiele się zmieniło. Warszawa ma ponad 250 kilometrów tras rowerowych, uchwaliła Standardy wymagające by infrastruktura była wyższej jakości, w mieście jest ponad 2000 porządnych stojaków rowerowych, a w komunikacji zbiorowej można przewozić rower zupełnie za darmo. Doczekaliśmy się też pierwszych pasów rowerowych, kontrapasów, oficera rowerowego i Veturilo. Wielokrotnie wzrósł też sam ruch rowerowy.
Tym niemniej znamiennym jest, że przez całe 15 lat cykliści wciąż nie doczekali się ani drogi rowerowej na ulicy Świętokrzyskiej, ani na wielu innych ulicach w centrum Warszawy. Miasto wciąż nie ma sieci tras rowerowych, a jedynie rozrzucone jej fragmenty, często liczące zaledwie kilkaset metrów. Centrum miasta wciąż nie jest przyjazne cyklistom, a po niektórych ulicach zgodnie z prawem rowerzysta powinien jechać lewym pasem (ul. Królewska [zobacz >>>], most Poniatowskiego), lub środkowym (al. Marszałkowska, Al. Jerozolimskie). Drogi rowerowe oddawane są z półrocznym opóźnieniem (Most Północny [zobacz >>>], wiadukty na Modlińskiej), albo wcale (Jagiellońska [zobacz >>>]). Wiele projektów czeka na realizację, niektóre od 2006 roku (Waryńskiego). Nie ma dwukierunkowego ruchu rowerów na ulicach jednokierunkowych, nie ma śluz rowerowych, właściwie nie powstają kontrapasy. Miasto wciąż udaje, że rowerów nie ma i że z budową infrastruktury można jeszcze poczekać.
Tymczasem Masa wchodzi w kolejną „pięciolatkę” z nadzieją, że to już ostatnia, w której musimy protestować przeciwko nieudolności i powolności władz wyjeżdżając na ulice miasta. Bo warto wiedzieć, że ostatecznym celem Masy jest jej… likwidacja. Tak jak stało się to np. w Budapeszcie [zobacz >>>], który 15 lat temu był równie nieprzyjazny cyklistom jak Warszawa.