Autolepperyzm na Modlińskiej ukrócony
Jak na warszawski Zarząd Dróg Miejskich, to błyskawiczna akcja. Po niecałych dziesięciu miesiącach od przeprowadzenia przez Zielone Mazowsze badań struktury ruchu na tej prawobrzeżnej arterii, wysłania odpowiednich pism do ZDM i nagłośnienia przez prasę palącej konieczności uprzywilejowania transportu zbiorowego, wydzielono pas autobusowy.
Zastanawiające, że w rozumieniu zarządcy warszawskich dróg, do kategorii autobusów należą również taksówki, należy jednak mieć nadzieję że same taryfy nie zablokują transportu zbiorowego równie skutecznie jak robiły to prywatne samochody osobowe.
Korki są wyłączną zasługą nadmiernej ilości samochodów. Autobus zajmuje kilkudziesięciokrotnie mniej miejsca niż zajęli by jego pasażerowie po przesadzeniu do samochodów osobowych. Ponadto cały rusza od razu, a nie powolnymi fazami, rząd za rzędem. Na ulicy Modlińskiej do tych argumentów należy doliczyć fakt, że w godzinach szczytu autobusami podróżuje nią po prostu więcej osób niż samochodami. Przypominam: zgodnie z ubiegłorocznymi badaniami w godzinie szczytu porannego przejeżdżało nią prawie trzy i pół tysiąca samochodów osobowych wiozące niewiele ponad 4000 osób, a mniej niż sto autobusów przewoziło w tym samym czasie ok. 6500 pasażerów.
W takiej sytuacji ZDM mógł co najwyżej grać na zwłokę, co też z już dawno nabytą sprawnością czynił. Jednak w końcu zabrano się do roboty i od poniedziałku w godzinach 6-10 autobusy powinny omijać tarchomińskie korki. Niestety, choć pas dla autobusów wyznaczono na nawet dłuższym odcinku niż w pierwotnej propozycji (ciągnie się on od Światowida do wyjazdu z żerańskiej elektrociepłowni zamiast od Płochocińskiej do mostu), nie spełniono postulatu Zielonego Mazowsza co do wydzielenia go separatorami, tak by niecierpliwi kierowcy nie mogli po prostu zjeżdżać nań i tworzyć taki sam korek jak wcześniej, tyle że nielegalny. Pozostaje zobaczyć, czy same znaki wystarczą. Tak czy inaczej, jest to krok w dobrym kierunku.