Modlińska nie ścieżka
Parę uwag do stanu ścieżki wzdłuż Modlińskiej, bo poruszam się nią prawie
codziennie. Jakim prawem nazywa się ścieżką rowerową ten podziurawiony i
poprzecinany monstrualnymi krawężnikami deptak?
– Nie ma wymalowanych pasów przy przystanku Konwaliowa, co powoduje, że
rozpędzeni na górce przy Kanale Żerańskim rowerzyści wpadają na osoby
oczekujące na przystanku lub kupujące w kiosku. Jeszcze gorsza sytuacja jest
przy Ekspresowej, gdzie prawdopodobna ścieżka (nie wymalowana) wiedzie przed
samą wiatą i często ludzi po prostu nie da się wyminąć.
– Posiadacz górala jest w stanie pokonać owe monstrualne krawężniki,
których na tej ścieżce niezwykle dużo. Ja jednak używam roweru górskiego do
jazdy po górach a po mieście poruszam się Ukrainą. Skoki na tym rowerze nie
wchodzą w rachubę. Zresztą jest to problem także właścicieli kolarek,
składaków i wszelkiej maści rowerów turystycznych na których w
cywilizowanych krajach jeździ się po mieście. DO SKAKANIA SĄ HOPKI DO DIRTU
A NIE ŚCIEŻKI ROWEROWE!!!! Do trzęsiączki na płytowcu między mostami Grota a
Gdańskim już się przyzwyczaiłem, ale gdy muszę stawać przy każdym
krawężniku, to wciąż mnie krew zalewa…
– Ścieżka w stronę Jabłonny kończy się tam gdzie jest najbardziej
potrzebna. Modlińska w tym miejscu zwęża się do jednopasmówki i rowerzyści
zmierzający do Jabłonnej zmuszeni są jechać niezwykle ruchliwą (czyt.
niebezpieczną) jezdnią, a przecież miejsca po obydwu stronach starczyłoby na
pięć ścieżek.
– Brakuje też znaków ostrzegawczych dla kierowców o rowerach na ulicach i
dojazdach gęsto przecinających szlak.
Jestem chętny do działania, ale nie mam kilofa (na krawężniki) i farby
chlorokauczukowej. A w ogóle to na co płacimy te gigantyczne podatki?
Dlaczego mam wyręczać tych wujów od dróg miejskich!?