Rowerem na skróty – z Zielonki na Dolny Mokotów
Od redakcji
W ramach akcji Warszawa na skróty
zachęcamy Was do nadsyłania relacji ze swoich rowerowych tras dojazdu do pracy lub na uczelnię. [zobacz >>>] Cykl rozpoczął Marek Słoń opisując dojazd z Izabelina [zobacz >>>], a dzisiaj o swojej trasie opowie Wojciech Szymalski. Rowerem na poważnie jeździ od 14 lat. Dawniej pedałował z Tarchomina do centrum, potem po Berlinie i holenderskim Deventer, a dziś przedstawi nam swoją obecną trasę z Zielonki na Dolny Mokotów (ul. Nabielaka). Dojazd do pracy zajmuje mu ok. 40 minut (w tym 25 minut rowerem).
Zielonka – Dolny Mokotów
Zielonka
W Zielonce najpierw rozwożę dzieci do przedszkola i do żłobka korzystając z przyczepki lub fotelika [zobacz >>>]. Potem wracam miejskim szlakiem rowerowym na stację kolejową w centrum miasta.
Pakuję rower do pociągu i dojeżdżam do Warszawy Wileńskiej. Z biletem ZTM zawsze można zabrać rower bez dodatkowego biletu. Od końca kwietnia do ostatnich dni września Koleje Mazowieckie także nie wymagają biletów na rower. Kiedyś częściej korzystałem ze stacji Zielonka Bankowa, dojeżdżając z niej pociągiem do Warszawy Powiśle, ale od grudnia 2011 r. rozkład jazdy nie jest już dla mnie korzystny (pociągi odjeżdżają 10-15 minut za wcześnie).
Praga Północ
Mimo, iż CH Wileńska niegdyś reklamowało się pokazując gwiazdę TVP jeżdżącą po galerii na rowerze, funkcjonuje tam zakaz jazdy na rowerze (oraz inne zakazy). Raz nawet zostałem zrugany przez ochroniarza za przeprowadzenie roweru przez galerię, ale w 99% przypadków nie ma z tym problemów. Z galerii, z uwagi na budowę metra, wychodzę na ulicę Białostocką. Gdy nie było remontu od razu kierowałem się na pl. Wileński, gdzie włączałem się do ruchu na przejściu przez al. Solidarności. Dopiero po opuszczeniu galerii tak naprawdę rozpoczynam jazdę na rowerze.
Aby wyjechać z Pragi na drugą stronę Wisły, gdy nie było budowy metra jechałem Targową aż do Sprzecznej i potem Zamoyskiego i Sokolą. Obecnie kieruję się ulicą Kłopotowskiego, a potem prawobrzeżną nadwiślańską drogą rowerową do mostu Świętokrzyskiego, który pokonuję po stronie północnej. Tak robię jednak tylko jadąc do pracy. Z powrotem jadę zwykle stroną południową mostu, a potem chcę z Wybrzeża Szczecinskiego wjechać w ulicę Okrzei, a z drogi rowerowej nad Wisłą jest to niemożliwe. Dlatego jadę jezdnią łamiąc zakaz ruchu rowerów. Na szczęście w godzinach popołudniowego szczytu jazda ta jest dość bezpieczna, bo w kierunku Okrzei zwykle stoi korek.
Śródmieście
Po lewej stronie Wisły zjeżdżam z mostu Świętokrzyskiego w Wybrzeże Kościuszkowskie.
Najpierw jadę dawną jezdnią Wisłostrady do ulicy Jaracza, gdzie przy wylocie tunelu wjeżdżam na chwilę na chodnik, po czym pierwszym zjazdem bramowym wyjeżdżam na Wisłostradę. Od tej pory do pracy rano jadę jezdnią prawie cały czas (wyjątkiem jest krótki odcinek nadwiślańskiej drogi rowerowej od Ludnej do Wilanowskiej), aż do ulicy Suligowskiego na Mokotowie. Mimo podniesienia prędkości na jezdni do 70 km/h i dość dużego ruchu jak dla mnie jazda na rowerze nie jest tu kłopotliwa.
Z pracy odcinek od ulicy Suligowskiego do mostu Świętokrzyskiego pokonuję jednak chodnikiem po zachodniej stronie Wisłostrady. Mam ku temu dwa powody: dość trudno się przedostać na rowerze na wschodnią jezdnię Wisłostrady, zajmuje mi to więcej czasu niż nieco wolniejsza jazda dość nierównym chodnikiem; poza tym przy dojeździe do mostu Świętokrzyskiego musiałbym korzystać z nadwiślańskiego szlaku rowerowego, co oznacza dłuższe i strome podjazdy na most. Podczas jazdy chodnikiem są trzy trudniejsze momenty.
1. Przejazd przez węzeł z Trasą Łazienkowską. Oprócz uwidocznionego na zdjęciu niewygodnego przejazdu pod wiaduktem w dalszej części węzła jest szeroki, ale dość licznie uczęszczany przez pieszych chodnik.
2. Brak obniżonych krawężników przy wyjeździe ulicy Górnośląskiej na Wisłostradę (na szczęście muszę z wysokich krawężników jedynie zjechać, krawężnik, na który muszę wjechać, jest już obniżony).
3. Wąski przejazd chodnikiem od ul. Ludnej do wyjazdu z tunelu. Przy stacji benzynowej samochody tradycyjnie parkują na chodniku zostawiając nierzadko mniej niż 1,5 metra – na zdjęciu akurat radiowóz policyjny.
Potem przejazd pod wiaduktem mostu Poniatowskiego z duzym ruchem pieszym.
Na dalszym odcinku zarówno parkowanie, jak i ruch pieszy.
Praktycznie cały powyżej opisany odcinek śródmiejski mógłbym ominąć, gdyby dopuszczony był przejazd rowerem aleją chińską przez Park Łazienkowski. Moja trasa byłaby wtedy krótsza o ok. 1 km.
Mokotów
Ulica Suligowskiego, a potem Podchorążych to obecnie namiastka strefy uspokojonego ruchu z płytowymi programi spowalaniającymi. Na wąskiej ulicy Suligowskiego mimo progów mam wrażenie, że kierowcy jeszcze nie przestawili się z szybkiej jazdy Czerniakowską i zwykle ścigają się ze mną, kto pierwszy przejedzie wszystkie cztery progi, choć ja mam możliwość ominać je bokiem.
Podchorążych jest z kolei bardzo szeroka, ale zawężają ją parkujące samochody. Progi zwalaniające to na tej ulicy nowość – trochę mnie dziwi, że nie zastosowano tam innych rozwiązań, np: miejscowego zwężenia jezdni, czy esowania toru jazdy. Progi zwalniające wybudowano na całej szerokości i trudno je ominąć na rowerze, zwłaszcza jeśli parkują na nich samochody.
Przedstatni odcinek to przejazd ulicą Sielecką, bez progów, ale z dużą liczbą parkujących samochodów – czasem jest za wąsko by mineły sie dwa samochody, więc ruch się sam uspokaja.
Ostatni trudny etap to ulica Gagarina, przez którą muszę się przedostać na jej stronę południową. W zależności od układu świateł przejeżdżam na skrzyżowaniu z Sielecką i dalej jadę chodnikiem w kierunku Nabielaka, albo jadę chwilę chodnikiem po stronie północnej i włączam się do ruchu przy ulicy Stępińskiej, a potem przejeżdżam na drugą stronę na światłach przy Górskiej.
Jadąc z pracy nie mam większych dylematów by jechać jezdnią od Nabielaka do Sieleckiej, na skrzyżowaniu z którą skręcam w lewo.