Nad Wisłę Rowerem ’24 – Wisła i kanały prawego brzegu #2 [powtórka]

Lipiec jest często miesiącem deszczowym, choć ciepłym. Podobnie jest i tym razem. Gdy spotykamy się w Dzielnicy Wisła, niebo zasnute jest ciężkimi, stalowoszarymi chmurami. Jeszcze sucho, ale tak wiatr jak i chmury zwiastują nierychłą burzę.

Żwawo kręcimy w kierunku mostu Gdańskiego, aby na prawym brzegu poszukać schronienia.

Słyszymy z oddali pomruki burzy, nie zajeżdżamy więc pod bramę mostu zygmuntowskiego, stały przystanek naszych wycieczek, lecz bez zbędnej zwłoki pedałujemy na Pragę Północ.

Z mostu widzimy, że zaraz lunie.


Obserwujemy, jak nadwiślańskie wierzby wyginają się w każdą stronę, ulegając silnym podmuchom wiatru.

Gdy jesteśmy między mostem a plażą Rusałka, burza staje się faktem. Wieje, leje, grzmi. Gdy dojeżdżamy do parku linowego na Wybrzeżu Helskim, postanawiamy schronić się pod cherlawym daszkiem, skonstruowanym zapewne przez obsługę tej akrobatycznej atrakcji.

Gdy tuż obok tego prowizorycznego schronienia z hukiem i trzaskiem ląduje potężna topola stwierdzamy, że lepiej będzie przeczekać nawałnicę pod jakimś solidniejszym parasolem.

Most Śląsko-Dąbrowski okazuje się świetną kryjówką, w której spędzamy wesołe trzy kwadranse oczekując ustąpienia najmocniejszych fal deszczu.

Ten w końcu słabnie, ale powoli kończy się także dzień. Poza tym jesteśmy też mocno przemoknięci, Stwierdzamy solidarnie, że brakujący kawałek trasy „dojedziemy”przy najbliższej sprzyjającej okazji, przedłużając którąś z przyszłych wycieczek.
