Asfaltowe łaty za złamaną rękę czyli sylwestrowa refleksja rowerowa
Kilka łat co parę lat
O fatalnym stanie nawierzchni nadwiślańskiego traktu rowerowego wiedzą chyba wszyscy stołeczni cykliści.
Podobnie jak o innych zagrożeniach powodowanych przez przewężenia, zakręty i braki widoczności.
Nieopodal Mostu Gdańskiego dokonano niedawno kilku napraw. Trzeba było wypadku z otwartym złamaniem ręki, aby
zarządca terenu przypomniał sobie o swoich obowiązkach.
Wyrwa przed naprawą (czerwiec 2007 r.).
I po naprawie.
To samo miejsce z innego ujęcia (czerwiec 2007 r.)
I obecnie, po wstawieniu łaty.
Ratusz wiedział i bezczynnie siedział
Latem 2006 r. podczas akcji „Wydepcz ścieżkę!” [zobacz >>>] w wystąpieniach znalazły się postulaty dotyczące tej trasy [zobacz >>>]. Rowerzysta prosi komisarza p.o. prezydenta o
wymianę nawierzchni oraz poszerzenie w zwężeniach trasy rowerowej wzdłuż Wisły (Wybrzeże Gdyńskie, Wybrzeże Gdańskie, Wybrzeże Kościuszkowskie) od terenów KS Spójnia do Mostu Świętokrzyskiego. Obecny stan nie pozwala na szybkie i bezpieczne poruszanie się tym podstawowym szlakiem rowerowym. Największym problemem są:
– nierówna nawierzchnia spowodowana wybrzuszeniami od korzeni rosnących obok drzew
– przewężenia i zakręty powodujące zagrożenie podczas mijania (zbyt wąsko i/lub brak widoczności osób jadących z przeciwka).
W listopadzie 2006 r. wnioskodawca otrzymał następującą odpowiedź: Proponowane przez Pana usprawnienia wymagają, odrębnie dla każdego z postulatów, wykonania wielu czynności (…). Odpowiedź na przedmiotowe wystąpienie zostanie Panu udzielona (…) nie później, niż w ciągu 2 miesięcy od daty niniejszego pisma
.
Korespondencja na tym się skończyła. Ale problem pozostał.
Aż doszło do wypadku
19 sierpnia 2007 r. na odcinku ścieżki nadwiślańskiej na południe od Mostu Gdańskiego doszło do groźnego wypadku spowodowanego bezpośrednio ubytkami asfaltu i nieprzepisowym stanem nawierzchni. Ofiara wypadku tak go opisała:
Mimo mojego wieloletniego doświadczenia w jeździe na rowerze po najechaniu na napotkaną przeszkodę nie udało mi się utrzymać równowagi i w wyniku upadku doznałem licznych obrażeń ciała:
.
– potłuczenia i liczne zadrapania lewej nogi,
– potłuczenie i liczne zadrapania twarzy oraz
– otwarte złamanie obu kości przedramienia prawej ręki.
Po tym wypadku zostałem przewieziony do szpitala „praskiego” gdzie byłem operowany.
Czy będą kolejne?
Opisany wypadek nie wydarzyłby się, gdyby miejskie instytucje poważnie traktowały swoje obowiązki, a przynajmniej nie lekceważyły sygnałów o zagrożeniach, jeśli same nie potrafią ich zauważyć. Czy inne poprawki, których mnóstwo czeka od dawna na realizację [zobacz >>>] [zobacz >>>] [zobacz >>>], również dojdą do skutku za cenę takich lub gorszych ofiar?
Obecna ekipa stołecznego Ratusza zaciągnęła swymi rowerowymi obietnicami spory kredyt społecznego zaufania [zobacz >>>].
Czy wyciągnie wnioski z opisanej sprawy, z raportu n/t bezpieczeństwa ruchu rowerowego w Warszawie [zobacz >>>] i innych obserwacji,
których mnóstwo można znaleźć w naszej witrynie [zobacz >>>]? Czy winni karygodnego niedbalstwa i opieszałości zostaną przywołani do porządku, czy
dostaną kolejne premie, o których ostatnio czytamy w prasie?
Czy zagrożenia bezpieczeństwa zaczną być dostrzegane i eliminowane, a nie traktowane jako wygodna wymówka i naciągana argumentacja, czego przykładem jest sprawa chodnika na ul. Marymonckiej [zobacz >>>]?
Nie mamy nic przeciwko nagradzaniu tych, którzy na to faktycznie zasługują. Czy bierne czekanie z naprawami do czasu, aż wymusi je wypadek, jest godne nagrody czy nagany – tego nie trzeba nikomu tłumaczyć.
Bilans minionego roku nie nastraja optymistycznie. A co przyniesie nadchodzący? To jest także w Twoich (jeszcze nie złamanych) rękach. Masz na to wpływ. Jak? [zobacz >>>]
Mamy wybór: płacić zdrowiem za lepsze warunki do jazdy na rowerze albo upomnieć się o nie i artykułować swoje potrzeby, tak jak radził komisarz Kochalski. Co wybierasz?