Klęska palmowa w Lesie Bielańskim
Witam
Piszę w sprawie REZERWATU Las Bielański i jego otuliny – jeżeli to jest jeszcze rezerwat, oprócz tabliczki nic na to nie wskazuje. Pomimo wielu apelów i nagłośnienia sprawy rezerwat jest w dalszym ciągu dewastowany przez kierowców i ich samochody.
Już od dłuższego czasu wzdłuż ulicy Dewajtis ciężko jest spacerować – samochody jeżdżą i parkują gdzie się da, psując przyjemność oddychania świeżym powietrzem i niszcząc przy okazji wszystko co napotkają na drodze. Pamiętam, że kiedyś na poboczu ulicy Dewajtis rosły fiołki i inne rośliny – teraz wszystko jest zajeżdżone (parkujące samochody).
Po manifestacji 15.III.2009 i nagłośnieniu sprawy budowy chodnika w rezerwacie oraz rozjeżdżania i niszczenia poboczy, trochę się uspokoiło. Na spacerze można było spokojnie przejść ulicą Dewajtis, bez oglądania samochodów niszczących wszystko po drodze.
Niestety wczoraj była Niedziela Palmowa. I to co się działo o godzinie 11 jest po prostu niedopuszczalne. Nie dość, że nie było jak przejść ulicą – sznur samochodów mijających się wszelkimi wolnymi kawałkami miejsca na jezdni (i nie tylko), to jeszcze samochody parkowały dosłownie wszędzie. W załączniku przesyłam zdjęcia. Załączam również zdjęcie zaproszenia na Niedzielę Palmową z prośbą księdza Drozdowicza o pozostawienie samochodów przed lasem. Na ostatnim zdjęciu widać, że niektórzy się przejęli.
Pod bramą wjazdową na parking przy uniwersytecie stał ubrany w odblaskową kamizelkę pan i usiłował nie wpuszczać więcej samochodów z braku miejsca. Nikt się tym nie przejmował. Jeździli w zasadzie po nogach, byle tylko dopchać się pod kościół. Ten człowiek nie mógł nic zrobić – dobrze że go omijali.
W całym tym sznurze samochodów widziałam tylko jeden z oznaczeniem osoby niepełnosprawnej. Warto zwrócić uwagę na to, że byli to ludzie młodzi, pełnosprawni (ale chyba nie umysłowo) w większości po jednej osobie w samochodzie. Przyjechali z okolicy zobaczyć procesję. Szkoda, że niszcząc przy tym rezerwat.
Pod uniwersytetem stał samochód (jeden) straży miejskiej i dwóch strażników leniwie spacerowało poboczem. Przez ponad pół godziny, które spędziłam na miejscu wypisali… 1 mandat. A parkujących przybywało. W pewnym momencie do strażników podszedł jakiś kierowca i zapytał czy wszyscy dostana mandat. Po usłyszeniu, że tak skomentował, że jest niedziela palmowa. Kiedy powiedziałam, że tu jest rezerwat i zakaz parkowania bez zastanowienia odpowiedział, że wie. Zdumiewająca jest bezmyślność ludzi.
Idąc Dewajtis kilka razy zwróciłam uwagę parkującym na trawie (a raczej tym co po niej zostało) i za każdym razem patrzono na mnie jak na wariata nie chcąc zrozumieć o co chodzi. Były komentarze no to co, dziękuję bardzo itp. Jedna osoba dowiedziawszy się, że jest zakaz parkowania wsiadła do samochodu i odjechała. Inna odjechała dopiero po ostrzeżeniu przez innego kierowcę, że będą mandaty.
Na zaproszeniu na niedzielę palmową, proboszcz prosił o pozostawienie samochodów przed lasem. Niewiele osób się tym przejęło. Jeden z parkujących na poboczu na zwrócenie mu uwagi spytał czy wracam z kościoła. Szkoda, że nie umie czytać co ksiądz pisze o samochodach.
Kiedyś tuż przy Dewajtis można było spotkać sarny, było pełno ptaków. Teraz nawet ich dobrze nie słychać. Za to śmierdzi spalinami.
Mam nieodparte wrażenie, że i Policja i Straż Miejska nie do końca wypełniają swoje obowiązki chronienia bądź co bądź mienia publicznego. Na zdrowy rozum można już przy wjeździe na ulicę Dewajtis – właśnie w takie dni jak Niedziela Palmowa i inne ważne uroczystości – postawić znaki zakazu wjazdu i przenośne barierki które tak pięknie i skutecznie ochraniają np zabawę sylwestrową na placu Konstytucji czy wianki na Wiśle. I właśnie przy takich barierkach postawić patrol który nie wpuszcza samochodów na ulicę.
Dlaczego chroni się sylwestrowe zabawy a nie bezbronną przyrodę? Poza tym służbom miejskim i państwowym płaci się również za… myślenie i używanie szarych komórek a nie tylko za znudzone miny i bezradność.
Pozdrawiam
Marta Roszczyk
Inna relacja [zobacz >>>]