Rower plus przyczepka, czyli wieziemy co chcemy
Do żłobka i na zakupy!
O tym, jaką rolę spełnia w Holandii rower, wie chyba każdy. Ale nie
wszyscy są świadomi możliwości transportowania różnego rodzaju dobytku
przy pomocy bicykla. Bardzo pomocne okazują się do tego celu rowerowe
przyczepki. Rodzajów ich jest sporo, począwszy od firmowych przyczepek
osobowych do przewożenia np. dziecka (lub babci – w zależności od gabarytów)
i produkowanych przez profesjonalne firmy rowerowe, poprzez różnego rodzaju
przyczepki towarowe, a skończywszy na tych wyprodukowanych w myśl hasła
Adama Słodowego.
Zasada działania przyczepki jest banalnie
prosta: coś na kształt haka (nazwijmy to „coś” zaczepem) łączy dyszel wózka
ze sztycą siodełka w rowerze. Przyczepka pomaga przy robieniu większych
zakupów, przy wyjeździe na działkę, z której chcemy zabrać do domu dużą
ilość czegokolwiek (marchewek, buraków, czy innych płodów rolnych) lub
zawiezieniu dziecka do szkoły czy przedszkola (w przyczepce osobowej, rzecz
jasna).
Przyczepki osobowe, którym mieliśmy okazję się przyjrzeć się w Holandii,
wyposażone są w fotelik, zapewne dość wygodny, i coś pomiędzy plandeką a
demontowalną karoserią z szybkami z tworzywa sztucznego, chroniącą nasze
maleństwo przed zmoknięciem, przewianiem i oblodzeniem, a w konsekwencji
– przed chorobą i zabrudzeniem.
Dla braciszka też się znajdzie miejsce.
Reasumując, skoro istnieją przyczepki rowerowe, to brakuje nam już tylko
sieci dróg rowerowych (no i zmiany mentalności niektórych osobistości z
mandatem i immunitetem twierdzących, że rower, owszem, jest doskonałym
środkiem transportu, ale na wsi) aby, zamieniwszy 4 kółka na 2, żyć zdrowiej,
łatwiej i spokojniej.
Wobec tego, odkurzmy i przesmarujmy naszego starego Jubilata czy innego
Waganta i korzystajmy z niego, ile wlezie, zamiast gnić – jak przeterminowane
sardynki – w uwięzionej w korku blaszanej puszce, mamrocząc pod nosem
niecenzuralne słowa.