Woronicza i Suwak – wielka zmarnowana szansa
Nowe ulice na Mokotowie – przedłużenie Woronicza do Żwirki i Wigury oraz przedłużenie Suwak pod wiaduktem Marynarskiej – teoretycznie mają ułatwić dojazd na Służewiec Przemysłowy, pieszczotliwie zwany Mordorem. Pisaliśmy parę razy szczegółowe uwagi do projektów [zobacz >>>], do kompletu chciałbym jednak podzielić się ogólniejszą refleksją: wspólnym mianownikiem tych inwestycji jest zmarnowanie szansy na wygodny dojazd rowerem do Mordoru z Ochoty i Woli.
Teren wzdłuż torów kolei radomskiej doskonale nadaje się do tego, by wytyczyć bezkolizyjną trasę rowerową, minimalizującą kontakt z ruchem samochodowym, pozwalającą dojechać do pracy szybko i bez stresu. Takie trasy powstają w większych miastach i aglomeracjach europejskich od Fryburga przez Kopenhagę [zobacz >>>] i Berlin po Londyn czy Göteborg. Zapewniają konkurencyjność roweru w dojazdach do pracy także na większe odległości niż tradycyjne 3-7 km. W aglomeracji warszawskiej są szczególnie potrzebne, gdyż stolica Polski jest miastem dość rozległym.
Rowerostrada nr 1 we Fryburgu Bryzgowijskim.
Rowerem wzdłuż torów – północne przedmieścia Sztokholmu [zobacz >>>].
Warszawa, tory kolei radomskiej – na miasto nie ma co liczyć, więc rowerzyści sami wyjeździli ścieżkę.
Fragment projektu ul. Suwak w rejonie PKP Służewiec – droga dla rowerów po stronie torów nie zachowuje ciągłości, po drugiej wielokrotnie przecina uczęszczane ciągi piesze, brak legalnego połączenia z Marynarską.
O potrzebie powstania połączenia wzdłuż torów kolei radomskiej świadczy wyjeżdżona ścieżka, na której nawet zimą nietrudno spotkać rowerzystów. Gdyby projekty Woronicza i Suwak przygotowane zostały z głową, ich budowa pozwoliłaby na wytyczenie pierwszego odcinka rowerostrady – od Cybernetyki do Żwirki i Wigury. W przyszłości, po przedłużeniu przez Rakowiec i Szczęśliwice do ronda Zesłańców Syberyjskich rowerostrada umożliwiałaby dojazd rowerem z Woli do Mordoru w ok. 15-20 minut – bez czekania na światłach, prawie bez styczności z ruchem samochodowym.
Niestety, zamiast bezkolizyjnej rowerostrady powstaną dwa kolejne odcinki śmieszki
rowerowej, kluczącej na każdym skrzyżowaniu, wielokrotnie przecinającej jezdnie i chodniki, niespełniającej wymogów bezpośredniości, wygody i atrakcyjności. 20 lat temu cieszylibyśmy się i z tego, od tego czasu jednak świat trochę poszedł do przodu.
A Warszawa drepcze w miejscu.