Martwe prawo ale prawo
W ostatnim czasie wiele się mówiło i pisało o nowym regulaminie utrzymania czystości i porządku na terenie Warszawy. Zwłaszcza o obowiązkach, jakie nakłada on na zarządców posesji i właścicieli nieruchomości. Ich egzekwowaniem mają się podobno zajmować „lotne patrole” ZOM i SM. [zobacz >>>]
Regulamin zobowiązuje jednak do pewnych działań nie tylko obywateli (czy ogólniej producentów odpadów),
ale i ich odbiorców oraz miejskie służby nadzorujące w stolicy porządek i gospodarkę odpadową.
W § 15 Regulaminu (załącznika do uchwały nr LXXVII/2427/2006 Rady Warszawy z 22 VI 2006 r.) czytamy m.in. Dla potrzeb selektywnej zbiórki odpadów surowcowych stosuje się pojemniki /…/, oznakowane /…/ kolorami /…/.
Na pojemnikach winna być umieszczona informacja zawierająca nazwę przedsiębiorcy będącego właścicielem lub posiadaczem pojemnika, logo, adres i telefon obsługującego pojemnik przedsiębiorcy.
Z satysfakcją odnotowujemy, że prowadzone od dawna poszukiwania przyzwoicie opisanych pojemników przyniosły sukces! Co najmniej jeden zestaw pojemników spełnia więc wspomniany wymóg. Nota bene nienowy, gdyż poprzednie uregulowania też nakładały na firmy odbierające odpady obowiązek oznakowania pojemników swoim symbolem i numerem telefonu interwencyjnego.
Niestety, władzom miasta nie zależało chyba na eliminacji skutków powszechnego braku takich informacji na pojemnikach, skoro na większości z nich nadal ich nie ma i nigdy nie było. Skwapliwie za to usuwano pojemniki szpecące niejedną okolicę, której mieszkańcy nie mieli do kogo się zwrócić o ich opróżnienie i przywrócenie porządku.
A co z paroma tysiącami innych? [zobacz >>>] [zobacz >>>]
Czy wspomniane lotne kontrole zajmą się i tym zjawiskiem?
Czy skupią na osobach fizycznych, którym najłatwiej wlepić mandat, a równiejszych zostawią w spokoju? Twarde prawo dla wszystkich, czy kolejne zapisy oderwane od rzeczywistości? Może komisarz Marcinkiewicz powinien znieść te paragrafy regulaminu, których podległe mu służby nie potrafią wyegzekwować czy przestrzegać? Podobnie jak zamierza zalegalizować łamanie ograniczeń prędkości na części stołecznych ulic, trudnych do upilnowania przez policję, bo wymagających więszego nakładu pracy i systematyczności w działaniu.
Na pilną konieczność odpowiedniego oznakowania pojemników zwracaliśmy uwagę wielokrotnie, m.in. w opublikowanym w czerwcu raporcie ZM na temat segregacji odpadów w W-wie [zobacz >>>]. Apelowaliśmy też o piktogramy wzywające do gniecenia puszek i butelek PET, by ukrócić ogromne marnotrawstwo paliwa na załadunek, przewóz i rozładunek powietrza wypełniającego większość pojemników na plastik i puszki.
Próbowano o tym przypominać podczas niedawnego festynu recyklingowego. Czy to jednak nie za mało jak na metropolię z odpadowym nożem na gardle?
Najwyraźniej – proste i bezkosztowe sposoby na poprawę odzysku odpadów są dla naszych władz mało atrakcyjne. Spalarnia za grube miliony – to jest to! Szkoda, że na koszt podatników…