Plac Powstańców za Gomułki i za Gronkiewicz-Waltz – trochę łyso?
Jak zmieniał się plac Powstańców na przestrzeni lat?
Otwarto po remoncie Plac Powstańców Warszawy. Zgodnie z mentalnością obecnej władzy zabetonowano go w pestkę. Tymczasem przez co najmniej 100 lat były na nim bujne zieleńce z dziesiątkami drzew. Prześledźmy jak na przestrzeni lat zmieniało się zagospodarowanie placu.
Plac (wówczas Napoleona) w roku 1928 – nie ma jeszcze budynku Prudentialu, a na środku placu jest już bujny zieleniec, źródło: fotopolska.eu
Lata trzydzieste – jest już Prudential, drzewa wyższe i bujniejsze.
A między nimi taki uroczy zielony zakątek.
Przedwojenna zieleń w trakcie Powstania podzieliła los zabudowy, ale po wojnie została posadzona nowa – przełom lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, źródło: fotopolska.eu
Plac w latach sześćdziesiątych – pełen zieleni, źródło: wczorajidzis.blogspot.com
Wiele drzew przetrwało do początku 21 wieku. Ale drugiej kadencji Hanny Gronkiewicz-Waltz już nie. Dziś na placu nie ma ani jednego drzewa.
Nie licząc tych w plastikowych donicach (dizajn przypomina żółte kwietniki na rondzie Dmowskiego – znać rękę mistrza). Władze miasta tłumaczą się, że drzew nie udało się posadzić, gdyż rzekomo nie było na nie miejsca między podziemnymi instalacjami.
Poza donicami dzielnym planistom miejskim udało się wygospodarować taki kawałek trawnika.
I jeszcze taki zieleniec. Z zieleni to już wszystko.
A mogło być tak. Jeszcze niedawno niektóre media informowały, że plac będzie wyglądał tak. Niestety projekt ten, autorstwa pracowni RS Architektura Krajobrazu i Pleneria nie został zrealizowany. Zadzwoniliśmy do spółki RS i dowiedzieliśmy się, że był to szkicowy projekt wykonany ubocznie przy okazji projektowania ul. Świętokrzyskiej. Zastrzegają jednak, że zaprojektowane drzewa na pewno nie kolidowały z głównymi sieciami podziemnymi, co najwyżej z drugorzędnymi, ale te można było niskim kosztem przełożyć. Źródło: RS Architektura Krajobrazu i Pleneria.
Zieleń czy beton?
Plac Powstańców był wypełniony zielenią za Starzyńskiego i za Bieruta, za Gomułki, za Gierka. Za Jaruzelskiego między drzewami powstał parking, więc na początku 21 wieku większość z nich uschła. Remontując plac, skoro zrezygnowano z parkingu, można było zieleń przywrócić. Nawet jeśli nie dało się posadzić drzew (w co trudno uwierzyć rozmawiając ze specjalistami z RS) to można było założyć trawnik lub duży zieleniec z zielenią niską lub krzewami. Ale obecna władza wolała beton. Beton, beton, beton.
Zieleń w mieście pełni bardzo wiele pożytecznych funkcji – oczyszcza i filtruje powietrze, zmniejsza zapylenie, zmniejsza hałas, daje cień. Tworzy korzystny, przyjemny mikroklimat, poprawiając warunki życia mieszkańców. Istotnie poprawia też klimat miasta.
Betonowe i asfaltowe powierzchnie w mieście (a także pokrycia dachów) szybko nagrzewają się w słońcu i powodują wzrost temperatury w mieście o kilka stopni w porównaniu do terenów podmiejskich (zjawisko tzw. wyspy ciepła). Powoduje to oprócz większej dokuczliwości upału także np. kondensowanie się pary wodnej nad miastem, co prowadzi do lokalnych oberwań chmury – patrz zalanie stacji Metro Centrum czy trasy Armii Krajowej.
Takich zdarzeń będzie coraz więcej, jeśli władze miasta mają takie kompetencje, taką wiedzę o mieście i taką pogardę dla warunków życia jego mieszkańców.