Szczyt marnotrawstwa
Władze stolicy uznały chyba swoją porażkę w walce z naklejaniem
nielegalnych ogłoszeń na przystankach. A może w ogóle nie były do walki
z tym procederem przekonane? Do takiego wniosku skłania mnie masowe
rozklejanie plakatów informujących o Szczycie Rady Europy właśnie na
wiatach ZTM.
Na niektórych można spotkać po 3 sztuki!
Druk i rozprowadzenie tylu plakatów było sporym i kosztownym
przedsięwzięciem. Czy uzasadnia je zamiar obwieszczenia daty i
telefonu informacyjnego? Innego zamiaru jakoś nie dostrzegam.
O tym, jakie utrudnienia ten polityczny spęd oznacza dla mieszkańców,
i jakie koszty ponosi miasto (czyli my wszyscy) – dowiadujemy się z
innych źródeł. Prasa, radio i TV „trąbią” na temat szczytu
wystarczająco dużo.
Przydałyby się może ulotki na temat zmian w komunikacji miejskiej, takich
jednak nie zauważyłem w kieszonkach pojazdów.
Wspomnianego plakatu (odpowiednio zmniejszonego) nie brakuje natomiast także
na szybach autobusów.
Tracąc czas w korkach wiemy przynajmniej z jakiego powodu…
„Udekorowano” też wnętrza tramwajów.
Dla mnie z tej akcji plakatowej płynie jednak pewien całkiem istotny przekaz,
choć chyba inny od zamierzonego. Urzędnicy ratusza (zapewne do
spółki z wyżej usytuowanymi) pokazują wyraźnie, że wolno im
– dawać zły przykład relatywizmu i łamania ustalonych przez siebie
zasad (i to bez istotnego uzasadnienia);
– zaśmiecać miasto i szkodzić jego estetyce;
– marnotrawić papier na plakaty o zawartości informacyjnej bliskiej
zeru i miernej, delikatnie mówiąc, wartości artystycznej.
Trudno wykluczyć, że rozklejaniem a potem sprzątaniem plakatów obciążono służby miejskie
trwoniąc ich czas i środki.
Zakaz zakazem, a co wolno wojewodzie…
A może zbyt pochopnie oceniam nasze władze, które zdobywają tą drogą
cenne doświadczenie? Może już niebawem przyniesie ono owoce w postaci
np. równie szerokiej (a najlepiej także przemyślanej!) kampanii
promowania selektywnej zbiórki odpadów? O wyczerpywaniu się legalnych
wysypisk śmieci słychać od dawna. W zwalczaniu plagi wysypisk
nielegalnych nie widać postępu, mimo przeznaczania na ich likwidację
(niestety nie na prewencję) znacznych kwot – 1,5 miliona złotych w 2004 r.
Tymczasem odzysk surowców jest w stolicy żałośnie niski, podobnie jak poziom
związanej z tym ludzkiej świadomości. Tylko góry śmieci stale rosną.
Czekam niecierpliwie! A tymczasem w najbliższych dniach przyłączę się
do alterglobalistów. Nie miałem takiego zamiaru, ale plakatowa kampania
zachęciła mnie bardzo skutecznie… Zaraz, zaraz, a może za tymi
plakatami kto inny stoi…