Sztuka przystawania
Wracamy do serii ciekawostek komunikacyjnych z bratniej stolicy środkowoeuropejskiej nad Wełtawą. W tym tygodniu kolej na przystanki tramwajowe.
Samochodem po peronie
Ulica Milady Horákové, przystanek Letenské náměstí. Przystanek tramwajowy z wsiadaniem z jezdni, ale nieco inny niż te na warszawskich ulicach – bezpieczny i wygodny.
Przed przystankiem prawy pas jezdni podnosi sie do poziomu chodnika, a torowisko (lewy pas) pozostaje cały czas na tym samym poziomie.
Taka krzyżówka peronu z jezdnią wymusza na kierowcach ograniczenie prędkości przy przejeżdżaniu przez peronojezdnię, a z drugiej strony – ułatwia osobom starszym i niepełnosprawnym wsiadanie do tramwaju (te kilkanaście centymetrów jednak robi różnicę) oraz przyśpiesza wymianę pasażerów.
Za przystankiem jezdnia wyrównuje poziom.
Inny wariant tego rozwiązania, z wydzielonym peronem i schodami dla samochodów, można obejrzeć na przystanku Anděl [zobacz >>>].
Antyzatoka
Zatoki przystankowe to przeżytek. W miastach cywilizowanej Europy coraz większą popularność zdobywają tzw. antyzatoki – zwężenia zamiast poszerzenia jezdni w miejscu przystanku autobusowego bądź tramwajowego. To logiczne, bo przystanki wiążą się z reguły ze zwiększonym ruchem pieszym – a zatem piesi potrzebują większej, nie mniejszej szerokości chodnika. Na zdjęciu ulica Sokolovská.
Co dwie strony to nie jedna
„Zwyczajny” przystanek tramwajowy Dejvická. Z jednej strony na perony tramwajowe prowadzi przejście podziemne, wyjście z końcowej obecnie stacji metra na linii A.
Z drugiej natomiast pozostawiono przejście w poziomie jezdni. Przejścia na przystanek z obu jego krańców pozwalają skrócić drogę dojścia pieszego do tramwaju nawet o 150-200 m, a co za tym idzie – całkowity czas podróży o 2-3 minuty. Jest to też rozsądna alternatywa dla popularnego w Warszawie zagęszczania przystanków do granic absurdu – przystanki co 500 m z dwustronnymi dojściami zapewniają podobne czasy dojścia pieszego jak przystanki co 300 m z dojściami jednostronnymi.